Od 7 lipca wracają kontrole na granicach Polski z Litwą i Niemcami. Ta decyzja rządu jest odpowiedzią na nakręcaną przez prawicę narrację o rzekomym "kryzysie na granicy". Jednak jak wynika z danych otrzymanych przez Onet, liczba osób zawracanych przez Niemców na granicy wcale nie wzrosła w ostatnim czasie. Jedynym realnym kryzysem, z jakim mamy do czynienia, jest kryzys wizerunkowy rządu Donalda Tuska.
— Obserwowałem, jak cała ta operacja została wykonana. W miniony weekend politycy Konfederacji w programach publicystycznych i w mediach społecznościowych wywołali taki temat (..). I jednocześnie te straże, które do jakiegoś stopnia są związane z ruchami kibolskimi, z narodowcami, z Bąkiewiczem (...). Oni ruszyli na tę granicę, zaczęli też kontrolować kierowców, zachowywać jak straż obywatelska. I gdzie był rząd? — pytał retorycznie Andrzej Stankiewicz.
— Ja też nie mam wrażenia, żeby rząd skutecznie wyszedł z tego problemu. Wczoraj rozmawiałem z politykiem Platformy, który mówił tak: "No i co z tego, że my wzmacniamy kontrole? Co z tego, że prokuratura będzie prowadziła śledztwo w sprawie tego, co się stało na moście w Słubicach? Skoro taki Bąkiewicz skoczył do funkcjonariuszy straży, to powinien być po prostu skuty, powalony na ziemię" — mówił Kamil Dziubka.