Nie cichnie afera wokół Ryszarda Rynkowskiego. Wokalista miał wystąpić na festiwalu w Opolu, ale z uwagi na spowodowanie kolizji na drodze nie dotarł na miejsce. Sprawę pogarsza fakt, że gwiazdor kierował pod wpływem. Jego adwokat niedługo później zastrzegł, że ten aspekt zdarzenia wymaga jeszcze doprecyzowania. Teraz głos zabrała prokuratura. Już nie ma wątpliwości, co będzie dalej.
Ryszard Rynkowski miał pojawić się ostatniego dnia na festiwalu w Opolu. O jego nieobecności poinformował dopiero główny bohater wieczoru, Jacek Cygan, który wprost ze sceny wyjawił, co się stało z piosenkarzem.
"Ryszard jechał do Opola. Miał wypadek samochodowy. Obrażenia są bolesne. Ryśku, nikt lepiej od ciebie nie zaśpiewa 'Wypijmy za błędy'. Troszkę się potłukł. Boli, ale nie ma powodów do obaw. To twardy chłop. Ogląda nas teraz" - powiedział ze sceny Cygan, nawiązując przy okazji do jeszcze innego hitu Rynkowskiego.
Prawda okazała się jednak nieco inna. Teoria o incydencie spowodowanym przez oślepiające słońce szybko została obalona. Jak dowiedział się bowiem "Super Express", powołując się na ustalenia służb, gwiazdor doprowadził do kolizji na drodze, będąc pod wpływem.
Młodszy aspirant, Paweł Dominiak, rzecznik prasowy brodnickiej policji, przekazał, że mężczyzna miał wówczas 1,6 promila w organizmie. W związku z tym piosenkarzowi grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności i zakaz prowadzenia pojazdów.
Przedstawiciel prawny błyskawicznie zwrócił jednak uwagę na pewne nieprawidłowości.
Według Adama Kozioziembskiego kwestia stężenia wymaga dodatkowych wyjaśnień i - jak napisał w oświadczeniu dla portalu Jastrząb Post - "przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego". Powód jest istotny z punktu widzenia rzetelnej oceny zajścia i wymierzenia adekwatnej kary.
"Stężenie (...), które jest w zarzucie, najprawdopodobniej nie odpowiada stężeniu, jakie mogło być w organizmie w chwili prowadzenia pojazdu. Między czasem, kiedy miał prowadzić samochód, a czasem zatrzymania minęło około półtorej godziny" - zaznaczył adwokat w rozmowie z "Faktem".
Rozbieżność w czasie wynika z tego, że po zdarzeniu Rynkowski udał się do domu, gdzie godzinę później funkcjonariusze znaleźli go śpiącego. Działania obrony sugerują więc, że poziom upojenia mógł gwałtownie wzrosnąć po opuszczeniu pojazdu, co oznacza, że Rynkowski prawdopodobnie sięgnął po większą dawkę napojów wysokoprocentowych dopiero po powrocie do domu.
Teraz prokuratura odpowiedziała na apel przedstawicieli wokalisty.
"W tej sprawie nie wykonano badania (...) [wykazujących poziom stężenia]. Prokurator zlecił policji wykonanie ekspertyzy retrospektywnej, która ma wykazać, jaka była zawartość (...) w chwili zdarzenia" - przekazał "Super Expressowi" prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy Prokuratury okręgowej w Toruniu.
Pozostaje więc tylko czekać na oficjalne informacje.
Rynkowski zdążył już przeprosić za swoje zachowanie.
"Drodzy Fani, chciałem wszystkich Was najmocniej przeprosić za zdarzenie z dnia 14 czerwca 2025 roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że zawiodłem wielu z Was, szczególnie wspaniałą opolską publiczność. Obiecuję, że sytuacja ta stanowić będzie dla mnie lekcję, z której wyciągnę odpowiednie wnioski" - przekazał portalowi Jastrząb Post.
Wygląda jednak na to, że nie zamierza usuwać się w cień. Jak poinformował wspomniany serwis jego menedżer, Bogdan Zep, artysta powróci na scenę we wrześniu, czyli za nieco ponad dwa miesiące.
Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Sąsiedzi przerwali milczenie po incydencie z udziałem Ryszarda Rynkowskiego. "Trochę wywija"
Nocne wieści ws. Rynkowskiego dotarły sześć dni po aferze. W trybie pilnym apeluje do żony
Nowe doniesienia ws. Rynkowskiego. Tym zajmował się tuż przed aferą