A i tak zdarzało się, że kiedy odbierała turystów z lotniska, byli tak pijani, że ledwie wytaczali się z autokaru. Potem okazywało się, że zostawili na lotnisku laptop, trzeba było szukać. – Bo już im się włączył tryb wakacje, a to znaczy, że trzeba się napić. Potem byli pierwsi do awantur i zaczepek – mówi.
Często słyszała: zapłaciłem i mam wszystko za darmo. Piję za darmo, jem za darmo, korzystam z atrakcji w hotelu za darmo, bo mi się należy. – Niektórzy mieli nawet przeświadczenie, że kupili sobie pracowników, więc mam ich zabawiać, bo mają to w pakiecie. Przyjechali przecież na all inclusive – wspomina.