Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Kiedyś początek wakacji oznaczał, że życie zwalniało. W kinach zero premier, niektóre teatry wręcz zamknięte na głucho, podobnie jak Sejm. Było trochę jak w pięknym skeczu tzw. młodego Stuhra: siedzimy, nic się nie dzieje.
Media, siłą rzeczy, też przechodziły na styl letni. Radiowa jedynka w latach 70. szukała tzw. Paskudy w Zalewie Zegrzyńskim. Dwie-trzy dekady później w cenie były wygniecione kręgi w zbożu, co miało być niezbitym dowodem na lądowanie UFO. Reporterzy ruszali na targowiska, by sprawdzać ceny warzyw i owoców, a społeczeństwo emocjonowało się pochodem sinic, zamykających kolejne kąpieliska. No i żelaznym tematem były komary.
Do Paskudy wracając na chwilę – pewnie zaraz w komentarzach czujni Czytelnicy wypomną, że “Fakt” też miał swoją Paskudę, czyli wieloryba Lolka, który Wisłą dopłynął aż do Warszawy. Owszem, był taki serial. Ale nie w sezonie ogórkowym, tylko w kwietniu.
Medialne, letnie uśpienie zawdzięczaliśmy też politykom. Nie było wtedy social mediów i komórek, zatem politycy nie tłukli się ze sobą na okrągło, tylko właśnie latem dawali narodowi odpocząć od siebie. A naród leżał na plaży za parawanem i słuchał z radiowęzła „Lata z radiem”. Cisza, spokój, dmuchawce, latawce, wiatr.
Zresztą w jednym bardzo ważnym polityku jeszcze do niedawna taka myśl chodziła po głowie, że jeśli rząd chce wprowadzić w życie coś, co może oburzyć ludzi, to najlepiej latem. No bo właśnie latem wyborcy nie mają głowy do polityki i mogą się nie zorientować, że władza zrobiła im coś wbrew. Najbliższe otoczenie zebrało się jednak na odwagę i wytłumaczyło liderowi, że to już tak nie działa, że świat przyspieszył.
No właśnie, przyspieszył. I skasował sezon ogórkowy w mediach. A może nie tyle przyspieszył świat, co obieg informacji i to, jak i czym je konsumujemy.
Tego lata szczególnie nie liczyłbym na to, że będzie spokojniej w mediach. Nie widać końca wojny na Ukrainie. Do tego tylko patrzeć, kiedy Trump da sygnał do ataku na Iran.
A w Polsce? Proszę państwa, lista tematów, które ogórkowymi nie są, jest długa. Zaczniemy od polityki, bo przecież czeka nas serial pod tytułem „Rekonstrukcja rządu”. Nowy rzecznik prasowy będzie miał porządny chrzest bojowy.
W sierpniu do pracy zacznie chodzić nowy prezydent i też zapewne będzie chciał mocno wkroczyć na scenę polityczną. Ale zanim wejdzie, to będzie ogłaszał kolejne personalne transfery do swojej kancelarii.
Druga telenowela z wieloma odcinkami to „Prezes PZPN wybiera nowego trenera kadry”. Prawdopodobnie Kulesza już wie, kto nim zostanie, ale będzie chciał udowodnić, że się zastanawia nad różnymi wariantami. Liczba przecieków do sportowych mediów zapewni kibicom rozrywkę na najwyższym poziomie.
Jedno jest pewne, na nowego trenera będzie się musiał zgodzić Robert Lewandowski, no bo przecież nie po to wyrzucił z roboty Probierza, żeby teraz mu podskakiwał jego następca.
Będzie też temat, który akurat wypełnia znamiona idealnego materiału na sezon ogórkowy. To paragony grozy, czyli liczne i wołające o pomstę do nieba dowody na to, jak turyści są obdzierani ze skóry, zamawiając w turystycznych miejscowościach flądrę z frytkami czy gofra z bitą śmietaną.
I tylko kleszcze nie poddają się prawom rynku medialnego. Grzegorz Zasępa, redaktor naczelny “Super Expressu”, powiedział kiedyś, że sezon ogórkowy uważa za otwarty, gdy ktoś na kolegium redakcyjnym zaproponuje temat o inwazji kleszczy. Otóż, Grzegorzu, jeśli masz psa, to dobrze wiesz, że trzeba go chronić przed tym paskudztwem praktycznie cały rok. Ciepłe zimy to raj dla kleszczy.
Ale nawet bez inwazji kleszczy mediom w dzisiejszych czasach nie grozi latem tematyczna mizeria.