– Gdybym nie dowiedziała się o tym, że mój mąż jest zalogowany na Tinderze, pewnie nie byłoby rozwodu. I nie, nie chodzi tylko o to, że on mnie okłamywał, że szukał innej osoby, mimo że byliśmy kilka miesięcy po ślubie – zastrzega Dominika (34 l.). Jest rok po rozwodzie, który opisuje jako największy dramat w swoim życiu. Mówi, że dopiero teraz pozbierała się na tyle, aby opowiadać o tym bez szlochania.
Byłego już męża Filipa poznała na anglistyce. Ten sam rok studiów, inna grupa. Zaczęło się od przyjaźni, potem było zakochanie, seks, aż wreszcie zamieszkali razem. Oświadczył się w dniu, w którym podpisali papiery na wynajem dwupokojowego mieszkania. Zdolności kredytowej na mieszkanie nie mieli. Ślub wzięli po kilku latach wspólnego życia, gdy wydawało się, że oboje są pewni decyzji.