Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Korespondentka niemieckiej gazety "Tageszeitung" Simone Schmollack pisze, że na moście łączącym Frankfurt nad Odrą ze Słubicami i na autostradzie A12 już teraz ludzie są wściekli z powodu korków. Kontrole wprowadzone przez stronę niemiecką na jesieni 2023 r. utrudniają życie osobom dojeżdżającym do pracy w drugim kraju, kierowcom ciężarówek transportującym owoce i warzywa oraz obywatelom obu miast. Od poniedziałku wściekłość ulegnie dalszej eskalacji – przewiduje dziennikarka odnosząc się do kontroli po stronie polskiej.
Niemieckie media krytykują rząd w Berlinie
Schmollack uważa, że zaostrzone w maju przez nowy niemiecki rząd kontrole doprowadziły jedynie do frustracji po obu stronach granicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak buduje elektronikę dla gigantów i ostrzega: „Europa to technologiczny skansen” Rafał Bugyi
"Granica między Polską a Brandenburgią jest zieloną granicą – kto chce, ten prześlizgnie się lasem obok punktów kontrolnych. Polska reakcja jest z jej punktu widzenia zrozumiała, ale zaostrza tylko dodatkowo problem" – czytamy w "TAZ".
Komentatorka nie pozostawia suchej nitki na rządzie RFN, który jej zdaniem "robi błędy wszędzie tam, gdzie można je popełnić". Gabinet kanclerza Friedricha Merza ignoruje fakt, że Niemcy są skazane na cudzoziemskich fachowców. W dodatku Berlin porzuca humanitarne wartości i wprowadzając niepotrzebne kontrole "obciąża dotychczas przyjacielskie relacje z Polską". A przecież po ataku Rosji na Ukrainę, Niemcom powinno jeszcze bardziej zależeć na dobrych stosunkach z Polską.
Zdaniem Schmollack, Niemcy powinny pilnie przystać na polską ofertę rezygnacji z kontroli, jeżeli Niemcy zawieszą swoje kontrole. "Tymczasem polska straż obywatelska (Ruch Obrony Granic – PAP) zbroi się chcąc kontrolować przede wszystkim osoby o ciemnym kolorze skóry" – pisze w konkluzji dziennikarka "Tageszeitung".
Na łamach "Sueddeutsche Zeitung" Viktoria Grossmann informuje o "samozwańczych" grupach ochrony granic kierowanych przez skrajnie prawicowego Roberta Bąkiewicza, popieranego przez PiS i prezydenta elekta Karola Nawrockiego. Bąkiewicz rozpowszechnia "teorie spiskowe o tysiącach migrantów przerzucanych z premedytacją z Niemiec do Polski". Powołując się na dane niemieckiej policji, Grossmann podała, że od września 2024 r. do końca kwietnia 2025 r. na polsko-niemieckiej granicy doszło do 3777 przypadków zawrócenia migrantów.
Korespondentka "SZ" pisze, że w przeszłości Polska robiła niewiele, aby powstrzymać przed marszem na Zachód tych migrantów, którzy przedostali się do Polski przez polską granicę wschodnią. Po wprowadzeniu kontroli przez Niemcy, strona polska wykazuje więcej zainteresowania spełnianiem swoich obowiązków i rejestracją uciekinierów.
Alarmują przed skutkami kontroli dla biznesu
"Handelsblatt", wiodący niemiecki dziennik kół gospodarczych, bije na alarm w związku z przewidywanymi negatywnymi skutkami kontroli granicznych dla biznesu. "Niemiecki biznes jest zaniepokojony" – pisze Dietmar Neuerer. Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa (DIHK) mówi wręcz o "wielkim zaniepokojeniu".
Z kręgów gospodarczych, szczególnie z izb przemysłowo-handlowych w regionach przygranicznych, otrzymujemy informacje, które wzbudzają nasz niepokój – powiedziała dyrektorka DIHK Helena Melnikov. Jeżeli pracownicy z Polski nie będą mogli punktualnie stawić się do pracy, mogą zacząć poszukiwać pracodawców w innych krajach Europy, co pogłębi deficyt fachowców w takich regionach jak Brandenburgia.
Szef MSW Brandenburgii Refe Wilke obawia się "olbrzymich korków i chaosu komunikacyjnego". Informując o sytuacji komisję spraw wewnętrznych parlamentu Brandenburgii, Wilke ostrzegł, że kontrole będą miały ogromny wpływ na mieszkańców regionu. Ucierpi kilkaset tysięcy osób – powiedział.
Melnikov podkreśliła znaczenie otwartych granic w Europie. "Swobodny przepływ osób i towarów nie jest przywilejem, lecz filarem naszego gospodarczego sukcesu. Szczególnie dotyczy to zorientowanej na eksport gospodarki niemieckiej" – dodała.
Austriacki dziennik "Der Standard" stwierdza piórem Geralda Schuberta, że "strefie Schengen ubyła kolejna otwarta granica wewnętrzna" i przypomina, że użytek z tej możliwości robi obecnie 10 krajów, w tym Niemcy i Austria.