Kampania goniła kampanię, afera aferę, kalumnie wręcz stały w kolejce do tego, żeby je ktoś wreszcie rzucił. Stawki były wysokie, walka trwała, mnożyły się zagrożenia oraz obietnice ocalenia. Jeszcze trzy tygodnie temu nie nadążałam z łapaniem wszystkich srok za ogon (chyba powinno być "za ogony", skoro sroki występują w liczbie mnogiej, ale pewnie tak się już utarło i nie warto się kłócić). Wszystkiego było tak dużo, że mózg uszami wyciekał z napięcia i zupełnie nie wiedziałam, co czytać, czego słuchać, na co zwrócić uwagę najpierw.
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Kiedyś to było życie! Człowiek się rano budził, a tu telefon rozgrzany od wiadomości, telewizor sam się włączał, a radio nie chciało przestać gadać. Szokujące doniesienia z ostatniej chwili nachalnie pchały mi się do mózgu, wrzeszcząc najgłośniej, jak tylko potrafiły, żeby się przebić przez zbędny szum.