Rosja gra na czas, licząc na uległość Trumpa? Ekspertka nie ma złudzeń

1 dzień temu 7

Brak postępu po rozmowach w USA

Piątkowy szczyt przywódców USA i Rosji na Alasce oraz poniedziałkowe spotkanie liderów w Białym Domu nie przybliżyły nas do długotrwałego i sprawiedliwego pokoju w Ukrainie - oceniła ekspertka waszyngtońskiego Centrum Analiz Polityki Europejskiej (CEPA).

Polityka Trumpa wobec Ukrainy

- Donald Trump chce zakończyć wojnę między Rosją i Ukrainą jak najszybciej i za wszelką cenę. Nie obchodzi go, czy Ukraina będzie musiała pójść na ustępstwa, czy będzie wywierał presję na ofiarę, a nie na agresora - zaznaczyła Tokariuk.

- To dość niepokojące, że prezydent USA znajduje się teraz w pewien sposób między Rosją z jednej strony a Europą i Ukrainą z drugiej. Próbuje pełnić funkcję mediatora, podczas gdy wcześniej (...) stał mocno po stronie Europy i Ukrainy. I to jest na korzyść Rosji - dodała.

Rola sankcji wobec Rosji

Według niej Władimir Putin może być zmuszony do ustępstw pod wpływem silniejszych nacisków, takich jak sankcje USA i UE wobec Rosji oraz sankcje wtórne wobec krajów, które kupują rosyjską ropę i gaz. - Widzieliśmy, jak sankcje nałożone (przez USA - PAP) na Indie skłoniły Putina do bardzo szybkiego wyrażenia zgody na spotkanie z Donaldem Trumpem na Alasce - zaznaczyła Tokariuk.

Jak dodała, Putinowi z pewnością zależy na uniknięciu sankcji wobec Chin. Sankcje wtórne mogłyby mocno uderzyć w Pekin, a następnie w Rosję, która jest uzależniona od Chin gospodarczo i politycznie - zaznaczyła analityczka. Nacisk na Putina mogą wywierać też Europejczycy, m.in. konfiskując zamrożone rosyjskie aktywa.

Tokariuk przypomniała, że w USA powstał projekt ustawy o sankcjach wobec Rosji, którego współautorem jest republikański senator Lindsey Graham. - Jak dotąd jej nie przyjęto. Trump nie zrealizował swoich gróźb. Celowo zwleka z podjęciem decyzji o nałożeniu kolejnych sankcji na Rosję, co w pewnym sensie pokazuje, że brakuje tu woli politycznej - kontynuowała ekspertka.

Członkostwo w NATO jako jedyna realna gwarancja

Pytana o stanowisko Rosji względem ewentualnej obecności sił NATO na terytorium Ukrainy w ramach gwarancji bezpieczeństwa, Tokariuk oceniła, że obecnie nie wydaje się, by Moskwa miała wyrazić na to zgodę, mimo tego, co mówi Trump. Wykluczył to szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. - Ani razu nie usłyszeliśmy od rosyjskich władz, że byłyby na to gotowe. Słyszeliśmy tylko interpretacje rosyjskiego stanowiska pochodzące z różnych źródeł, nie od samych Rosjan - zwróciła uwagę.

- Nie sądzę więc, by teraz było to możliwe. Pojawia się też pytanie, czy Europejczycy na poważnie rozpatrują tę możliwość. Nie widzę (wśród nich - PAP) zbytniej chęci, aby faktycznie to zrobić i rozmieścić tam siły - dodała analityczka.

Zaznaczyła, że rząd w Kijowie pamięta o memorandum budapeszteńskim z 1994 r., w ramach którego Ukraina oddała swoją broń nuklearną w zamian za gwarancje bezpieczeństwa od Rosji, USA i Wielkiej Brytanii. Kraje te obiecały, że będą stać na straży ukraińskiej integralności terytorialnej i suwerenności. Gwarancje nie zadziałały - Rosja napadła na Ukrainę w 2014 i 2022 r. Dlatego - dodała Tokariuk - Ukraina nie ma zaufania do rosyjskich obietnic i umów podpisywanych z Moskwą.

Według niej „jedyna solidna i mocna gwarancja bezpieczeństwa” to członkostwo Ukrainy w NATO. - Wątpię, czy Ukraina podpisałaby się pod jakimikolwiek porozumieniami, które wykluczałyby możliwość jej członkostwa w NATO, bo Kijów może mieć nadzieję, że (po Trumpie - PAP) nastanie amerykański prezydent, który będzie bardziej przychylny Ukrainie, a stanowisko (USA - PAP) co do członkostwa Ukrainy w NATO może się zmienić - kontynuowała.

Według niej oprócz przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego priorytetem władz Ukrainy powinna być obecność zachodnich żołnierzy na jej terytorium. Inną gwarancją bezpieczeństwa mogłaby być obrona ukraińskiej przestrzeni powietrznej, dostawy broni czy wymiana informacji wywiadowczych. Ważne jest też wzmacnianie ukraińskiej armii i zagwarantowanie tego wsparcia w długiej perspektywie - podkreśliła rozmówczyni PAP.

Wątpliwości wobec spotkania Zełenski–Putin

Tokariuk przyznała, że jest dosyć sceptyczna wobec potencjalnego spotkania prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z Putinem. - Nie sądzę, by Putin na poważnie chciał spotkać się z Zełenskim twarzą w twarz. Wiele razy mówił, że nie uznaje Zełenskiego za prawowitego prezydenta Ukrainy. Nie uważa nawet Ukrainy za państwo, które ma prawo do istnienia. Więc bardzo bym się zdziwiła, gdyby doszło do tego spotkania - kontynuowała. - (...) Mogę się mylić, ale w większej mierze postrzegam to jako rosyjską próbę grania na zwłokę - powiedziała.

Brak rozmów o odpowiedzialności Rosji

Według niej strona rosyjska ma nadzieję, że będzie mogła nadal zwodzić Trumpa, by zyskać na czasie i kontynuować agresję przeciwko Ukrainie.

Niepokoi ją też, że w zasadzie nie mówi się już prawie wcale o odpowiedzialności Rosji za agresję i popełnione zbrodnie wojenne. Ekspertka oceniła, że „wszyscy teraz próbują zadowolić Trumpa, nikt nie chce mówić rzeczy, które mogą go zdenerwować”.

- Mówimy teraz o porozumieniu pokojowym bez żadnych realnych warunków wstępnych, (o porozumieniu - PAP), w ramach którego to Ukraina, a nie Rosja, pójdzie na naprawdę istotne ustępstwa. (...) Prawdziwe problemy niestety nie są omawiane. Pada wiele miłych słów, ale nie sądzę, by kryło się za nimi dużo treści - podsumowała.

Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję

Przeczytaj źródło