Jesteśmy pokoleniem szczurów, które w 1989 r. zostało wypuszczone, żeby ryć korytarze w nowej rzeczywistości. Teraz się okazuje, że to, co wyryłeś, ktoś łatwo może zasypać. I ryj sobie, szczurze, od początku – mówi A.
Przez 30 lat był "panem redaktorem", z tego ćwierć wieku bez etatu. Do jakiejkolwiek gazety by trafił, słyszał: "Pan sobie założy firmę i faktury nam wystawi, to najkorzystniejsze rozwiązanie". Na początku płacili dobrze, później – zawsze jakoś tak w okolicach Bożego Narodzenia – zaczynało się: "Przepraszamy, budżet się nie spina, musimy wprowadzić oszczędności". I obcinali stawki – mówi A. Aby zarabiać tyle, co wcześniej, trzeba było pracować więcej.
– Bez prawa do urlopu, bez pozwolenia sobie na to, żeby zachorować – opowiada A. Ciągnął tak i inni tak ciągnęli. Część nie odeszła, nawet gdy gazety lokalne przejął Orlen. – Nie wiem, jak teraz patrzą w lustro. Nie moja sprawa. Ja zostałem taksówkarzem – mówi A.