Koniec z przewlekłymi procedurami
Obecnie zgodnie z prawem, instalacja punktu ładowania o mocy mniejszej niż 11 kW w bloku z więcej niż trzema lokalami wymaga zgody zarządu wspólnoty lub spółdzielni. Przed wydaniem takiej zgody zarządca musi zlecić ekspertyzę techniczną w ciągu 30 dni od złożenia wniosku.
Problem w tym, że w praktyce te terminy często nie są dotrzymywane. Jak wskazują autorzy projektu deregulacji, brak przepisów umożliwiających egzekwowanie tego obowiązku skutkuje powtarzającymi się przypadkami opóźniania procesu, niezlecaniem ekspertyzy lub wydawaniem odmów instalacji, mimo że nie ma żadnych przeciwwskazań technicznych.
Nowe przepisy mają to zmienić poprzez:
- Skrócenie terminu na zlecenie ekspertyzy z 30 do 21 dni.
- Możliwość samodzielnego zlecenia ekspertyzy przez wnioskodawcę po bezskutecznym upływie terminu.
- Obowiązek zapewnienia wykonawcy dostępu do dokumentacji technicznej budynku.
Ministerstwo pierwotnie chciało jeszcze więcej
Początkowo resort proponował skrócenie terminu do 14 dni, ale po konsultacjach zgodził się na kompromisowe 21 dni. Utrzymania 30-dniowego terminu domagał się m.in. Związek Powiatów Polskich, argumentując, że w przypadku publicznych zasobów mieszkaniowych dodatkowe wymogi formalne mogą wydłużyć proces.
“Trzeba mieć na uwadze, że w przypadku „publicznych” zasobów budynkowych tego typu zlecenia mogą być obwarowane dodatkowymi wymogami. Termin 21-dniowy na pewno jest lepszy niż pierwotne 14 dni” – ocenia Adrian Pokrywaczyński z Związku Powiatów Polskich.
MSWiA ostrzega przed pożarami elektryków
Nie wszystkie ministerstwa są zadowolone z proponowanych zmian. MSWiA postulowało, aby ekspertyza była uzgadniana z rzeczoznawcą do spraw zabezpieczeń przeciwpożarowych. Chodziło o specyfikę pożarów pojazdów elektrycznych, które mogą wpływać na ewakuację i działania ratownicze.
Ministerstwo Klimatu odrzuciło jednak ten postulat, argumentując, że wprowadzenie takich formalności byłoby sprzeczne z celem deregulacji i prowadziłoby do istotnego zwiększenia kosztów oraz wydłużenia całego procesu.
Wiceminister klimatu Krzysztof Bolesta wskazuje, że przepisy prawa budowlanego i regulacje dotyczące ochrony przeciwpożarowej już obecnie przewidują stosowne mechanizmy zapewniające bezpieczeństwo.
Kto zapłaci za ekspertyzę?
Resort rozważał również, czy to wnioskodawca powinien od razu dołączać ekspertyzę do wniosku. Ostatecznie uznano, że takie podejście byłoby nieproporcjonalne do skali inwestycji. Indywidualni mieszkańcy nie mają bowiem swobodnego dostępu do dokumentacji technicznej budynku, co utrudniałoby lub wręcz uniemożliwiało samodzielne zlecenie rzetelnej ekspertyzy.
Dodatkowo istniałoby ryzyko powielania kosztów przez różnych wnioskodawców oraz obciążania mieszkańców nadmiernymi wydatkami, nieadekwatnymi do skali inwestycji.
Ubezpieczyciele też mają zastrzeżenia
Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego zwraca uwagę na kwestie odpowiedzialności za szkody związane z eksploatacją punktów ładowania. Jak wskazuje prezes PZPM Jakub Faryś, istotne jest pytanie o odpowiedzialność w przypadku instalacji punktu ładowania przez osobę działającą bez zgody zarządcy nieruchomości.
Dodatkowe obawy budzą rosnące stawki ubezpieczeniowe oraz wzrost kosztów zarządzania nieruchomością wynikający z instalacji punktów ładowania służących wyłącznie określonym mieszkańcom.
Czy to wystarczy do przełomu?
Proponowane zmiany to krok w dobrym kierunku, ale czy rzeczywiście przyspieszą rozwój elektromobilności w Polsce? Skrócenie terminu z 30 do 21 dni oraz możliwość samodzielnego zlecenia ekspertyzy to pozytywne zmiany, ale kluczowe będzie ich praktyczne wdrożenie.
Czytaj też: Norwegia bije kolejny rekord elektromobilności. 97% nowych aut to elektryki
Projekt trafił już pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów i jego przyjęcie może nastąpić w najbliższych miesiącach. Dla właścicieli elektryków mieszkających w blokach może to oznaczać łatwiejszy dostęp do ładowania w domu – ale diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach.