Ta różowa chmurka, ten miodowy miesiąc po każdym ciągu bywa ekscytujący. Wiem o tym, ponieważ sama miałam okazję być w relacji tego typu. Wprawdzie, gdy mój mąż pił, nie byliśmy małżeństwem, nie mieszkaliśmy razem i mieliśmy oddzielne cele życiowe. A potem, po jego wyjściu z ciągu, na nowo nawiązywaliśmy kontakt. I przyznam, że takiej miłosnej euforii, jaka ogarnia po ciągu, to nie ma nikt, nigdy – mówi dr Ewa Woydyłło, psycholożka i terapeutka uzależnień.
Bywa, że nałóg jest głównym konstruktorem i zarazem dekonstruktorem relacji. Jak do tego dochodzi?
Ewa Woydyłło: — Wszystkie aspekty, które mają jakieś znaczenie dla ludzi osobiście, wpływają na relacje. Także uzależnienie, nie tylko od alkoholu, także od hazardu, seksu, zakupów, internetu czy fitnessu.
Gdy ktoś jest do czegoś bardzo przywiązany, to może przeszkadzać, gdyż w relacji trzeba mieć jeszcze jakąś wspólnotę potrzeb. Moim zdaniem żyjemy w epoce, w której relacje nadal uchodzą za jedno z najważniejszych pragnień człowieka. Wokół tej potrzeby wciąż buduje się bardzo wiele nadziei. Lecz wcale nierzadko się zdarza, że potem życie zawodzi…
Uzależnienie to opowieść o emocjach. Nadzieje ulokowane w relacji ewoluują. Na początku jest romantyczny zryw, niejako z rozpędu relacja działa. Im więcej przeszkód, tym więcej namiętności. Alkohol to często kulturowy wzmacniacz relacji. Choćby w walentynki czerwone wino albo szampan i truskawki do kolacji to niezbędny element dla wielu osób. Jest też dużo par, które piją razem wino, bez okazji.