Nastolatki i praca. "Chcę zarabiać dużo i się nie męczyć"

12 godziny temu 396
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Nastolatkowie powątpiewają, czy dadzą sobie radę w pracy dorywczej, na wolontariacie lub kiedy życie zmusi ich do zarabiania na siebie. Boją się, że brakuje im umiejętności, ktoś ich oszuka – nie zapłaci czy wykorzysta. Albo że wszystkiego będą musieli nauczyć się sami. O tym, z czego wynika takie myślenie i co doświadczenie pracy może dać nastolatkom – mówi psycholożka Julia Książek.

Julia Książek: Kara. Ale też nuda i męczarnia.

– Za dorosłość, którą kojarzą z pracą. Duża część młodych najchętniej uniknęłaby i jednego, i drugiego. Kiedy jednak myślą o pracy – obojętnie, czy dorywczej, czy nieco bardziej stałej – stwierdzają w pierwszej kolejności: "Chcę zarabiać dużo i się nie męczyć". Najlepiej jeszcze, jeśli będzie ona prestiżowa. Niestety, obecnie mniejsze znaczenie ma to, czy praca jest twórcza, rozwija i wnosi coś do społeczeństwa.

– Młodzież sama do nich nie doszła. Czują na sobie ogromną społeczną presję typu: osiągnij sukces albo zostań nieszczęśliwym nikim. Czasami słyszę w gabinecie, że niby rynek jest dzisiaj szeroki, pełen możliwości. Jednak rzeczywistość okazuje się inna – młoda osoba bez doświadczenia ma trudności w znalezieniu pierwszej pracy, a dużo sektorów jest zajętych przez poprzednie pokolenia, co utrudnia przebicie się. Na przykład młodzi informatycy wspominają w gabinecie, że obecnie na jeden etat w tej profesji czekają setki kandydatów.

– Nastolatkowie często słyszą od rodziców, że mają iść do liceum, a później na studia. Że technikum czy szkoła zawodowa oznaczają zmarnowane życie. Studia z kolei mają gwarantować lepsze i stabilniejsze. Ostatnio siedemnastolatka powiedziała mi, że jak ktoś nie wie, na co ma iść, to idzie na ekonomię. Innym razem usłyszałam od załamanego siedemnastolatka: "Nie wiem, co ze sobą zrobić. Chyba więc muszę zostać bogaty". Zapytałam, co się kryje za tą wizją. "Bezpieczeństwo i stabilność. Bo może i nie będę miał celu w życiu, ale chociaż nie będę martwić się o kasę". Duża część młodzieży wierzy, że jeśli pracować, to tylko za duże pieniądze. Inaczej jesteś frajerem i dajesz się wykorzystywać.

– W aspekcie pracy młodzi wzorują się często na influencerach, którzy albo promują inwestycje w kryptowaluty, albo opowiadają o zarabianiu na sławie i lekkim, przyjemnym życiu. Internetowi idole rzadko mówią: "Inwestuj we własny rozwój i nowe umiejętności, ucz się, zdobywaj doświadczenie i poznawaj siebie". Często swoim zachowaniem wysyłają komunikat: "Da się zdobyć wszystko bez większego wysiłku. Trzeba tylko wiedzieć jak. Być sprytniejszym od reszty".

Nastolatkowie są bombardowani podobnym przekazem, co z kolei wykrzywia ich obraz siebie i rzeczywistości. Z jednej strony tworzy presję wielkich osiągnięć, a z drugiej wabi obietnicami lekkiego, wygodnego życia. Wystarczy tylko wstawać wcześnie rano i bardzo czegoś chcieć, a zostanie się milionerem.

– Niestety wierzą. Kiedy zaś zderzają się z rzeczywistością, przychodzi rozżalenie. Nagle nie jest tak łatwo jak w internecie. Nie jest, bo mało kto w sieci opowiada szczerze o kulisach swojej zawodowej drogi. Albo że pomagali mu rodzice. Nastoletni widzowie, którzy próbują potem swoich sił na rynku pracy i nie dają sobie na nim rady, uznają siebie za życiowych nieudaczników. Czasami nawet stwierdzają: "Mam wywalone. Nie będę niewolnikiem w jakiejś zwyczajnej pracy. Oszukam system!".

– Tak, a nie jest to łatwe. Dorośli wymagają od młodych poważnych deklaracji. Ale często nadal traktują ich jak dzieci, które mimo piętnastu lat nie mogą wrócić same ze szkoły. Młodzież gubi się w tej rozbieżności. Czuje się przez nią nieprzygotowana na poważne życiowe wybory, trudności, niebezpieczeństwa. Dla wcześniejszych pokoleń pełnoletność często oznaczała wyzwolenie. Dziś dla nastolatków to koniec życia. Nic, tylko "kłaść się do grobu". Bo praca jest więzieniem i karą. Lepiej uciekać, niż dać się w to złapać.

– Nie do końca. To akurat przykład, kiedy pacjent próbuje obrócić coś w żart, ale pod spodem skrywa ogromny lęk.

– Najlepiej odnajdują się uczniowie szkół, w których są obowiązkowe praktyki zawodowe. Dzięki nim czują się nieco pewniej. Natomiast pozostali nastolatkowie, którzy przykładowo pracują dorywczo w wakacje, często wspominają o rozgoryczeniu. Myśleli, że nauczą się czegoś nowego, ale nierzadko stają się tanią siłą roboczą i spotykają się z wykorzystywaniem lub ignorowaniem ich z racji wieku.

Tak to odbierają. Młodzi podkreślają jeszcze, że nawet jeśli cokolwiek zarobią, to i tak jest tego niewiele. Najczęściej pracy dorywczej podejmują się nastolatkowie z mniej zamożnych rodzin. Są przyzwyczajeni do tego, że trzeba ciężko pracować i przynieść pieniądze do domu. Wiedzą, że jeśli chcą coś mieć, muszą na to zarobić. Często pomagają rodzicom, by ich odciążyć, ale mają wtedy zbyt mało czasu na bycie dzieckiem.

– Tak, i to często w mało "prestiżowych" zawodach, na co inni nastolatkowie nie zawsze patrzą z przychylnością. Dla młodzieży wartościowe jest dzisiaj zarabianie jako raper albo influencer, robiący live’y, rolki, streamy. Niecałe dziesięć lat temu zaczął kiełkować nawet pewien trend wśród nastolatków i młodych dorosłych. Chodziło w nim o to, aby się maksymalnie dorobić – nie zawsze w legalny sposób – do trzydziestki bądź czterdziestki. A potem? Tak zwana "wczesna emerytura" i korzystanie z życia w pełni.

– Pewnie, że są leniwi. Na pewno znajdzie się wśród nastolatków ktoś bardziej leniwy, natomiast uważam, że oni są po prostu bardzo zalęknieni. Powątpiewają, czy dadzą sobie radę w pracy dorywczej, na wolontariacie lub za kilka lat, gdy życie zmusi ich do zarabiania na siebie. Młodzi boją się, że brakuje im umiejętności, ktoś ich oszuka – tu nie zapłaci, tam wykorzysta. Albo że wszystkiego będą musieli nauczyć się sami, bo bardziej doświadczeni pracownicy nie wprowadzą ich w strukturę firmy. Być może z obawy, że ktoś mniej doświadczony zajmie ich miejsce. Przecież młodszy oznacza więcej energii i produktywności, często za niższą stawkę.

– W pewnych obszarach na pewno. I nie chodzi tu tylko o rodziców. Są nastolatkowie, którzy podziwiają zawodowe osiągnięcia rodziców, wzorują się na nich i chcą być jak oni. Ale są też młodzi, którzy widząc, co stoi za sukcesem matki i ojca – m.in. ich nieobecność w domu, zbyt małe zaangażowanie w wychowanie – mają o to żal. Zdarza mi się słyszeć od młodych osób zdania typu: "Nie chcę być pracoholikiem jak mój tata" albo: "Nie zamierzam zasuwać na dwa etaty jak moja mama". Bo może mają najdroższe telefony, markowe ubrania i co dzień są podwożeni do szkoły, ale orientują się, że praca w jakiś sposób zabrała im rodziców, przez co kojarzą ją negatywnie. Poza tym, w takich "ambitnych" rodzinach młody człowiek bywa projektem dorosłych. Ma zapewnione wszystko w zamian za bardzo dobre oceny i chodzenie na dodatkowe zajęcia. Tymczasem ten "projekt", który potem zamierzamy wypuścić w świat, choćby do pracy, jest przerażony.

– Tym, że może i w teorii jest mocny, ale w praktyce nic nie wie. Nie ma doświadczenia, bo ciągle tkwił pod kloszem dorosłych albo oczekiwano od niego głównie dobrych wyników. Młode osoby myślą wtedy: "Skoro nastoletniość okazuje się tak trudna, to praca czy dorosłość muszą być jeszcze gorsze!". W rozmowach z nimi często pojawia się temat, że praca na pewno jest dużo straszniejsza niż szkoła. Trudno im uwierzyć, że wcale nie musi tak być. Praca przecież nie wiąże się z zadaniami domowymi czy klasówkami co dwa dni. Jeśli chcą mieć dobre wyniki w szkole, muszą "pracować" praktycznie cały dzień. Po pracy większość ludzi natomiast może mieć już czas wolny.

– Rzadko.

– Mają ku temu zbyt mało okazji. Czasem dorośli utrudniają im podjęcie pracy. Wielu dorosłych opowiada o tym, szczególnie w internecie, że praca to znój, wysiłek ponad życie, brak snu, frustracja, wieczne niezadowolenie. Straszą też byciem wykorzystywanym. Młodzież dochodzi więc do wniosku, że praca jest czymś, co im potencjalnie zagraża. Na pewno nie pomaga też traktowanie starszych nastolatków jak kilkulatków. Z jednej strony chroni się ich, z drugiej – odbiera ogrom ważnych życiowo doświadczeń.

– Tak, ponieważ w kwestii pracy rodzice często projektują swoje obawy na dzieci. To nie młodzi boją się wyjechać w wakacje i dorobić. To rodzic martwi się, czy w tej pracy nie stanie się im nic złego. Nastolatek chłonie ten niepokój. Przez niego świat wydaje mu się niebezpieczną dżunglą, gdzie wygrywają silniejsi. Woli zatem nie zanurzać się w niego i nie opuszczać domu. Ale im dłużej opóźnia ten proces, tym ma mniej praktyki. A tuż za rogiem coraz bardziej czai się dorosłość, w której będzie wymagało się od młodej osoby większej odpowiedzialności. Jeśli zatem do tej pory nie miała okazji odkrywać jej w sobie, życie potem nagle zmusi ją do skoczenia na głęboką wodę. Taką, w której jeszcze nigdy nie pływała.

Spotkałam kiedyś dziewiętnastolatkę, która broniła się przed pójściem do pracy: "Co ja będę robiła w niej tyle czasu? Jak ja tam wysiedzę?". Spróbowała jednak i okazało się to dla niej cennym, budującym doświadczeniem. Na pewno nie tak strasznym, jak to sobie wyobrażała. Bywało nawet, że z przyjemnością zostawała po godzinach, ponieważ chciała dokończyć swój projekt.

– Na pewno potwierdzenie tego, że potrafią być sprawczy, kreatywni, samodzielni i elastyczni. Rzeczy, których braku tak bardzo się obawiają. Młodzi naprawdę potrafią poradzić sobie w wielu okolicznościach. Fakt, wielu z nich powtarza: "Naszym jedynym celem w pracy są pieniądze", ale w rzeczywistości oni także potrzebują czuć, że mają wpływ na siebie, innych czy środowisko. To zaś może im pomóc w walce z lękiem, bo wreszcie będą oddziaływać na świat, a nie tylko mu się poddawać i czekać, co przyniesie następny dzień.

– Nastoletniość jest nadal okresem, w którym ważną rolę odgrywają radość, zabawa, eksperymenty. Praca, zwłaszcza stała, może to jednak trochę utrudniać. W dodatku młodych pracowników nie traktuje się najlepiej. Dlatego istnieje prawdopodobieństwo, że ich pierwsze doświadczenia nie będzie najmilsze.

– Małymi krokami. Jeśli nastolatek chciałby podjąć pracę, niech poszuka jej najpierw w wakacje, gdy ma więcej wolnego czasu. Ona nie musi od razu trwać dwa miesiące. Czasem wystarczy kilka dni, żeby sprawdzić, czy to dla mnie i czy sobie poradzę. Nie musi to być coś dużego, o wielkim znaczeniu dla późniejszej kariery zawodowej. Często bardziej praktyczne zajęcia okazują się najlepsze. Młodzi uczą się prostszych rzeczy, które będą mogli nawet wykorzystać w swoim życiu, ale też jest to dobra okazja do sprawdzenia swoich kompetencji.

– Dlaczego tak pan uważa?

– Jeśli praca nie jest ekstremalna, tylko dostosowana do warunków nastolatka – jego wieku, sił i umiejętności – to może być bardzo rozwijającym doświadczeniem w jego życiu.

– A to błąd, bo nawet osiemnastolatek wciąż potrzebuje wprowadzenia go w nieznany obszar życia. Bez tego młodzi często reagują lękiem. Dorosłym nieraz brakuje jednak na to czasu, cierpliwości, zrozumienia. Wystawiają nastolatków, którzy do tej pory byli traktowani jak dzieci, do radzenia sobie w dorosłym świecie. Dlatego tak często ci z niego uciekają. Tymczasem dorośli, widząc tylko powierzchnię danego problemu, stwierdzają: "Jacy młodzi są dzisiaj roszczeniowi. Dużo by chcieli, ale robić im się nie chce i nie za wiele potrafią". Jeśli mówimy w ten sposób, w rzeczywistości stwarzamy błędne koło. Walczymy z ogniem, który sami rozniecamy. Po prostu nadal zdarza się nam zapominać, że nastolatkowie są zależni od nas. I mamy ogromny wpływ na ich rozwój.

– Niektórzy z nas uważają, że młodzi nie mają ambicji, są leniwi. Tymczasem oni potrafią o siebie zadbać. Jeśli w pracy dorywczej szef nie wypłaca im wynagrodzenia, szybko to sygnalizują. Dla nich to ewidentne nadużycie, czerwona flaga, a dla wielu zapracowanych dziś pokoleń – niestety norma. Nastolatkowie już teraz podkreślają, że firma to nie rodzina, tylko miejsce, gdzie mogą albo będą mogli zarobić. Oni nie żyją wyłącznie po to, aby całe swoje życie poświęcić pracy. I myślę, że może być to bardzo cenna lekcja. Ale tym razem dla nas, dorosłych.

Julia Książek — absolwentka filozofii, psycholożka i psychoterapeutka psychoanalityczna w trakcie szkolenia. Naukowo interesuje się psychosomatyką, zaburzeniami osobowości, zaburzeniami z obszaru psychotycznego i filozofią kultury. Pracuje z dorosłymi i młodzieżą. Doświadczenie zdobywała w pracy na Oddziale Leczenia Nerwic, a także w telefonie zaufania. Od kilku lat prowadzi swój gabinet w Centrum Zdrowia Psychicznego "Gabinet Afekt"

Nie potrafią żyć solo, skaczą z relacji w relację. Paulina trzyma jednego faceta w zapasie, ale jej nie kręci

Czterdziestka była dla Ewy magiczną granicą. "Sięgnęłam po marzenia"

Przeczytaj źródło