— Mam pudełko, w którym trzymam pamiątki po narodzinach dzieci. Kiedy wydaje mi się, że dłużej już nie wytrzymam, trzasnę drzwiami i nie wrócę, wyciągam je spod łóżka.
Dotykam bransoletek ze szpitala, pierwszej skarpetki, tak małej, że pasuje na mój kciuk. Oglądam zdjęcia — USG, moje z brzuszkiem z baby shower. Przez chwilę jest mi znów dobrze. Ładuję w ten sposób swoje matczyne akumulatory. Pocieszam się, że na chwilę jeszcze wystarczą — mówi Kamila z Gdańska, 34-letnia mama Zuzi i Janka.