"Waszyngton to tylko początek". Co jeszcze chce ukryć Trump przed Amerykanami?

3 dni temu 12

Gwardia Narodowa, agenci federalni i policja od siedmiu dni patrolują ulice Waszyngtonu. Decyzję o zwiększeniu sił porządkowych i wyprowadzeniu armii na ulice, by - jak mówił - zapobiegać przestępczości w stolicy podjął prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Republikańscy gubernatorzy Wirginii Zachodniej, Karoliny Południowej i Ohio ogłosili w sobotę (16 sierpnia), że na prośbę stolicy wyślą do Waszyngtonu oddziały Gwardii Narodowej ze swoich stanów. Burmistrz Dystryktu Kolumbii Muriel Bowser tej decyzji nie skomentowała. Mieszkańcy stolicy demonstrują i mówią wprost: "Trump musi odejść natychmiast". O zaostrzenie polityki wewnętrznej w Stanach Zjednoczonych pytam prof. Radosława Markowskiego, politologa, socjologa, kierownika Centrum Studiów nad Demokracją na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS. 

Zobacz wideo Alaska. Donald Trump wita Władimira Putina

Katarzyna Romik, Gazeta.pl: 11 sierpnia Donald Trump ogłosił, że dla Waszyngtonu nadszedł dzień wyzwolenia. Wysłał na ulice Gwardię Narodową, która będzie walczyć - jego zdaniem - z przestępczością i osobami w kryzysie bezdomności. Czy Pana zdaniem właśnie na to czekali mieszkańcy amerykańskiej stolicy?

Prof. Radosław Markowski*: Stany Zjednoczone to kraj, który ma poziom przestępczości nieporównywalny do żadnego kraju OECD. Przyczyny są głębokie, ale podstawowa rzecz to nieprawdopodobne nierówności społeczne, podobne w niektórych regionach do tych, jak w krajach Globalnego Południa, ludzie są np. pozbawieni opieki medycznej. Amerykańskie badania politologiczne, zwłaszcza Larry’ego Bartelsa, pokazują, że to nie czyste działania rynku czy globalizacji powodują wzrost nierówności, lecz decyzje polityczne republikanów. Kiedy dochodzą do władzy, już i tak niezwykle wysoki poziom nierówności, wykluczenia i wszelkich negatywnych zjawisk dla ładu społecznego się rozwija. Z kolei, gdy rządzą demokraci, nie są w stanie tego naprawić, jedynie zamrażają ten trend. W tym kraju, jednocześnie, mamy najwyższy procent inkarceracji [uwięzienia - red.] ludzi młodych w wieku 18-35 lat. W tej chwili jest wielokrotnie wyższy niż w krajach Europy Zachodniej.

A teraz fakty: Dane Washington Metropolitan Police pokazują w stolicy Stanów Zjednoczonych najniższe od 30 lat wskaźniki przestępczości: rabunki są o 25 proc. niższe niż w roku 2023, a zabójstwa, o których często mówi Trump, o 12 proc. FBI podaje nieco niższe wskaźniki tej poprawy, ale także ją dostrzega. W całych Stanach Zjednoczonych odnotowano w roku 2024 o 5 proc. mniej wszelkiego rodzaju przestępstw niż w 2023. To pokazuje, że Trump, który ma w zwyczaju gardzić wszelkimi naukowymi czy eksperckimi analizami dotyczącymi klimatu, medycyny, szczepionek, gardzi również statystykami kryminalnymi. To, co on tak naprawdę robi, wygląda jak działania autorytarnego lidera, który chce łamać demokratyczne i liberalne pryncypia. Stara się ludzi straszyć wojskiem, karabinami, armatami na ulicach. To jest repertuar, który tacy liderzy uwielbiają. On chce leczyć objawy, a nie przyczyny. 

USA. Żołnierze Gwardii Narodowej na ulicach Waszyngtonu po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wysłał Gwardię Narodową i nakazał zwiększenie obecności federalnych organów ścigania, by zapobiegać przestępczości w stolicy. 16 sierpnia 2025 r.

USA. Żołnierze Gwardii Narodowej na ulicach Waszyngtonu po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wysłał Gwardię Narodową i nakazał zwiększenie obecności federalnych organów ścigania, by zapobiegać przestępczości w stolicy. 16 sierpnia 2025 r.Fot. REUTERS/Nathan Howard

Mamy społeczne rozwarstwienie. Czy ono znajduje odzwierciedlenie w innych aspektach życia?

Zdanie otwierające amerykańską konstytucję, które mówi, że wszyscy ludzie są równi, coraz bardziej jest farsą, a nie rzeczywistością. Tłumaczył to jeden z najważniejszych socjologów, Robert Merton, w pracach o dewiacji i anomii. Wskazywał, że w społeczeństwie, w którym kładzie się tak wysoki nacisk na rywalizację i osiąganie celów, gdzie jest kultura, w której każdy chce zdobyć złoty medal i chce wygrywać ze wszystkimi innymi, panują nielogiczne zasady. Nie może być tak, że wszyscy są zwycięzcami. To powoduje niesamowitą frustrację, gdy ludzie mają niesamowicie nakręcone aspiracje i brak legalnych środków do realizacji celów.

Jak Trump podchodzi do problemu bezdomności?

To klasyczne zabiegi typu kozły ofiarne. Nad losem tych ludzi należy pochylić się z troską i empatią. Są to ludzie bezradni, samotni, chorzy, zazwyczaj uzależnieni, bez żadnych zabezpieczeń socjalnych i zdrowotnych. USA to też państwo, które w modelach welfare state działa szczątkowo: ratuje życie i zdrowie tylko w kryzysie, a nie programuje porządnego ładu społeczno-redystrybucyjnego dla milionów ludzi pozbawionych opieki zdrowotnej. We wszystkim, co Trump robi i mówi, nie ma żadnego pozytywnego programu.

Proszę pamiętać, że Waszyngton to zdaje się tylko początek. Prezydent cały czas uderza w inne wielkie, multietniczne, rasowo zróżnicowane miasta. Nienawidzi ich, ponieważ tam przede wszystkim rządzą demokraci. Wszystkie te wielkie miasta, takie jak San Francisco, Los Angeles, Detroit i inne, w większości nie głosowały na kandydata Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich. On nie znosi tych miast. Nie lubi miejsc, gdzie żyją ludzie różnych ras i religii. Wraca do prymitywnego, nacjonalistycznego myślenia. Uważa, że Ameryka to jest tylko dla białych, najlepiej katolików albo radykalnych ewangelików, którzy wielbią Biblię, Netanjahu i to, co robi Izrael.

USA. Żołnierze Gwardii Narodowej na ulicach Waszyngtonu po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wysłał Gwardię Narodową i nakazał zwiększenie obecności federalnych organów ścigania, by zapobiegać przestępczości w stolicy. 16 sierpnia 2025 r.

USA. Żołnierze Gwardii Narodowej na ulicach Waszyngtonu po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wysłał Gwardię Narodową i nakazał zwiększenie obecności federalnych organów ścigania, by zapobiegać przestępczości w stolicy. 16 sierpnia 2025 r.Fot. REUTERS/Alex Kent

Co Pana zdaniem obserwujemy? 

Mamy do czynienia z tym, co niektórzy badacze nazywają autorytaryzmem połączonym z natywizmem. Oznacza to, że tylko pewna grupa rasowa postrzegana jest jako prawdziwi Amerykanie, a reszta to koszt. Na zapleczu, zwłaszcza u J.D. Vance’a, są ludzie, którzy - mówiąc kolokwialnie - całkowicie odlecieli w swoich pomysłach. Na przykład: proponują dla ludzi bezdomnych czy wykluczonych obozy. Nie myślą o obozach typu koncentracyjnego, ale o obozach izolujących ich od świata, gdzie mogliby grać w gry komputerowe do końca życia, aby tylko zniwelować koszty ich obecności. To jest wielorasowy atak na miasta i oczywiście uderzenie władz USA w pryncypia konstytucji, która tam wciąż obowiązuje. To jest repertuar autokraty, który chce po pierwsze odwrócić uwagę od innych afer, w które jest zaplątany, a po drugie kreować koniunkturę na złość, na nienawiść do innych.

Muriel Bowser, piastująca urząd burmistrza Dystryktu Kolumbii, zaprzeczyła, że przestępczość w jej mieście wymknęła się spod kontroli. Decyzje o rozmieszczeniu wojsk w Waszyngtonie nazwała "autorytarnymi naciskami". Patrząc na to politycznie, czy to, że mieszkańcy tych dużych miast w większości nie głosowali na Trumpa, jest swego rodzaju polityczną zemstą z jego strony, czy też jest to przejaw wspomnianych zapędów autokratycznych?

Te miasta, podobnie jak Dolina Krzemowa, napędzają PKB USA. Ten kraj jest tym, czym jest, właśnie dzięki nim: Nowym Jorkom, Dolinom Krzemowym, miejscom takim jak Research Triangle w Północnej Karolinie, które mają gigantyczne zasoby intelektualne i uniwersytety, w które swoją drogą Trump też uderzył, pozbawiając ich funduszy grantowych i możliwości badań. Zadziwiające - uderzył w to co stabowi o sile innowacyjnej i gospodarczej USA.

W marcu "New York Times" opublikował listę ponad stu terminów, których nie wolno używać w instytucjach publicznych. To nie chodzi o to, że są tam terminy jak "gender" czy "homoseksualiści". Są tam takie rzeczy jak "nierówności społeczne", "zacofanie". Jak się przeczyta te sto słów, to wprost widać, że jest na to cenzura. Tam jest cała lista terminów, bez których nasza rozmowa w ogóle by się nie odbyła.

To jest wielkie pytanie, które sobie stawiamy: czy w obliczu takich tendencji autorytarnych, gdy przychodzi lider, który ma takie zapędy, amerykańskie instytucje sobie poradzą? W Sądzie Najwyższym jest proporcja 6 do 3 sędziów na korzyść republikanów, więc Trump wszystko może przeprowadzić. To są tacy sami emisariusze jak nasi neosędziowie mianowani przez neo-KRS bądź nominaci PiS-u w Trybunale Konstytucyjnym. Ja namawiam innych badaczy i naukowców, żebyśmy nie rozmawiali o Ameryce czy Stanach Zjednoczonych, tylko o trumpizmie. Obawiam się nawet, że niebawem będziemy mówić o "trumpistanie".

Dlaczego?

Trump testuje. Wprowadza Gwardię Narodową, wprowadza armię w normalnych czasach, gdzie - jeszcze raz podkreślam - przestępczość spada. Spada w Waszyngtonie i w całych Stanach Zjednoczonych. To, że jest odwrotnie jest konfabulacją. Donald Trump liczy na to (podobnie niektórzy politycy w Polsce), że jego elektorat w większości nie sięga po książki, nie czyta, nie zagląda do rocznika statystycznego, "ciemny lud" kupi wszystko. Prezydent jest przekonany, że wyborcy wierzą w to, co guru - czyli on - wypowiada o rzeczywistości.

Chciałam wrócić do kwestii bezdomności. Mówił Pan, że prezydent Stanów Zjednoczonych lekceważy dane i fakty. Departament Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast podał, że w 2024 roku liczba osób bezdomnych wyniosła ponad 770 tysięcy. To wzrost o 118 tysięcy w porównaniu z poprzednim rokiem. Dwa główne powody to niedobór mieszkań i wysokie, rosnące ceny nieruchomości po kryzysie z 2008 roku. Czy Pana zdaniem Trump wie o tych przyczynach?

Jak w każdej grupie liczącej prawie milion ludzi, tak i tutaj zdarzają się różne sytuacje. Są rzeczywiście tacy, którzy bardzo się starali, bardzo chcieli, ale nie poradzili sobie w tej niesłychanie rywalizacyjnej gospodarce, która po prostu wyrzuca wszystkich na bruk. To jest kraj, gdzie w wielu dziedzinach, na przykład w administracji uniwersyteckiej, praktycznie nie ma urlopów. Ludzie tam pracują bez wytchnienia.

Są też z pewnością tacy ludzie, którzy uczynili sobie ze statusu człowieka, który nigdzie nie ma zakotwiczenia, nie ma konta bankowego, nie ma numeru Social Security czy prawa jazdy, pretekst do posuwania się do przestępstw, zwłaszcza gdy są uzależnieni. Plaga narkotyków powoduje, że ludzie są atakują. Tak, trzeba to leczyć, tam gdzie nalezy, trzeba temu zaradzić, w wybranych sytuacjach trzeba zwalczać, a nie wprowadzać armię, żeby - nie wiem - strzelała.

Są bardzo ważne badania z 2007 roku, Stevena Wilkinsona, który badał wiele krajów świata, w tym Stany Zjednoczone. Wynika z nich silna teza, że nierówności społeczne i dochodowe powodują nie tylko problemy społeczne, polityczne i publiczne, ale również wysoki odsetek: samobójstw, zabójstw, patologii rodzinnych, porzuconych dzieci, rozwodów, a nawet tak odległych problemów, jak otyłość. To są rzetelnie przeanalizowane badania. Mamy do czynienia z takim krajem, gdzie te 770 tysięcy zidentyfikowanych bezdomnych przypada na ponad 300 milionów ludzi. W rejonach wiejskich czy na preriach pewnie jest kolejny milion lub dwa. 

USA. Protest na ulicach Waszyngtonu po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wysłał Gwardię Narodową i nakazał zwiększenie obecności federalnych organów ścigania, by zapobiegać przestępczości w stolicy. 16 sierpnia 2025 r.

USA. Protest na ulicach Waszyngtonu po tym, jak prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump wysłał Gwardię Narodową i nakazał zwiększenie obecności federalnych organów ścigania, by zapobiegać przestępczości w stolicy. 16 sierpnia 2025 r.Fot. REUTERS/Ken Cedeno

Czym sytuacja różni się od warunków, jakie znamy w Europie? 

Przyczyny leżą oczywiście w kulturze publicznej i gospodarczej, w tym, jak się traktuje ludzi. Chodzi o taki przeraźliwy nacisk na rynek i skrajny indywidualizm. W Europie, kiedy pracownik traci pracę, ma związki zawodowe, organizacje pośredniczące i może zgłosić problem zbiorowy lub prywatny. W USA relacja między pracodawcą a pracobiorcą jest zapośredniczona przez sądy. Jeśli ktoś uważa, że jest wyrzucany z pracy niezgodnie z oczekiwaniami czy prawem, musi zainwestować w prawnika i dochodzić swych praw w sądzie, a nie poprzez trójstronne rozwiązania, które dominują w Europie. Krótko mówiąc, los wielu Amerykanów jest taki, jaki jest. A Trump uderza w tych najbiedniejszych, najbardziej niezaradnych ludzi w taki paskudny sposób: strasząc i grożąc. 

Jakie rozwiązania byłyby więc skuteczne w walce z bezdomnością i wykluczeniem?

W Europie dyskutuje się o podstawowym dochodzie bezwarunkowym. Kiedyś w wielu miejscach świata analizowano, czego potrzebują ludzie bezdomni czy bezrobotni. Odpowiedź była bardzo prosta: potrzebują dachu nad głową i pieniędzy. Okazało się, że wcale nie tak, jak myślą ultraliberałowie, zwłaszcza amerykańscy czy szerzej anglosascy. Z tych pieniędzy ok. 90 proc. osób bardzo dobrze je wykorzystało, a tylko 10 proc. spożytkowała je np. na używki. Większość ludzi, którym się nie powodzi, gdy dostają pieniądze bezwarunkowo (to jest ważne) potrafi z nich skorzystać pozytywnie. Oczywiście jest też margines, który nie potrafi tego lub nie chce.

Można by się nawet zgodzić z radykalnym podejściem Trumpa względem części ludzi, którzy są wykluczeni, bo nie wykluczam, że nie wszystkich trzeba "zagłaskiwać", a niektórym trzeba po prostu pokazać nie tylko marchewkę, ale i kija. Ale zdecydowana większość zasługuje na to, żeby podejść do nich kreatywnie.

Dlaczego Trump rozpoczyna walkę z bezdomnością i przestępczością właśnie teraz? 

Większość komentatorów mówi, że to dlatego, by przykryć aferę Jeffrey’a Epsteina. Ja uważam, że chodzi nie tylko o to. Powodem może być również dotychczasowa porażka w sprawie Ukrainy. To również porażka w sprawie Izraela - w ostatnich tygodniach widzimy, że świat, łącznie z Europą, nawet największymi sojusznikami Izraela, odwraca się od tego państwa. W obydwu tych konfliktach, które Trump buńczucznie zapowiadał, że rozwiąże, do tej pory ponosi porażkę.

Rozmawiamy dzień przed spotkaniem Trumpa i Putina na Alasce** [spotkanie miało miejsce 15 sierpnia - red.]. Czy prezydent USA oddziela swoją aktywność na polu międzynarodowym (na przykład wojny handlowe) od spraw wewnętrznych w Stanach Zjednoczonych? Czy nie chce, aby informacje o tych niepowodzeniach docierały do ludzi, aby ci skupiali się na tym, co dzieje się wewnątrz?

To jest ten sam fenomen, jaki mamy w Polsce. Ludzie wierzą swojemu charyzmatycznemu przywódcy. Do nich nie dociera nic poza przekazem Trumpa. Nie można przyjść z rocznikiem statystycznym i pokazać, że bezrobocie spada. Ci, którzy są zwolennikami Trumpa, poza 1-2 proc. elitą bardzo bogatych, nie są zainteresowani faktami. Słuchają opowieści i iluzji, które Trump im opowiada.

Jak taka postawa, oparta na iluzjach, wpływa na politykę globalną i rynki finansowe?

Czasem Trump mówi: "Niech się dzieje, co chce, to nie jest nasza sprawa". Innym razem zupełnie coś przeciwnego. To jest pozorna niekonsekwencja. Administracja w Waszyngtonie huśta światowymi rynkami finansowymi, a w tym samym czasie multimilionerzy na zapleczu zarabiają kolejne pieniądze. Może Trump na Alasce ogłosi, że odda część Alaski albo że na przesmyku Beringa będą budować jakieś firmy. I wtedy coś podskoczy na giełdzie albo coś spadnie? I jego koledzy zrobią wielki biznes. Na tym to polega. Nie mieliśmy w XX i XXI wieku żadnego lidera wielkiego kraju, który by się w ten sposób zachowywał wobec makrogospodarki światowej i finansów światowych. To jest po prostu gangsterskie zachowanie. I tyle.

Po destrukcji ładu i przewidywalności w polityce oraz gospodarce uda się to odbudować?

Decyzje i postępowanie Trumpa powodują, że różne średnie i wielkie mocarstwa mogą sobie pomyśleć, że nie ma już tego NATOwskiego żandarma. Oczywiście, mieszkańcy Ameryki Łacińskiej mają kompletnie inne zdanie od nas. Nigdy nie rozumieli, co Polacy widzą w Stanach Zjednoczonych i mają do tego powody. Ale do tej pory USA były przewidywalne. A teraz Trump nie jest przewidywalny, i my nie wiemy, co się będzie działo. I to jest ogromny koszt dla innych krajów i w ogóle dla świata. Nieprzewidywalność jest kosztem.

Wymyśliliśmy w naszej kulturze instytucje, rozumiane antropologicznie, czyli mamy pewne powtarzalne reguły postępowania. Kiedy tego zaczyna brakować, koszt wkładany w to, żeby próbować domyślić się, co się będzie działo, jest niesłychanie wysoki. Ten koszt ponosimy wszyscy.

***

* Prof. dr hab. Radosław Markowski - politolog, socjolog, kierownik Centrum Studiów nad Demokracją na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Specjalizuje się w porównawczych naukach politycznych oraz socjologii polityki. Bada wybory, zachowania wyborcze, demokrację i systemy partyjne. Kierownik "Polskiego Generalnego Studium Wyborczego".

** O szczycie na Alasce piszą dziennikarze Gazeta.pl: Marcin Kozłowski oraz Magdalena Bojanowska.

Przeczytaj źródło