Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
- Jednym z największych mitów narosłych wokół wypadków w wodzie jest ten, że do utonięć dochodzi zwykle w morzach. Zarówno doświadczenia ratowników, jak i oficjalne statystyki Policji mówią coś zupełnie innego
- W wielu sytuacjach uratowałaby nas (i innych) umiejętność pływania, z którą w Polsce jest kiepsko. — W Holandii, gdzie obecnie mieszkam, (...) dzieci w szkole mają zajęcia z tego, jak się zachować w wodzie, jak pływać w ubraniu — bo przecież gdy niespodziewanie wpadniesz do wody, z dużym prawdopodobieństwem będziesz mieć na sobie kurtkę i buty, jak przenurkować przeszkodę i wypłynąć z drugiej strony i też jak skutecznie utrzymać się na wodzie w oczekiwaniu na pomoc — mówi Ane Piżl
- Mitem jest też, że tonący krzyczy i macha rękami. — Próbuje oddychać, więc na pewno nie traci sił i czasu na wołanie o pomoc — tłumaczy ratownik
- Dobrze dbasz o zdrowie? Odpowiesz na te pytania i poznaj swój Indeks Zdrowia!
- Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu
Ten tekst jest częścią cyklu "Medonet na pomoc", w ramach którego wraz z ekspertami radzimy, jak uchronić się przed niebezpieczeństwem i udzielić pierwszej pomocy w stanach nagłych. Linki do poprzednich materiałów znajdziesz pod artykułem.
Ane Piżl jest osobą niebinarną, co znaczy, że nie definiuje się w kategoriach ani płci męskiej, ani żeńskiej. W tekście i wypowiedziach Ane używamy form z neutralną końcówką "x".
W upalny dzień nie ma nic przyjemniejszego niż zanurzyć się w chłodnej wodzie — bez względu na to, czy jest to morze, jezioro, rzeka czy przydomowa sadzawka. Niestety, każdy z tych zbiorników wodnych jest też miejscem potencjalnego wypadku, w tym utonięcia. Tragedii można jednak uniknąć. Kluczem jest pozbycie się powszechnych przekonań na temat rekreacji w wodzie, z których większość to niebezpieczne mity. Oto najpopularniejsze z nich.
Mały zbiornik usypia czujność
Pierwszym mitem, który trzeba obalić, jest dość powszechne przekonanie, że najwięcej wypadków w wodzie i utonięć dzieje się nad morzem. Fakty jednak są inne. Najwięcej osób w Polsce tonie w zbiornikach ze stojącą wodą i w rzekach — często w miejscach, które wcale nie wyglądają groźnie — mówi ratownik.
Potwierdzają to statystyki policyjne. W 2023 r. na terenie kraju odnotowano 490 wypadków tonięć. Aż 121 z nich miało miejsce w rzece, 111 — w jeziorze, a kolejne w stawie (67) i zalewie (36). Najmniej osób — 18 — tonęło w morzu.
Jak wyjaśnia Ane Piżl, w dużej części wynika to z faktu, że nasza uważność jest wtedy bardziej uśpiona. — Być może łatwiej nam się odwrócić, gdy dziecko bawi się na spokojnej wodzie; swoje robi też na pewno obecność alkoholu i ogólnie większej liczby aktywności, które podejmujemy na stojących wodach – wędkarstwo, kajaki, skutery wodne. Dlatego pamiętajmy: czujność należy zachować nie tylko przy dużych zbiornikach, ale także tych, które wydają nam się bezpieczne.
Gubi nas nie tylko alkohol
Alkohol i woda to zdecydowanie złe połączenie, ale procenty to nie jest jedyna rzecz, która gubi nas nad wodą. Zdaniem Ane Piżl niezwykle ważnym czynnikiem jest niska umiejętność pływania.
Ane Piżl
W Holandii, gdzie obecnie mieszkam, z racji wszechobecności wody, kanałów i morza, do nauki pływania przywiązuje się ogromną wagę. Dzieci w szkole mają zajęcia z tego, jak się zachować w wodzie, jak pływać w ubraniu — bo przecież gdy niespodziewanie wpadniesz do wody, z dużym prawdopodobieństwem będziesz mieć na sobie kurtkę i buty, jak przenurkować przeszkodę i wypłynąć z drugiej strony i też jak skutecznie utrzymać się na wodzie w oczekiwaniu na pomoc.
W Polsce brakuje zarówno tego, jak i samej świadomości, jak ważna jest umiejętność pływania. Dotyczy to przede wszystkim dorosłych, z których wielu nauczyło się pływać w dzieciństwie i nie doskonali tej umiejętności, zakładając, że to wystarczy. Tymczasem dorośli też powinni się uczyć! Już kilka godzin pływania z dobrym instruktorem może zdecydowanie podnieść nasze bezpieczeństwo nad wodą i w wodzie.
Warto pamiętać, że do wielu utonięć dochodzi nie w sytuacji, gdy świadomie decydujemy się pływać, ale wtedy, kiedy właśnie nie mamy takiego zamiaru — wywróciła się łódka, ześlizgnęliśmy się z brzegu lub straciliśmy równowagę na falochronie. Część osób niespodziewanie wpada do jeziora z pomostu albo wskakuje do wody, bo chce kogoś uratować, np. psa lub dziecko.
Ane Piżl
Tonący nie traci sił na krzyk
Innym popularnym mitem związanym z wypadkami w wodzie jest przekonanie, że z daleka od razu widać, gdy ktoś tonie, bo np. wymachuje rękami czy krzyczy.
— To nieprawda. Osoba tonąca nie macha rękami i nie krzyczy — próbuje oddychać, więc na pewno nie traci sił i czasu na wołanie o pomoc. Ręce ma pod wodą, bo to właśnie ruchy rąk pod powierzchnią pozwalają utrzymać głowę na taflą wody. Widać więc bardziej skierowaną ku górze twarz niż całą głowę. Głowa się coraz bardziej, regularnie zanurza; mówimy wtedy o etapie spławika. Człowiek się wynurza, próbuje nabrać powietrza i znów chowa się pod wodą — tłumaczy Ane.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoWielu utonięć dałoby się uniknąć, gdyby ktoś na czas zareagował. Niestety, większość ludzi dość późno zauważa, że inna osoba potrzebuje pomocy. Jak mówi Ane Piżl, którx ma doświadczenie także w pracy na basenach czy w parkach wodnych, bardzo często na monitoringu widać, że gdy ktoś tonął, ludzie dookoła nie zdawali sobie sprawy, że potrzebuje on pomocy.
— Oczywiście, rolą ratowników jest natychmiast zauważyć taką sytuację i niemal zawsze tak się dzieje, ale w bardzo rzadkich sytuacjach może się zdarzyć, że ratownik jest np. zajęty inną interwencją i wtedy dobrze, by osoba, która widzi tonącego, zaczęła krzyczeć lub rzuciła, podsunęła w jego stronę coś wypornego – np. makaron lub deskę do pływania.
Nigdy nie podawaj tonącemu ręki
Kolejny mit pokutuje w kwestii samej pomocy udzielanej osobom tonącym. Wielu z nas jest przekonanych, że można po prostu podpłynąć i podać rękę, podciągnąć do brzegu i wszystko dobrze się skończy. Tymczasem jest to bardzo niebezpieczne zarówno dla tej osoby, jak i dla nas samych.
Ane Piżl
Podanie własnej ręki osobie tonącej jest bardzo ryzykowne i często powoduje zagrożenie życia również tej osoby, która decyduje się pomóc. Jak w przysłowiu, że tonący brzytwy się chwyta, osoba tonąca złapie nas z całą swoją siłą, adrenaliną i realną, zwierzęcą walką o życie i potraktuje jak tratwę, czyli będzie się chciała na nas wesprzeć, również opierając się o naszą głowę. Bardzo łatwo w tym momencie się zachłysnąć, stracić grunt pod nogami, i to nawet w wodzie, która przed chwilą nas nie kryła. Może się okazać, że ta osoba nas utopi i sama też być może wtedy utonie.
Ane Piżl
Jak więc pomóc osobie tonącej? Ratownik radzi: rozejrzyjmy się wokół i znajdźmy rzecz, którą możemy jej podać.
— Idealnie, żeby to był profesjonalny sprzęt ratunkowy, ale w większości sytuacji będziemy zdani na improwizację. Każda wyporna rzecz może się przydać, nawet wiosło lub ręcznik plażowy. Spełni on funkcję liny ratunkowej, która pozwoli ściągnąć osobę na płytszą wodę, a jednocześnie pozwoli nam zachować od niej dystans. Ważne też, by nawet mając jakiś wyporny sprzęt, nie wchodzić do wody na ratunek, jeśli nie umiemy dobrze pływać. Ktoś powie: "Gdyby tonęło moje dziecko i tak bym się nie powstrzymał, nawet gdybym nie umiał pływać". Wracamy więc do pierwszej rady: naucz się pływać.
O tym, co robić w sytuacji, gdy to ty toniesz, przeczytasz w rozmowie z ratownikiem medycznym i wodnym Mateuszem Wawryszukiem: Co robić, gdy zaczynasz tonąć? Ratownik: to jedyna szansa, by się uratować.