Zbigniew Ziobro mawiał, że "miękiszon to ten, który poddaje się wtedy, kiedy można walczyć". Prezydent RP usunął się w cień w kluczowym momencie nie tyle ze strachu, ale w wyniku cynicznej kalkulacji. Wiele wskazuje na to, że od bardzo wymagającej i obciążonej ryzykiem wizyty u boku liderów Zachodu, woli pokazać się samotnie u boku Trumpa na początku września i odtrąbić tę wizytę jako "wielki sukces". Taką partyjną logiką nie kierował się w kwestiach bezpieczeństwa Polski poprzednik Nawrockiego, Andrzej Duda. Nie należałem nigdy do wielbicieli byłego prezydenta, ale uważam, że gdyby wciąż sprawował ten urząd, nie zabrakłoby go w poniedziałek w Waszyngtonie.