Wieczór 25 czerwca 1998 r. Po wizycie u znajomych generał Marek Papała rusza na Dworzec Centralny, aby odebrać matkę. Pociąg ma duże opóźnienie, więc były szef polskiej policji wraca do domu, aby się odświeżyć. Wiedząc, że być może będzie musiał wracać na stację, auto parkuje na parkingu pod blokiem przy Rzymowskiego 17. Jest około godziny 22.
Kiedy wysiada z auta, nieznany sprawca oddaje do niego celny strzał z broni kalibru 7,62. Pocisk trafia byłego szefa policji w czoło i zabija na miejscu, morderca ucieka z miejsca zdarzenia. Pierwsza przy generale jest jego żona, która dziesięć minut wcześniej wyszła z mieszkania, aby wyprowadzić psa. Małgorzata Papała rusza do sąsiadów, by wezwać pomoc. "Przybiegła, żeby zadzwonić na pogotowie. Przyjechało bardzo szybko. Wybiegłem na zewnątrz, ale tam już było kilka osób z naszego budynku. Nie chciałem podchodzić, pan Marek był chyba w samochodzie" – powie "Życiu Warszawy" Zbigniew Świniarski, dozorca.