Szwajcarzy pokazali światu, jak produkować prąd. Wykorzystali coś niewiarygodnego

9 godziny temu 58
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Na pierwszy rzut oka dwa ogromne talerze satelitarne w szwajcarskich Alpach, które działają już od zeszłego roku, mogłyby wydawać się złomem z przeszłości. Tymczasem w miejscowości Leuk w Szwajcarii miała miejsce rewolucyjna zmiana, która każe inaczej spojrzeć na infrastrukturę energetyczną. Obiekty, które kiedyś przechwytywały sygnały z kosmosu, dziś śledzą słońce i zasilają pobliskie centrum danych czystą energią ze zdumiewającą wydajnością.

Od fal radiowych po promienie słoneczne, czyli wyjątkowa fotowoltaiczna rewolucja

Zbudowane w 1972 roku dwa talerze satelitarne w ośrodku Leuk TDC zostały wycofane z eksploatacji wraz z postępem technologii komunikacyjnych. Jednak, zamiast je porzucić, szwajcarska firma energetyczna CKW, we współpracy z firmą SolarEdge, tchnęła w te anteny nowe życie, montując na ich powierzchni nowe moduły fotowoltaiczne. W toku tych zmian każda antena została wyposażona w 307 paneli słonecznych, które mają generować około 110000 kWh (czyli ~110 MWh) rocznie, a więc wystarczająco dużo, by zasilić około 25 przeciętnych gospodarstw domowych.

Czytaj też: Cienka a rewolucyjna. Niemcy zniszczą nam samochody elektryczne, żeby one nie zniszczyły nas

Dodatkowo w ramach inwestycji dach centrum danych został wyposażony w jeszcze większą instalację fotowoltaiczną, bo o rocznym potencjale produkcyjnym ok. 555000 kWh (555 MWh). Efekt? W połączeniu z lokalną hydroelektrownią cała infrastruktura Leuk TDC działa dziś w 100% na energii odnawialnej. Co więc w tym projekcie jest tak wyjątkowego? Ano to, że panele słoneczne zostały zamontowane na starych antenach, bo to wiązało się zarówno z wyzwaniami, jak i stosownymi korzyściami już po wprowadzeniu instalacji do użytku.

Czytaj też: 500 megawatów w gigantycznej turbinie. Chiny rozwijały to 4 lata, a teraz przeszły same siebie

Już same w sobie powierzchnie zakrzywione stanowią poważne wyzwanie dla instalacji solarnych. Nierównomierne kąty padania światła, cienie i różnice wydajności między panelami mogą znacznie ograniczyć sprawność systemu. Tradycyjne inwertery szeregowe obniżają moc całej instalacji do poziomu najsłabszego panelu. Aby temu zaradzić, firma SolarEdge postawiła na swoje inwertery z optymalizatorami mocy na poziomie modułów. Te urządzenia umożliwiają śledzenie punktu mocy maksymalnej (MPPT) dla każdej pary paneli, dzięki czemu są w stanie automatycznie dostosowywać napięcie i natężenie w zależności od cienia i zakrzywienia powierzchni. Taki mechanizm sprawia z kolei, że napięcie w całym łańcuchu pozostaje optymalne, a całość instalacji pracuje z maksymalną wydajnością.

Czytaj też: Wypluwa wodór, jakby był z innego świata, ale to nie jedyny as w zanadrzu tej technologii

Idą dalej, sama konstrukcja talerzy wykorzystuje ich możliwość poruszania się w dwóch osiach, dzięki czemu panele mogą śledzić słońce przez dłuższy czas w ciągu dnia, a to jest szczególnie istotne na wysokości 1000 metrów n.p.m., gdzie łatwiej zsunąć śnieg i uzyskać większą ekspozycję słoneczną. Po zweryfikowaniu tego CKW i Leuk TDC sugerują, że taki model można zastosować także w innych lokalizacjach, przekształcając stare anteny telekomunikacyjne czy stacje naziemne w źródła energii. Chociaż wdrożenie wymaga planowania i stosownej inwestycji, efekt końcowy jest przykładem niezwykle zrównoważonego wykorzystania istniejącej infrastruktury bez konieczności jej rozbiórki. Jednak przekształcenie dwóch anten to na tyle imponujące osiągnięcie, że powtórzenie tego na większą skalę może być trudniejsze. Wyższy koszt optymalizatorów i złożoność planowania mogą ograniczyć zastosowanie w mniejszych inwestycjach.

Przeczytaj źródło