Zakochał się w sądach i płacze. Tak Ateńczycy wpadli w sądomanię

1 tydzień temu 11
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

W ateńskim wymiarze sprawiedliwości brakowało instytucji, która byłaby odpowiednikiem naszej prokuratury. Państwo nie przeprowadzało własnego śledztwa w celu ustalenia stanu faktycznego, było jedynie arbitrem pomiędzy stroną skarżącą a pozywaną.

Skargę z powództwa prywatnego (dike) wnoszono do urzędnika. Robił to obywatel, który czuł się pokrzywdzony przez drugiego obywatela, a jeżeli ów pokrzywdzony nie miał pełni praw, jak kobiety, nieletni, niewolnicy czy metojkowie, musiał zdać się na opiekuna prawnego.

Drugi rodzaj spraw nazywał się graphe. W tej sytuacji jeden obywatel wnosił sprawę przeciwko drugiemu obywatelowi jako reprezentant interesu publicznego. Czynił to w przekonaniu, że pozywany działa przeciwko państwu, jego interesom lub instytucjom. Taką właśnie procedurę wszczęto przeciwko Sokratesowi.

Źródło: Wydawnictwo Agora

Przeczytaj źródło