Data utworzenia: 21 sierpnia 2025, 14:47.
To miał być miły czas spędzony w Krakowie – zwiedzanie, odpoczynek i nocleg w komfortowym apartamencie. Niestety, zamiast spokoju pojawiła się panika i poczucie, że ktoś próbuje zwyczajnie wykorzystać turystów. Właściciel poprosił kobietę o odwołanie rezerwacji, a potem... przykra niespodzianka.
Jedna z naszych czytelniczek opisała sytuację, jaka spotkała ją na kilka dni przed wyjazdem do Krakowa. Pewnego ranka otrzymała wiadomość od właścicielki apartamentu, w której poinformowano, że doszło do "poważnej awarii" i obiekt musi być wyłączony z użytkowania. Poproszono ją o anulowanie rezerwacji. Kobieta, wierząc na słowo, kliknęła "anuluj", ponieważ miała możliwość bezpłatnego odwołania noclegu jeszcze tego dnia.
Właścicielka poprosiła o odwołanie rezerwacji. Turystka odkryła brzydki proceder
Skontaktowała się z nami czytelniczka, która zarezerwowała nocleg w Krakowie. Kilka dni przed wyjazdem zgłosiła się do niej sama gospodyni prywatnego apartamentu.
– Dzisiaj rano dostałam wiadomość przez Booking od właścicielki apartamentu. Napisała, że nie mogą nas przyjąć, bo wystąpiła poważna awaria i lokal musi być wyłączony z użytkowania. Poprosiła o anulowanie rezerwacji. Faktycznie miałam w systemie opcję bezpłatnej anulacji do godz. 18.00 tego dnia, więc – wierząc jej na słowo – kliknęłam "anuluj". Chwilę później zauważyłam, że te same apartamenty, w tym samym terminie, znowu pojawiły się w ofercie. Tyle że… droższe o 600 zł. Z ceny 870 zł podrosły do 1460 zł – powiedziała w rozmowie z "Faktem" zdegustowana turystka.
– Próbowałam się skontaktować z właścicielką – nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Po dwóch godzinach oferta w ogóle zniknęła, widniała informacja, że apartamenty są wyprzedane – dodała.
Ohydny proceder stał się normą. Tak niektórzy gospodarze traktują gości
Okazuje się, że nie jest to odosobniony przypadek, a raczej coraz popularniejszy proceder, którego dopuszczają się niektórzy wynajmujący swoje apartamenty. W szczycie sezonu, gdy ceny rosną, właściciele "zachęcają" gości do anulowania rezerwacji, podając czasem nieprawdziwe powody, takie jak awaria czy remont. Dzięki temu nie tracą pieniędzy – mogą natychmiast wystawić ten sam nocleg w wyższej cenie.
Polityka Bookingu działa bowiem tak, że jeśli rezerwację anulowałby właściciel, to na jego koszt serwis musiałby znaleźć gościowi podobny nocleg w tym samym standardzie. Różnicę w cenie musiałby dopłacić gospodarz. Tymczasem kiedy to gość sam anuluje, wynajmujący nic nie ryzykuje. To właśnie dlatego pojawiają się takie "prośby" – a ich ofiarami padają niczego nieświadomi turyści.
Powędrowali do schroniska w Karkonoszach i zamarli. "Na naszych oczach jeden z panów..."
Południe Europy bez tłumów i upałów. Atrakcyjne oferty wakacji poza sezonem
Ceny na plażach przyprawiają o zawrót głowy. Za niektóre leżaki trzeba zapłacić nawet 5 tys. zł