– Rozmowy? My w ogóle nie rozmawiamy. Któregoś dnia zaczęłam nawet rano liczyć słowa, które padają między nami. Wytrzymałam do wczesnego popołudnia, bo to były tylko techniczne komunikaty w stylu: "Idziesz do biura czy pracujesz z domu?". Już nawet o zakupach nie rozmawiamy, jak ktoś coś potrzebuje ze sklepu, to albo sobie kupuje, albo wpisuje na kartkę, która jest przyczepiona do tablicy w kuchni – opowiada Iwona, dziennikarka z Katowic.
– Nasz związek opiera się na technicznych ustaleniach. Kto zrobi zakupy, kto wyjdzie z psami, kto zawiezie je na szczepienie, kto zorganizuje wyjazd na narty? Czasem pada pytanie, co u dzieci w szkole. Wszystko kręci się wokół rodziny – mówi Edyta, specjalistka od marketingu z Warszawy.