Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
2025-06-17 16:42
publikacja
2025-06-17 16:42
Rosja zakłóca sygnał GPS w rejonie Bałtyku od kilkunastu miesięcy. W ostatnich dniach działania te nasiliły się. Zdaniem analityka ds. wojskowości, Konrada Muzyki, NATO ma środki niekinetyczne, żeby temu przeciwdziałać. Nie robi tego, żeby nie odkrywać, jakie ma karty w zakresie wojny radioelektronicznej.


Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, zapytany w czasie konferencji w 56 bazie lotniczej w Latkowie pod Inowrocławiem o nasilenie tego zjawiska powiedział: „Obserwujemy te zakłócenia. One są obserwowane nad obszarem Morza Bałtyckiego również u naszych sojuszników w państwach natowskich – zarówno w państwach bałtyckich, jak i państwach nordyckich, więc reagujemy. Te działania są związane, według naszych źródeł, z działaniami Federacji Rosyjskiej, z akcjami sabotażu również”.
Szef MON dodał, że w związku z tą sprawą kilka tygodni temu „odbył się specjalny komitet ds. bezpieczeństwa". „Generał Maciej Klisz, dowódca operacyjny, przygotował serię zaleceń dla lotnictwa wojskowego, ale również przekazaliśmy wszystkie informacje dla lotnictwa cywilnego, dla kontroli lotów, dla Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej".
Pierwsze doniesienia o zakłóceniach sygnału GPS w rejonie Morza Bałtyckiego pojawiły się w grudniu 2023 roku. Największe nasilenie zjawiska miało miejsce w okresie świąt Bożego Narodzenia, a także w okolicach Nowego Roku 2024. Problemy odnotowano m.in. w Finlandii, Estonii, Litwie, Polsce oraz w południowej Szwecji.
Od tamtej pory przeprowadzany przez Rosję spoofing sygnału GPS w rejonie Morza Bałtyckiego i leżących nad nim krajów, w tym Polsce, odnotowywany jest nieregularnie i ma różne natężenie. W ostatnich dniach zakłócenia były wyjątkowo silne. W sobotę w mediach społecznościowych załogi statków dzieliły się informacją o całkowitym zaniku sygnału GPS w promieniu 200 km od Królewca. Natomiast te, które do nawigacji wykorzystywały GLONASS (rosyjski odpowiednik GPS), nie miały żadnych problemów.
Wzmożenie tych działań może mieć związek z rozpoczętymi 3 czerwca w niemieckim Rostocku i mającymi potrwać do 20 czerwca natowskimi manewrami morskimi Baltops 25, w których bierze udział 40 okrętów i 9 tys. żołnierzy. Jak powiedział PAP Konrad Muzyka, analityk ds. wojskowości Rosji i Białorusi, podczas ćwiczeń natowskich ta aktywność może się zwiększać. „Jednak nie doszukiwałbym się tu jakiegoś specjalnego wzorca. Rosjanie mają to do siebie, że jeżeli mogą wpływać na działania – nawet cywilów – po prostu będą to robić” – podkreślił ekspert.
Jak zaznaczył Muzyka, w ten sposób Rosjanie, z jednej strony pokazują obywatelom krajów Unii Europejskiej: „patrzcie, jesteśmy tutaj i możemy wam utrudnić życie”, a zarazem testują swoje systemy, wdrażają nowe rozwiązania, czyli przygotowują się do jakichś form konfrontacji z NATO. „Tak będzie, dopóki Rosjanie sami nie zdecydują o wyłączeniu tych nadajników, albo nie zostaną one zniszczone” – przekonywał analityk.
Po tym, jak pod koniec kwietnia 2024 r. fińskie linie Finnair musiały zawrócić dwa samoloty pasażerskie z Helsinek do Tartu, a Institute for the Study of War potwierdził, że źródło zakłóceń sygnału GPS w rejonie Bałtyku znajduje się w obwodzie królewieckim, w mediach zaczęło pojawiać się określenie „Baltic Jammer” (bałtycki zakłócacz). Jak wyjaśnił Konrad Muzyka, to jednak nie jest jedno konkretne urządzenie, lecz cały system różnych anten blokujących częstotliwość na danym paśmie. „Od fizycznie mniejszych, jak Tobol, po bardzo duże, jak Murmańsk-BN, który składa się z kilku masztów o wysokości od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów. Te są przeznaczone do blokowania sygnału na bardzo znacznych odległościach” – tłumaczył rozmówca PAP.
Aktywność Rosjan wpływa przede wszystkim na ruch lotniczy i morski oraz rybołówstwo, natomiast, jak zwrócił uwagę ekspert, ponieważ są to informacje niejawne, nie wiadomo w jakim stopniu utrudnia działania sił zbrojnych państw NATO.
Analityk zwrócił uwagę, że NATO posiada środki niekinetyczne, czyli radioelektroniczne, żeby efektywność tych rosyjskich jammerów zniwelować, bez konieczności ich niszczenia, lecz na razie nie chce z nich korzystać. To wymagałoby relokacji sił i środków, a zarazem byłoby odkryciem kart, czym dysponuje Sojusz w kwestii wojny radioelektronicznej. A te karty mogą się przydać na przykład w razie wybuchu wojny. „Działania Rosjan mają wpływ na życie cywilów i są irytujące. Ale to wciąż nie są działania, które faktycznie blokowałyby funkcjonowanie państwa. Więc po prostu na tym etapie musimy z tym żyć” – podsumował Muzyka. (PAP)
gru/ lm/