Narzeczony z Sympatii. Oszukał Edytę, a później zabił

6 dni temu 10
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Sądy w III RP nie poradziły sobie nie tylko z falą nowych, brutalnych przestępstw. Nawet w stosunkowo prostych sprawach na sprawiedliwość trzeba czekać latami.

Na salę rozpraw konwojuje go 96 antyterrorystów. Policjanci mają meldować co kilka minut specjalnym szyfrem, do którego miejsca dotarli ze świadkiem koronnym. Scenariusz operacji przewiduje, że jeśli dowódca konwoju w określonej minucie nie połączy się z centralą, zostanie ogłoszony alarm.

Miejscem procesu jest teren po byłej warszawskiej siedzibie Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. Dziedziniec dla samochodów "więźniarek" otacza ponadczterometrowy mur, zwieńczony drutem kolczastym. W drzwiach do budynku zamontowano detektor metalu, a wszystkie pomieszczenia naszpikowano kamerami. 42 oskarżonych wchodzi na salę rozpraw korytarzami pod ziemią. Czekają na nich boksy osłonięte poczwórnie klejonymi szybami trzycentymetrowej grubości. Adwokaci mogą się porozumiewać z oskarżonymi tylko przez interkom. Okolice budynku sądu obstawiają komandosi kompanii antyterrorystycznej.

Przeczytaj źródło