Nowy podatek od banków. Minister rzucił "bombę". Analityk: istne kuriozum [OPINIA]

3 dni temu 15

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Przed trzydniowym weekendem minister finansów Andrzej Domański rzucił bombę, która przeceniła indeks WIG20 na GPW. Pisałem wtedy w mediach społecznościowych o tym, że minister może być grabarzem, który zakończy polską hossę na rynku akcji. Mam jednak nadzieję, że tak nie będzie, ale o tym na końcu tekstu.

W środę w wywiadzie dla Polsat News minister powiedział, że rząd pracuje nad nowym podatkiem, który ma uderzyć w sektor bankowy. Minister nie precyzował, jaki to byłby podatek, ale dwa miesiące wcześniej mówił, że nie chodzi o podatek od nadmiarowych zysków banków, a "jedynie" o podatek dotyczący odsetek od rezerwy obowiązkowej, utrzymywanej przez banki w NBP.

Twierdził, że podatek ten przyniesie budżetowi 1,5 do 2 mld zł. Pamiętać bowiem trzeba o tym, że zapowiedzi ministra były bardzo wstępne. Może się więc okazać, że to nie odsetki od rezerw obowiązkowych będą celem ministra, a jednak całe zyski banków.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także:

Robot za 5000 € miesięcznie. Bez urlopu, bez przerw. Pracuje 24h - Kacper Nowicki w Biznes Klasie

I teraz małe wyjaśnienie. Rezerwa obowiązkowa jest tworzona na potrzeby utrzymywania stabilności finansowej sektora bankowego. Wymóg tworzenia takiej rezerwy wynika z ustawy o NBP i decyzji RPP dotyczącej wysokości stawki rezerwy.

Z pewnymi wyłączeniami, stawka rezerwy wynosi aktualnie 3,5 proc. podstawy. Środki na rezerwie obowiązkowej są oprocentowane. Decyzję w sprawie oprocentowania rezerwy podejmuje NBP. Oprocentowanie jest naliczane wg stopy referencyjnej NBP (aktualnie 5 proc.).

Banki są zobligowane do utrzymania określonych środków w postaci rezerwy obowiązkowej. Za brak odpowiedniej kwoty rezerwy bankowi grożą wysokie sankcje finansowe. Średni stan rezerwy obowiązkowej w 2024 r. wynosił ok. 75 mld zł. Oczywiście odsetki od tej kwoty są opodatkowane, więc nowy podatek doprowadziłby do sytuacji drugiego opodatkowania tego, co już opodatkowane było. Istne kuriozum.

Minister nagle zmienił zdanie

Pani minister w swoich wywiadach i w mediach społecznościowych rozpętała istną krucjatę antybankową. Próbowałem się jej tezom przeciwstawiać, ale w końcu machnąłem ręką, bo doszedłem do wniosku, że reszta rządu jej nie popiera, a szukanie głosów poparcia w elektoracie czasem prowadzi na manowce.

Nawiasem mówiąc, pani minister jest bardzo wszechstronną polityczką. Ma mocne poglądy na temat sektora deweloperskiego (wiele z nich popieram), bankowego i oczywiście na temat funduszy unijnych, którymi w rządzie się zajmuje (w tym KPO).

Okazało się, że niesłusznie odpuściłem, bo minister Domański zmienił zdanie. I tutaj wchodzimy w moje ambiwalentne odczucia.

Powinienem się bowiem bardzo dziwić, że minister zmienił zdanie. Jednak z drugiej strony sam nieraz mówiłem, że jeśli budżet nie będzie się dopinał, to rząd może sięgnąć do zysków banków. W końcu przecież od chwili powstania sektora bankowego bankierzy i banki były znienawidzone przez klientów. Nawiasem mówiąc, wychodząc z tym podatkiem, minister niechcący przyznał, że budżet jest w bardzo trudnej sytuacji.

Banki od zawsze były chłopcami do bicia

Pożyczano pieniądze już za czasów Sumerów, ale współczesny system bankowy wystartował tak naprawdę w XIV wieku we Włoszech. Stąd słowo "bank" pochodzące od włoskiego banco, czyli ława, kontuar, przy którym wymieniano pieniądze. I zawsze ludzie te pieniądze pożyczali, a potem narzekali, że muszą je zwrócić.

Z tego też powodu banki zawsze były chłopcami do bicia (przez polityków). I nie tylko do bicia. W XIV wieku król Francji Filip IV Piękny wymordował Templariuszy, bo był im winny dużo pieniędzy.

Współcześnie takich środków się nie stosuje – wystarczą podatki. Po kryzysie 2007-2009, którego apogeum był upadek Lehman Brothers, sektor bankowy był pod szczególnym ostrzałem krytyki. A to, że zarządy banków nie ponosiły personalnej odpowiedzialności (potężny błąd), zwiększyło jedynie niechęć do całego sektora. W Polsce oczywiście ona też istnieje.

Kwestia kredytów frankowych tylko zwiększyła tę niechęć, a bezsensowne i szkodliwe namawianie klientów na sądzenie się z bankami o umowy kredytowe z WIBOR zwiększają ją jeszcze bardziej. Dlatego też antybankowa, populistyczna, krucjata zawsze zwiększa popularność polityka i jego partii.

Zysk - tak, ale i podatki oraz dywidendy

Przypomnijmy krótko, bo było to już wiele razy omawiane, że banki rzeczywiście w 2024 roku odnotowały potężny wzrost zysków (około 42 mld zł netto), ale zapłaciły około 20 mld zł podatków i do tego z zysku netto wydały około połowy na dywidendy w tym do skarbu państwa 5,8 mld zł. ZBP mówi, że zysk netto polskich banków w stosunku do naszego PKB wyniósł w 2024 r. tylko około 1,16 proc. 

To niski wskaźnik na tle innych państw UE. Na przykład w Austrii było to 3,22 proc., w Finlandii 2,87 proc., a w Hiszpanii 2,48 proc., we Włoszech 1,72 proc., we Francji 1,64 proc., a w Niemczech był podobny jak w Polsce (1,12 proc.).

Poza tym wyniki banków podlegają silnym efektom sezonowości – zarabiają, kiedy stopy procentowe są wysokie, a ledwo przędą, kiedy są niskie.

Mój kolega z DI Xelion, Kamil Cisowski, napisał po tych rewelacjach ministra na portalu LinkedIn, między innymi tak: "Zyski sektora są 'nadzwyczajne', 'bardzo wysokie' itd., bo od 2023 r. są w końcu wyższe niż w 2008 r. Gdziekolwiek indziej pewnie wywoływałoby to komentarze w stylu 'wreszcie', 'czego można oczekiwać, jeżeli polska gospodarka urosła nominalnie w latach 2008-2024 o 118 proc.', ale w tym wypadku to skandal" i dodał:

"W latach 2008-2024 zysk CD Projekt wzrósł o 42622 proc., CCC o 683 proc., strach się bać, jakby to wyglądało dla Żabki, LPP, Dino i innych spółek WIG20, dla których ChatGPT nie umie na szybko znaleźć danych. To czyje zyski są nadzwyczajne?".

Sprzeczne cele ministra

Dobre pytanie, prawda? Minister Domański, wchodząc na ścieżkę wytyczoną przez minister Pełczyńską-Nałęcz, wydaje się sam sobie przeczyć. Przecież mówi, że chce pomóc GPW i zwiększyć chęć Polaków do inwestowania. Stąd między innymi pomysł na Oszczędnościowe Konta Inwestycyjne (OKI). Nawiasem mówiąc, jest w tej nazwie oksymoron, bo według mnie (wielu moich kolegów się nie zgodzi) "oszczędności" są czymś skrajnie różnym od "inwestowania". OKI według mnie nie są dobrym pomysłem na ograniczenie podatku Belki, ale to już jest inna opowieść.

Tak więc minister chce pomóc giełdzie, a jednocześnie chce uderzyć podatkiem w sektor bankowy. A przecież największy udział w indeksie WIG20 mają właśnie banki, bo aż 34,5 proc. Licząc razem z PZU, cały sektor finansowy ma 44 proc. udziału. Stąd prosty wniosek, że koniunktura w sektorze bankowym w olbrzymim stopniu waży na kierunku WIG20.

Zmniejszanie zysków sektora zmniejsza jego atrakcyjność. Poza tym w polskiej hossie prym wiedli inwestorzy zagraniczni. Im z całą pewnością nie spodoba się pomysł dodatkowego opodatkowania. Przecież może on z czasem dotknąć nie tylko banków.

To tylko jedna strona medalu. Druga to akcja kredytowa. Niedawno minister mówił, że "szlag mnie trafia", kiedy widzę polskie firmy, które wynoszą się za granicę, bo w Polsce nie ma kapitału. Kapitał można zdobywać, wchodząc na GPW i emitując akcje, a można też zaciągać kredyty.

Apelują do ministra

W obu przypadkach to dobra kondycja banków prowadzi do łatwiejszego pozyskiwania kapitału. Zmniejszając zyski banków, zmniejsza się też ich zdolność do udzielania kredytów. Poza tym tego typu ruchy zwiększają ryzyko prawne, które banki też muszą uwzględnić, zwiększając różne opłaty i marże w kredytach.

Wniosek? Apeluję do ministra Domańskiego o zrezygnowanie z tego pomysłu.

Jeśli jednak tak się nie stanie, to i tak wcale nie jest pewne, czy to dodatkowe, podwójne, opodatkowanie zostanie wprowadzone w życie. Jak rozumiem, wprowadzenie nowych podatków wymagać będzie uchwalenia ustawy. Pewnie znalazłaby się w Sejmie i Senacie odpowiednia liczba głosów, żeby ją uchwalić. Musiałby jednak taką ustawę podpisać prezydent Polski, a przecież Karol Nawrocki podpisał przed wyborami zobowiązanie do niepodnoszenia podatków.

Co więc wybierze: złamanie zobowiązania (i pomoc rządowi), czy odmowę podpisania ustawy i ryzyko okrzyknięcia mianem obrońcy banków? Jest więc duże prawdopodobieństwo, że ustawy nie będzie i trzymam za to kciuki. Może jednak minister Domański po prostu sam z niej zrezygnuje?   

Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion

Przeczytaj źródło