Wojskowy trafił na SOR z bólem brzucha i wielkim krwotokiem. Diagnoza "leżała" pod skrzepem krwi

1 dzień temu 3
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
  • Major Robert Ashdown był oficerem armii, który za tydzień miał wraz z córką wspiąć się na szczyt Kilimandżaro. Dotąd był zdrowy i silny, ale niepokoił go ból brzucha
  • Lekarka Rachel Clarke zbadała go i zdiagnozowała klasyczny "ostry brzuch", czyli napięty, twardy i wrażliwy na dotyk
  • "Za każdym razem, kiedy już się wydawało, że krwawienie wreszcie ustało, krew znów zaczynała się sączyć i w efekcie zalewać jamę brzuszną, a ja znów wydzwaniałam do banku krwi" — opowiada
  • Gdy pacjent zapytał lekarza, jakie są rokowania, ten odpowiedział: "Pewności mieć nie mogę, ale szacowałbym, że najwyżej parę dni"
  • Poniżej publikujemy fragment książki Rachel Clarke "Z ręką na pulsie", wydanej nakładem Wydawnictwa Feeria
  • Poznaj swój Indeks Zdrowia! Wystarczy, że odpowiesz na te pytania
  • Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

"Ktokolwiek inny już by krzyczał"

Na jednym z moich dyżurów na Oddziale Chirurgii Ratunkowej zjawił się ktoś, czyja wojskowa precyzja zdawała się antytezą panującego wokół chaosu, smrodu i harmidru. Major Robert Ashdown był niedawno emerytowanym oficerem armii, który za tydzień miał wraz z córką wspiąć się na szczyt Kilimandżaro. Tego ranka obudził się z obezwładniającym bólem brzucha i pogotowie przywiozło go na oddział.

Teraz podczas badania stwierdziłam u niego klasyczny "ostry brzuch" – wyjątkowo wrażliwy na dotyk, a zarazem chroniony przez potwornie napięte mięśnie brzuszne, co sugerowało, że źródłem podrażnienia w jamie brzusznej jest krew lub infekcja. Pod wpływem delikatnego nacisku cicho wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby. Ktokolwiek inny już by krzyczał. Zupełnie jakbym dotykała desek parkietu.

– Strasznie przepraszam – powiedziałam. – Muszę to zrobić, aby postawić diagnozę.

– Niech pani robi, co pani musi – polecił. – Proszę kontynuować.

Nienagannie ubrany major, przy którego posturze ktoś stojący na baczność wyglądałby na zgarbionego, po raz pierwszy w życiu został przyjęty do szpitala. Pilna tomografia wykazała pokaźną ilość płynu w okolicach żołądka, a wyraźna anemia widoczna w badaniach krwi sugerowała, że płyn ten to niemal z pewnością krew. Poprzez wprowadzoną rurkę odciągnęliśmy mu jej całe litry; niemniej jednak – powoli, ale nieustająco – wciąż się zbierała. Za każdym razem, kiedy już się wydawało, że krwawienie wreszcie ustało, krew znów zaczynała się sączyć i w efekcie zalewać jamę brzuszną, a ja znów wydzwaniałam do banku krwi.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

"Obawiam się, że nic się nie da zrobić"

Przez cały ten czas żona i trzy córki majora Ashdowna w opanowaniu czuwały przy jego łóżku, wykazując się taką samą nienagannością i rezerwą. Żadna nie okazywała niepokoju ani strachu. Jako że wciąż nie byliśmy w stanie postawić diagnozy, mój konsultant nie miał wyboru i musiał zabrać pacjenta na blok.

Operacja wyjawiła kryjący się pod wielkim skrzepem krwi nowotwór żołądka, który zajął pobliskie naczynia krwionośne, powodując krwawienie zbyt obfite i rozproszone, aby dało się mu zaradzić. Nie pozostawało nic innego jak ściśle upchać jamę brzuszną gazą i ponownie ją zaszyć, tymczasowo tamując krwotok, a następnie zapewnić majorowi Ashdownowi komfort do czasu, gdy krwawienie powróci, co musiało nastąpić.

– Ile mi zostało? – zapytał tego wieczoru chirurga.

– Pewności mieć nie mogę, ale szacowałbym, że najwyżej parę dni. Tylko ucisk powstrzymuje krwawienie. Obawiam się, że nic się nie da zrobić.

Sytuacja miała w sobie coś wyjątkowo przerażającego. Major Ashdown, w pełni przytomny i opanowany, w stanie tylko lekkiego dyskomfortu wynikającego z nacięcia powłok brzusznych, stanął wobec faktu, że w nieokreślonym momencie w perspektywie dwóch czy trzech dni zacznie krwawić z guza, a kiedy to nastąpi, wykrwawi się na śmierć (...)

Później dowiedziałam się, że zmarł po dwóch dniach, otoczony rodziną, w prywatnym pokoju z widokiem na ogród hospicjum, gdzie trawę przychodziły dziobać bażanty.

Więcej historii pacjentów i doświadczeń Rachel Clarke przeczytasz w jej książce "Z ręką na pulsie", wydanej nakładem Wydawnictwa Feeria.

"Z ręką na pulsie" — okładka

"Z ręką na pulsie" — okładkaWydawnictwo Feeria

Przeczytaj źródło