Broń dalekiego zasięgu ma odstraszać Rosję
"Chcemy mieć stałą możliwość nie tylko walki na własnym obszarze, ale też narażania atakującego na ryzyko konieczności obrony na jego terytorium" - podkreślił Claesson w wywiadzie dla agencji prasowej TT.
Dodał, że Szwecja musi mieć zdolność uderzenia na przykład w obiekty związane z logistyką.
Głównodowodzący szwedzkiego wojska nie wymienił konkretnych systemów broni dalekiego zasięgu, jakie chce pozyskać szwedzkie wojsko. Sprecyzował, że chodzi o zasięg od 150 do 500 km. Należący do Rosji obwód królewiecki znajduje się 270 km na południe od szwedzkiej wyspy Gotlandia.
TT przypomina, że parametry spełnia m.in. amerykański system artyleryjski HIMARS o zasięgu 300 km. W maju żołnierze USA testowali użycie tego rodzaju wyrzutni na poligonie pod Visby na Gotlandii. W ub.r. podobne ćwiczenia odbyły się w archipelagu sztokholmskim.
Haubice Archer mają zbyt mały zasięg
Dotychczas siły zbrojne Szwecji dysponowały haubicami Archer o zasięgu od 30 do 50 km, pozwalającymi głównie na obronę własnego kraju, a nie atak na cele na terytorium wroga. Obecnie szwedzkie siły zbrojne dokonują procedury wyboru odpowiednich systemów dalekiego zasięgu. Zamówienie ma być złożone jesienią, a broń mogłaby zostać dostarczona w ciągu dwóch-trzech lat.
Szwecja chce odgrywać bardziej aktywną rolę
Według Claessona dzięki nowym zdolnościom obronnym jego kraj "może odegrać znacznie bardziej aktywną rolę w odstraszaniu NATO, niekoniecznie w Szwecji, ale być może w Finlandii lub w krajach bałtyckich".
W tym tygodniu Claesson odwiedził przywróconą w 2018 r. jednostkę wojskową na Gotlandii, zapowiadając dalszą militaryzację tej strategicznie położonej na Bałtyku wyspy. Premier Szwecji Ulf Kristersson ogłosił zakup niemieckiego systemu obrony powietrznej IRIS-T SLM, mającego ochraniać Gotlandię przed dronami, samolotami i pociskami manewrującymi.
Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)