Przerażający wypadek aktora. "Tylko w taki sposób mogę przeżyć. Wiem to już na pewno"

1 tydzień temu 20
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

"Nie mogę oddychać. Duszę się"

Ratrak już przejechał, leżę twarzą do lodu.

Wierzę, że informacja najskuteczniej pomaga przezwyciężać lęki.

Brakuje mi informacji, dzięki którym zrozumiałbym w pełni, co się wydarzyło.

Nie mam informacji o stanie swoich kości ani swojego ciała. Wiem tylko, że stało się z nim coś strasznego.

Leżę pogrążony w milczącym niedowierzaniu, pozbawiony przytomności umysłu, w zwierzęcym szoku, próbując się odnaleźć w tej nowej niewytłumaczalnej rzeczywistości.

Nie wykluczam, że na kilka sekund straciłem przytomność. Naprawdę nie wiem. Część mojego mózgu odpowiedzialna za przyswajanie napływających informacji została zresetowana jak u przedrzeźniacza, którego ptasi umysł uczy się melodii i ją kasuje, uczy się innej, po czym ją też kasuje i tak dalej. Krew z rany na mojej głowie zalewa lód i asfalt.

Moje lewe oko już nie znajduje się w oczodole.

Prawdopodobnie na moment straciłem przytomność, ale to bez znaczenia. Znacznie ważniejsze jest coś innego.

Liczy się to, że nie oddycham.

Nie oddycham, bo nie mogę. Próbuję zaczerpnąć powietrza, ale ta zwykła, instynktowna i automatyczna czynność, która dotąd wydawała mi się oczywista, nagle stała się niewykonalna. Mam problem, bo jeśli człowiek musi próbować oddychać, to zwykle znaczy, że nie może.

Nie mogę oddychać. Duszę się.

Muszę odnaleźć to, co jest niezbędne do życia – mój następny oddech.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Od zawsze przywiązuję dużą wagę do świadomego oddychania, Kiedyś wyryłem na tabliczkach napis "Nie zapominaj o oddychaniu" i zawiesiłem je na ścianie mieszkania. W tamtym czasie napisałem te same słowa w telefonie i czytałem je przy każdym otwarciu klapki. Oddychanie było moim skutecznym lekarstwem na stres. Gdy denerwowałem się przed castingiem, brałem oddech, przywołując w umyśle obraz czegoś osadzonego w ziemi, na przykład rosnącego drzewa.

Każdy człowiek doświadcza w życiu czegoś, co prowokuje go do impulsywnego zachowania, co odbiera mu radość życia, wkurza go lub smuci. Żeby nad tym zapanować, postanowiłem praktykować świadome oddychanie. Nie trzeba łykać relanium, wystarczy jeden głęboki oddech, może kilka, albo dziesięć minut takiego oddychania. Nie musicie sięgać po skręta, po prostu odetchnijcie. O wiele lepiej jest zaufać swoim płucom niż narkotykowi. Oddychając, wzmacniacie związek ze swoim ciałem, ponieważ oddychanie przeciwdziała bólowi. Oddychanie się sprawdza.

W chwili zdarzenia dysponuję tą wiedzą.

"Tamtego dnia doświadczyłem wielu cudów"

Zważywszy na powagę sytuacji, wyobrażanie sobie najgorszego scenariusza wydaje się niestosowne, lecz spróbujmy tylko na chwilę założyć, że ratrak nie przejechał po mnie w pięć sekund. Wyobraźmy sobie, że uderzył w samochód i przestał się przemieszczać, już nie wpychał go głębiej w zaspę. Powiedzmy, że stalowa gąsienica przypominająca średniowieczne narzędzie tortur, sześć obracających się kół, siedemdziesiąt sześć stalowych ostrzy i wszystkie mechanizmy sześciotonowego ratraka pracowałyby w miejscu, miażdżąc mnie bez końca i przerabiając moje ciało na mielone mięso.

Tamtego dnia doświadczyłem wielu cudów i dzięki Bogu ratrak pojechał dalej. Na szczęście nie zabrakło miejsca na zepchnięcie samochodu na bok, w zaspę, gdyż nadal tkwiłem z połamanymi kośćmi pod gąsienicą, kiedy maszyna uderzyła w forda. Nic nie zatrzymało jej ruchu naprzód, przynajmniej dopóki nie pozostawiła mnie za sobą na oblodzonym podjeździe.

Bestia dała mi spokój. W sekundach następujących po tym, jak być może straciłem przytomność, maszyna kontynuuje swój makabryczny przejazd. Mimo wysiłków nie zdołałem jej zatrzymać, a mój okrzyk "Nie dzisiaj, ku**a mać" wisi w rześkim styczniowym powietrzu niczym okrutna przestroga. Ciężki sprzęt toczy się przed siebie i w końcu uderza w samochód, a szeroki pług blokuje drzwi. Alex zdołał uciec w ostatnich sekundach. Ratrak wpycha go wraz z raptorem w zaspę i przyciska do drzewa, ale potem nieruchomieje.

Alex siedzi bezpiecznie w kabinie pikapa cały i zdrowy, chociaż zajrzał śmierci w oczy. A śmierć wyglądała jak wielki śnieżny pług w ratraku, nad którym nikt nie panuje.

Alex żyje, tylko jego ubranie częściowo uwięzło w drzwiach. Faktycznie poszło "szybko", i nawet wyszedł z tego cało. Mój siostrzeniec ocalał. Ja jednak o tym nie wiem. Leżę na twardym lodzie i nie mogę oddychać.

Alex widzi z pikapa moje nieruchome ciało na lodzie za ratrakiem, ale nie do końca rozumie, co się zdarzyło. Gdy dostrzega plamę krwi wypływającej z tyłu mojej głowy, wykrzykuje głośno moje imię.

Moje imię.

Alex musi wyplątać się z ubrania, które tkwi w drzwiach zatrzaśniętych przez ratrak. W końcu udaje mu się ściągnąć kombinezon i w kalesonach opiera się jedną ręką o ratrak, drugą o forda. Gramoli się z kabiny, skacze na oblodzoną ziemię i podbiega sprawdzić, co ze mną.

Patrzy na mnie wstrząśnięty, nadal nie w pełni pojmując, co się stało. Od razu jednak uświadamia sobie, że jestem w koszmarnym stanie.

"Ja pie*****, Jeremy nie żyje", myśli. (...)

"Oddycham z krzykiem"

Nie umarłem. Czuję ranę z tyłu głowy i domyślam się, że mam połamane kości, ale mimo wszystko żyję.

Niemal natychmiast po tym, jak przejechał po mnie ratrak, odzyskuję świadomość, a w mojej głowie gromadzą się odpryski informacji i tworzą spójny obraz.

Po pierwsze, z jakiegoś powodu widzę lewe oko prawym. Przez ułamek sekundy jestem zdezorientowany, a potem dochodzę do wniosku, że moje lewe oko zostało wyciśnięte z oczodołu, ale zasadniczo nadal funkcjonuje jak należy.

Gdy zjawia się Alex, ja również przystępuję w myślach do oględzin swojego ciała. Poza oczodołem połamałem chyba również wszystko inne, a umiejętność bezwiednego oddychania bez udziału świadomości przeszła do historii pięć sekund wcześniej.

Od razu zdaję sobie sprawę, że ten problem jest dla mnie największym zagrożeniem. Kiedy nie oddychamy, dusimy się, giniemy. Na próżno usiłuję oddychać w naturalny sposób, o zwykłym, nieświadomym oddechu w ogóle nie ma mowy. Każdy oddech to teraz kwestia świadomej decyzji, zarówno wdech, jak i chrapliwy wydech są okupione straszliwym i obezwładniającym bólem, zupełnie jakbym skoczył z krawędzi krateru do płynnej lawy. Oddycham z krzykiem, stękam jak pierwotny człowiek, wciągając do płuc po odrobinie powietrza, lecz jest go tak mało, że niemal nic nie wypuszczam i mam wrażenie, że każdy następny oddech jest jeszcze płytszy.

Zastanawiam się, czy wpadnę w jak najbardziej uzasadnioną panikę. (...)

Skupiam się na rozluźnieniu przepony, a gdy zaczynam analizować, które części mojego ciała są odpowiedzialne za skurcze, momentalnie dopada mnie silny, kłujący ból.

"Muszę się odprężyć", myślę. "Muszę sprawić, żeby spazmy ustały. Dzięki temu znowu będę oddychał".

(Wówczas nie wiedziałem, że mam czternaście złamanych żeber, przebite płuco, uszkodzoną wątrobę, złamany i przemieszczony obojczyk oraz złamane ramię. Wszystko to razem sprawia, że nie mogę zaczerpnąć powietrza).

Próbując oddychać, słyszę wydobywające się ze mnie głośne, gardłowe pojękiwania. Muszę nauczyć się w trybie przyśpieszonym czegoś, co robiłem machinalnie przez ponad pięć dziesięcioleci. Tylko w taki sposób mogę przeżyć. Wiem to już na pewno.

Zaczynam z nadzieją na to, że dzięki temu osiągnę swój cel.

* * *

Tak prezentują się fakty dotyczące tego, co mnie spotkało w pierwszym dniu 2023 roku. Opisałem pięć minut bezpośrednio po zdarzeniu. Leżałem na lodzie jeszcze przez czterdzieści minut, ale najważniejsze było to, że w tamtej chwili nauczyłem się świadomie oddychać i wszedłem na drogę ku wyzdrowieniu. Nie zamierzałem tam umrzeć. Większość mojej rodziny znajdowała się w odległości niespełna kilometra ode mnie, zupełnie nieświadoma dramatu, z którym się mierzyłem. Pragnąłem żyć i pokonać wszelkie przeszkody, jakie napotkam na swojej drodze.

Dlatego odepchnąłem się od ziemi, odpowiednio ułożyłem ciało i z najwyższym trudem jęknąłem, wydychając powietrze. To oznaczało, że znalazłem się wpół drogi do następnego oddechu.

Fragment pochodzi z książki Jeremy'ego Rennera "Mój następny oddech", wydanej nakładem Wydawnictwa Media Rodzina.

"Mój następny oddech" — okładka

"Mój następny oddech" — okładkaMedia Rodzina

Przeczytaj źródło