Wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski był pytany przez dziennikarzy "DGP" m.in. czy przekonał ministra finansów i gospodarki Andrzeja Domańskiego do wprowadzenia podatku cyfrowego.
"Z ministrem Domańskim jesteśmy tak umówieni, że prace nad ustawą o podatku cyfrowym trwają w Ministerstwie Cyfryzacji, a potem zaczną się konsultacje. Premier dał mi zielone światło, żebym nad tym pracował" – podkreślił Gawkowski. Jak dodał, MC chce wspierać resort finansów w budowaniu zaplecza dla budżetu.
"Mam takie poczucie, że podatek cyfrowy to odpowiedź na pytanie, czy zgadzamy się na cyfrowy kolonializm, czy nie" – stwierdził. Gawkowski ocenił, że "mamy dzisiaj deficyt dochodów z działalności cyfrowej, bo państwa, które wprowadziły podatek cyfrowy rok, dwa, trzy, cztery lata temu, są już do przodu o 20–30 miliardów euro".
Podatek cyfrowy. Oto ile Polska może zyskać
Przekazał, że w Polsce w pierwszym roku wpływy z podatku cyfrowego przy stawce 3 proc. wyniosłyby 1,7 mld zł, przy stawce 4,5 proc. byłoby to 2,6 mld zł, z kolei przy stawce 6 proc. – 3,4 mld zł.
"Na spotkaniu konsultacyjnym (13 sierpnia – red.) padały propozycje od 3 proc. do 15 proc. Stawki będą jeszcze analizowane. Dla mnie te 3 proc. to jest dobre pole wyjściowe" - podkreślił. Zaznaczył przy tym, że "podatku na 2 proc. nie opłaca się wprowadzać, bo nie będzie wspomagał budżetu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robot za 5000 € miesięcznie. Bez urlopu, bez przerw. Pracuje 24h - Kacper Nowicki w Biznes Klasie
Na podstawie danych z zamówionego przez ministerstwo raportu fundacji Instrat "DGP" zauważył, że większość wpływów z podatku ma pochodzić z sektora e-commerce, w którym największą firmą w Polsce jest Allegro. "Dla firm płacących polski CIT będą odliczenia i ulgi. Dzięki temu Allegro wcale nie zapłaci więcej tak jak inne firmy płacące CIT w Polsce. Wiemy, do kogo idziemy po pieniądze i nie są to polskie firmy" – zaznaczył Gawkowski w odpowiedzi.
Podatek cyfrowy - jak miałby wyglądać?
W ubiegłym tygodniu poinformowaliśmy w money.pl, że resort cyfryzacji przygotował już wstępne założenia do podatku cyfrowego, jaki od 2027 roku chce nałożyć na cyfrowych gigantów, takich jak Google czy Facebook. W skrócie pomysł zakłada stawkę wynoszącą 3 proc. przychodów, uiszczaną przez firmy o globalnych przychodach powyżej 750 mln euro.
Jak pisaliśmy w money.pl, wprowadzenie podatku cyfrowego w Polsce, wymierzonego głównie w zagraniczne big techy (firmy takie jak Google czy Meta), to aktualnie priorytet ministra Gawkowskiego. Polska, jak podkreślają przedsiębiorcy, jest wciąż krajem, z którego wypływa kapitał - mimo że to tu odbywa się znacząca część światowej produkcji w wielu branżach. Wszystko przez działania zagranicznych gigantów, zmierzających do optymalizacji podatkowej.
Ta decyzja może wiązać się jednak z konsekwencjami. Od dawna takim podatkom sprzeciwiają się najwięksi gracze w tej branży. Wprowadzenie nowej daniny może wywołać też napięcie w relacjach Polski ze Stanami Zjednoczonymi. Wiosną mieliśmy tego przedsmak. Thomas Rose, konserwatywny publicysta, nominowany na ambasadora USA w Polsce, ostrzegał wówczas Warszawę i nawoływał, żebyśmy zrezygnowali z tych planów.
Mówił wówczas, że Donald Trump rozważy działania odwetowe "takie, jakie powinien", jeśli Warszawa przyjmie podatek od big techów. "Odwołajcie podatek, aby uniknąć konsekwencji" - napisał Rose na platformie X.
Polska - jeśli faktycznie wprowadzi podatek cyfrowy - nie będzie jednak wyjątkiem. Dołączymy do długiej listy krajów, które już się na to zdecydowały. Podatki cyfrowe obowiązują m.in. we Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Japonii czy Turcji. W większości państw wynoszą 2-3 proc. i przynoszą milionowe zyski.