Jak powinien wyglądać polski podatek cyfrowy? "Trzeba zrobić pierwszy krok"

20 godziny temu 8

Wstępnie podatek cyfrowy w Polsce ma wynosić 3 proc. i obejmie firmy, które przekroczą 750 mln euro rocznego globalnego przychodu. 2-3 procentowe stawki obowiązują dziś w Wielkiej Brytanii (2 procent), Francji (3 proc.), Włoszech (3 proc.) czy Hiszpanii (3 proc.) i rekomenduje je Komisja Europejska. 

Na spotkaniu w Ministerstwie Cyfryzacji przedstawiciele Fundacji Instrat pokazali raport zawierający przegląd funkcjonujących już na świecie rozwiązań oraz rekomendacje do wprowadzenia tego typu podatku w Polsce w oparciu o podatek 3 proc., 4,5 proc. oraz 6 proc. Stawka 3 proc., do jakiej wstępnie przymierza się resort cyfryzacji, dawałaby 1,7 mld zł wpływów do budżetu w 2027 roku, w 2028 r. – ponad 2 mld zł, w 2029 r. – 2,5 mld zł, a w 2030 r. – ponad 3 mld zł.

Zuber: Dobre i 3 procent, zacznijmy od czegokolwiek

To dużo czy mało? Zapytaliśmy o to Marka Zubera, ekonomistę i analityka rynków finansowych, eksperta Akademii WSB.

– 1,7 mld to nie jest dużo dla budżetu, ale zacznijmy od czegoś innego. Oczywiście big techy od razu będą protestować, że wzrosną koszty usług, ale trzeba zrobić pierwszy krok. Wielkie firmy takie jak Facebook czy Google nie łamią prawa, ale postępują nieetycznie, bo podatek od zysku płacony jest w Irlandii. A może dzięki wprowadzeniu podatku cyfrowego stanie się cud i big techy zaczną postępować bardziej etycznie? – mówi. 

– Jestem absolutnym zwolennikiem podatku cyfrowego. Musi być odpowiednio wymierzony, by jego koszty nie przeszły na klientów. Polska jako kraj musi też patrzeć na relacje z Donaldem Trumpem. Wiadomo, że wprowadzenie podatku cyfrowego wywoła krytykę i tezę, że to atak na gospodarkę USA. Musimy więc brać pod uwagę też relacje z ważnym partnerem handlowym i dlatego uważam, że 3 procent na początek to odpowiednia stawka, choć oczywiście nie oddaje straty, jaka wynika z tego, że big techy nie rozliczają się z dużej części działalności w Polsce – dodaje Marek Zuber w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. 

Oleszczuk-Zygmuntowski: podatek cyfrowy powinien wynieść 15 procent

Z kolei Jan Oleszczuk-Zygmuntowski z Polskiej Sieci Ekonomii jest zdania, że stawka podatku cyfrowego powinna wynieść 15 procent i nie powinniśmy bać się reakcji Donalda Trumpa.

– Trump wprowadził 15-procentowe cła na większość towarów importowanych z Unii Europejskiej, więc stawka w wysokości 3 procent – oczywiście popieram podatek cyfrowy nawet w takiej wersji – byłaby odebrana przez niego jako słabość, bo sam rozumie tylko język siły. Administracja Trumpa wypowiedziała Polsce wojnę handlową, więc powinniśmy odpowiedzieć w ten sam sposób. Nie jesteśmy kolonią, tylko suwerennym państwem – ocenia ekonomista w rozmowie z Wirtualnemedia.pl. 

Oleszczuk-Zygmuntowski, który uczestniczy w konsultacjach resortu cyfryzacji ws. podatku cyfrowego, uważa, że nawet jego niska stawka nie powstrzyma lobbystów big-techów od najwyższych form nacisku, by podatku cyfrowego nie wprowadzać.

– Tak działo się za rządów PiS, gdy wiceprezydent Mike Pence dziękował za wyrzucenie podatku cyfrowego do kosza. Ale dziś nawet Liberalni Demokraci w Wielkiej Brytanii mówią, że stawka podatku cyfrowego powinna być wyższa (obecnie wynosi 2 procent - red.) i chcą ją podwyższyć do 6 procent. Czyli nie należy się bać i Polska powinna od razu wystartować od 15 procent – przekonuje Oleszczuk-Zygmuntowski. 

Ekonomista dzieli się z nami przemyśleniami, na co mogłyby zostać przeznaczone pieniądze z podatku cyfrowego nałożonego na big techy w Polsce.

– Od lat proponujemy fundusz technologii, który wspierałby dotkniętych utratą pracy ze względu na rozprzestrzenianie się AI. To wszelkie zawody wymagające pracy z tekstem: prawnik, księgowy, dziennikarz czy grafik. I druga rzecz: wsparcie dla lokalnych alternatyw dla Ubera czy Glovo oferujących przewozy na aplikację czy dostawy jedzenia. W takich spółdzielniach mogłaby też uczestniczyć gmina, która wspierałaby zieleń miejską, ogrodnictwo czy sklepy komunalne – wylicza. 

Czy nie ma zagrożenia, że podatek cyfrowy mógłby objąć także firmy polskie czy płacące podatki w Polsce? – Propozycja Fundacji Instrat, na podstawie której będzie napisana ustawa, zakłada tarczę podatkową, czyli jeśli ktoś płaci CIT w Polsce, to podatek cyfrowy będzie pomniejszony o tę kwotę. Allegro nie zapłaci podatku cyfrowego, po płaci podatki w Polsce – mówi Oleszczuk-Zygmuntowski. 

Kossowski: Google i tak przenosi podatek na reklamodawców

Swoje uwagi do podatku przedstawił Związek Pracodawców Wydawców Cyfrowych, kóry również uczestniczy w konsultacjach. Wskazał m.in. na zakres podmiotowy podatku, konieczność zapewnienia, że giganci cyfrowi nie przerzucą go na usługobiorców oraz wymóg ustalenia, na co będą szły zebrane w ten sposób środki finansowe.

Czy są jakieś zagrożenia w wersji podatku cyfrowego, nad którym pracuje Ministerstwo Cyfryzacji? Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych:

– Nie widzę takiego zagrożenia w założeniach podatku, jakie ma resort. Pod warunkiem, że zostaną uwzględnione uwagi przedstawione w naszym stanowisku. Zobaczymy, co znajdzie się w szczegółowych zapisach. Ministerstwo Cyfryzacji zapowiedziało kolejne robocze spotkanie na wrzesień czy październik, wtedy może uda się wypracować więcej konkretów. Na razie założenia i deklaracje wicepremiera są dobre.

Kossowski dodaje, że jest istotne, by podatku cyfrowego nie płaciły takie firmy jak Wirtualna Polska, tylko ci, którzy powinni go zapłacić, czyli big techy takie jak Meta czy Google. Przypomnijmy, że prezes WP Holding Jacek Świderski ostatnio zwrócił uwagę na fakt, że polskie spółki zależne Google czy Facebooka płacą łącznie mniej podatku dochodowego CIT niż WP Holding.

– Patrzę na rozwiązania, które obracają się na niekorzyść firm, a dla big techów są w zasadzie neutralne. W Austrii podatek cyfrowy wynosi 5 procent. Google i tak przenosi go na reklamodawców. Klient widzi tę dopłatę, jak VAT. W takim modelu realnym płatnikiem byłby polski lokalny przedsiębiorca, korzystający z usług reklamowych Google. Nie taka jest idea tej daniny – wyjaśnia szef ZPWC.

– W przypadku dużych reklamodawców istnieje dodatkowo obawa, że będą próbowali koszty takiego podatku zrekompensować sobie "wymuszając" wyższe rabaty w lokalnych mediach. To też nie jest intencją Ministerstwa – tłumaczy Maciej Kossowski.

Nasz rozmówca przywołuje sytuację ze stanu Maryland, który jako pierwszy stan wprowadził w 2021 podatek od reklam. – Wpisał w ustawie zakaz przerzucania podatku na reklamodawcę. Organizacja Internet Association, reprezentująca Google, Amazona i Facebooka, protestowała wówczas, ale Maryland postawił na swoim. I to jest przykład przepisów, które powinny być wprowadzone w polskich warunkach – tłumaczy prezes ZPWC w rozmowie z Wirtualnemedia.pl.

Czy propozycja, by podatek cyfrowy zapłaciły te podmioty cyfrowe, których roczne przychody globalne przekraczają 750 mln euro, jest odpowiednia? Pamiętajmy, że obejmie nie tylko media, ale branżę ecommerce, czyli takie spółki jak Uber, Glovo czy Booking, ale także chińskich gigantów jak Temu czy Shein.

– Ta kwota pojawiła się już w 2015 roku w dyskusji na temat globalnego podatku cyfrowego. Unia Europejska zapisała 750 mln euro w rekomendacji w 2018 roku. Tylko czy 7 lat później to wciąż odpowiednia kwota? Niektóre korporacje przez ten czas zwiększyły przychody 2-3 razy. Jeśli zostawimy taką kwotę, bez dodatkowych kryteriów, których wprowadzenie postulujemy, to podatkiem mogą być objęte lokalne lub międzynarodowe firmy, które są obecne na rynku, tworzą miejsca pracy i płacą podatki w Polsce. Zaprezentowana koncepcja wprowadza zabezpieczenia w postaci odliczenia od CIT, ale uważamy, że warto uzupełnić te kryteria – zauważa Kossowski.

Nasz rozmówca zwraca uwagę, że media, które są na pierwszej linii frontu w walce z dezinformacją są coraz droższym w utrzymaniu biznesem. Po drugiej stronie mamy gigantów technologicznych, którzy z jednej strony żerują na treściach wydawców rozwijając swoje systemy sztucznej inteligencji, nie czują się odpowiedzialni za udostępniane treści i równocześnie uciekają do jurysdykcji podatkowych o niskiej stawce opodatkowania w celu minimalizacji obciążeń fiskalnych w krajach, w których generują istotną część swojej wartości. 

Dlatego rekomendujemy, by pieniądze z podatku cyfrowego były przeznaczone na konkretne cele, w tym na rozwój mediów lokalnych, czy organizacje, które walczą z dezinformacją w sieci. Bo problem dezinformacji powiązanej z AI jest krytyczny – podsumowuje nasz rozmówca.

Przeczytaj źródło