"Miał do dyspozycji cały harem zakonnic". Prawdziwe oblicze mariawityzmu

5 dni temu 7
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

"Wszystko prowadziło do »jeszcze głębszego zjednoczenia z Ojcem Najprzewielebniejszym«, czyli do zawarcia z Kowalskim kolejnego związku małżeńskiego. Wszystko było tak ukartowane, by kobieta nie mogła się wycofać, by ją omotać, a potem nakłonić do seksualnych ekscesów. Służyły do tego nie tylko słowa arcybiskupa, ale i zaangażowanie innych kobiet. Efekt był taki, że arcybiskup miał do dyspozycji cały harem zakonnic. »Rozkochane mniszki wzywał do siebie, gdy tylko przyszła mu ochota i żadna nie śmiała odmówić«" — czytamy w książce "Mateczka. Śledztwo w sprawie mariawitów", która ukazuje prawdziwe oblicze mariatywizmu.

  • Publikujemy fragment książki "Mateczka. Śledztwo w sprawie mariawitów", w której Tomasz P. Terlikowski wydawnictwa Znak
  • Nie ma w historii polskiego kościoła bardziej kontrowersyjnej postaci niż Maria Franciszka Kozłowska znana szerzej jako Mateczka. Pierwsza imiennie ekskomunikowana kobieta przez papieża. Założycielka mariawityzmu
  • Zwierzchnik skazany za wykorzystywanie nieletnich, erotyczne perwersje tłumaczone zjednoczeniem z Chrystusem, skandaliczne nadużycia w imię mistyki. Terlikowski dociera do dokumentów potwierdzających prawdziwe oblicze mariawityzmu
"Mateczka. Śledztwo w sprawie mariawitów”

"Mateczka. Śledztwo w sprawie mariawitów” Foto: Wydawnictwo Znak

"Mistyczne zaloty"

Mistyka mistyką, ale Jan Maria Michał Kowalski był przede wszystkim mężczyzną i nie wystarczała mu sama adoracja ukochanej przez niego "mateczki" pod postaciami eucharystycznymi (gdzie, jak przekonywał, była obecna). Świadectwa jego nieodpowiednich zachowań wobec sióstr mariawitek pochodzą zresztą jeszcze z okresu, gdy Maria Franciszka była zdrowa i silną ręką zarządzała zgromadzeniem. Miał "lepkie ręce" i słabo panował nad własnym popędem seksualnym, niekiedy szukając pocieszenia – co wynika z jego tekstów – w ramionach Marii Franciszki, a niekiedy wykorzystując zależne od siebie siostry zakonne. Żałoba po założycielce wcale tego nie zmieniła, a Kowalski zaczął szukać nowych partnerek seksualnych (co określane było w kategoriach mistycznych jako "tajemnica aktów najczystszej duchowej miłości") najpóźniej dwa miesiące po jej śmierci.

Na początku były pocałunki w skronie i oczy, które biskup "składał" siostrom Izabeli i Honoracie. "Gdy Najprzewielebniejszy Ojciec po raz pierwszy pocałował skroń i oczy siostry Izabeli, zapytał, czy jest zgorszona. Nie, odparła. Zdaje się, że reagowała powoli i przestraszyła się dopiero później. Za to siostra Honorata była wręcz oczarowana. Uwielbiała księdza Kowalskiego od czasów, gdy razem z Mateczką pojechali wszyscy do Rzymu w 1903 roku […]. Pocałunek takiego człowieka był łaską zesłaną przez niebiosa" – relacjonuje zapiski sióstr i księży mariawickich dotyczące początków małżeństw mistycznych Jerzy Pietrkiewicz. A biskup Kowalski z każdym tygodniem w swoich "mistycznych zalotach" posuwał się dalej.

I tu dochodzimy do kluczowych rozważań Kowalskiego z komentarza do Pieśni nad Pieśniami, które nie tylko wyjaśniają, czym były w istocie "małżeństwa mistyczne", ale i pokazują, jaką władzę dawały one jemu samemu i do czego tak naprawdę prowadziły. Kowalski zaczyna od stwierdzenia, że to, co miało być szczególnym darem dla Marii Franciszki (czyli zjednoczenie węzłem małżeńskim z Jezusem – bowiem "Mateczka jest pierworodną i jedyną Małżonką Pana Jezusa i zarazem Panią łoża małżeńskiego swego Oblubieńca i Małżonka"), zostało ofiarowane Kościołowi Mariawickiemu, który miał się stać "Nowem Jeruzalem, Oblubienicą i Małżonką Barankową".

Każdy jednak, kto chce zjednoczyć się węzłem małżeńskim z Jezusem, musi zrobić to za Jej pośrednictwem. "Dokonywał się ten związek małżeński między Wybranymi a Panem Jezusem przez Mateczkę najpierw bezpośrednio za ziemskiego jej życia; a teraz dokonywa się pośrednio, za pośrednictwem jej syna duchowego, którego Pan Jezus i Mateczka uczynili martwem narzędziem w ręku Swoim. Za życia swego widzialnego Mateczka była zjednoczona węzłem małżeńskim, czystym świętym i nieskalanym, przez Samego Pana Jezusa zawiązanym, z czterema Kapłanami Maryawitami, których Pan Jezus nazwał czterema filarami i usymbolizował w czterech zwierzętach, stojących około Stolicy Barankowej. W taki sposób zjednoczyła ona ich z Tym, z Którym sama była zjednoczona, węzłem małżeńskim, świętym, czystym i doskonałym" – wskazuje Kowalski.

Ciąg dalszy artykułu pod wideo.

Śmierć "mateczki" zmieniła charakter pośrednictwa duchowego, bowiem odtąd – choć nadal to ona prowadzi dusze do małżeńskiego zjednoczenia z Jezusem – pośrednikiem ziemskim, przy którego pomocy się to dokonuje, jest arcybiskup Kowalski. "Z wyroku więc i postanowienia Bożego zorganizowała i w dalszym ciągu tworzy nowy swój Kościół, Kościół Miłości, nazwany w Apokalipsie Kościołem filadelfijskim, w którym dusze i ciała Wybranych jednoczą się z nią, a przez nią z Boskim jej Oblubieńcem i Małżonkiem. Z nią zaś jednoczą się te dusze i ciała Wybranych nie inaczej jedno przez jej duchowego syna i zarazem małżonka, o którym Boski jej Małżonek, Pan Jezus, raczył powiedzieć: »Ten jest syn Mój miły, w którym Sobie upodobałem«, i »jemu oddaj ciało, a Mnie duszę«" – pisał Kowalski.

Ostatecznie więc – jeśli przetłumaczyć ten mistyczny język na bardziej przyziemny – każde małżeństwo mistyczne dokonywało się za pośrednictwem Kowalskiego. To on był tym, który w nie wprowadzał, i bynajmniej nie chodzi tylko o to, że wybierał siostrom ich mężów, a kapłanom ich partnerki, ale także o to, że często korzystał z prawa pierwszej nocy czy – ujmując rzecz bardziej religijnie – inicjował do przeżywania mistycznych małżeństw.

Mistyczny opis "małżeństw" nie powinien przesłaniać faktu, że arcybiskup bywał zwyczajnie złośliwy (nakazując śluby osobom, które się nie znosiły, lub zaślubiając młodych księży starszym zakonnicom), a do tego to on sam osobiście inicjował do przeżywania mistycznego zjednoczenia z Bogiem. Jedna z sióstr, przeznaczona przez arcybiskupa dla księdza, którego nie znosiła i którym się brzydziła, zmieniła zdanie, gdy… "Pan Jezus zjednoczył ją z Ojcem". "Za kilka dni Najprzewielebniejszy i Najdroższy mój Ojciec [Kowalski] zawezwał mię do siebie i wtedy Pan Jezus zjednoczył mię z Ojcem najwyższą i najczystszą miłością. Ucałowałam Najprzewielebniejszego Ojca z taką głęboką wiarą, miłością i czcią, z jaką się całuje świętych Męczenników Pańskich. Cześć, którą czułam dla Najprzewielebniejszego Ojca, cześć dla Jego ciała, czystego, umartwionego, ożywionego duchem, gotowym każdej chwili na wszelką ofiarę dla wypełnienia Woli Bożej, ta część jakby przelała się częściowo na o. Czesława; przestawał mi już być wstrętnym i stosunek do Ojca z wolna zaczął się zmieniać ku lepszemu" – notowała we wspomnieniach zawartych w tomie Początki Królestwa Bożego na Ziemi siostra Bogusława.

I nie, nie była ona jedyną, którą przed oddaniem mężowi arcybiskup "inicjował". Takich sióstr było o wiele więcej, choć w przypadku niektórych wystarczył pocałunek, a z innymi Kowalski odbywał stosunek seksualny. Wszystko zaś w celu zjednoczenia z Mateczką i Jezusem.

Niektóre z sióstr – szczególnie te młodsze i ładniejsze – nawet jeśli zostały wydane za mąż za jakiegoś kapłana, z czasem stawały się kolejnymi żonami arcybiskupa. Tak było z siostrą Celestyną, młodziutką dziewczyną, którą po trzech latach w zgromadzeniu mariawitek upatrzył sobie Kowalski. Jej przełożona, siostra Honorata, gdy dostała polecenie od arcybiskupa, posłała ją do niego. Ten pocałował ją i zapytał, czy ją to oburza… Gdy padła odpowiedź negatywna, zaproponował jej spowiedź, ale wyłącznie z grzechów przeciw czystości. Arcybiskupowi, słowiańskiemu papieżowi, oczywiście się nie odmawia, więc spowiedź się odbyła. A on ponownie ją ucałował, potem zaś zaproponował złożenie przysięgi miłości, wierności i wiary we wszystko, co jemu przekaże Duch Święty. Zgodziła się, a potem została odesłana do siostry Izabeli, która była nie tylko jej przełożoną, ale i żoną Kowalskiego. Ta także ją ucałowała.

Kolejnym krokiem było spotkanie z biskupem Feldmanem, który miał wyjaśnić Celestynie tajemnice "małżeństw mistycznych". Ostatecznie wszystko prowadziło do "jeszcze głębszego zjednoczenia z Ojcem Najprzewielebniejszym", czyli do zawarcia z Kowalskim kolejnego związku małżeńskiego. Wszystko było tak ukartowane, by kobieta nie mogła się wycofać, by ją omotać, a potem nakłonić do seksualnych ekscesów. Służyły do tego nie tylko słowa arcybiskupa, ale i zaangażowanie innych kobiet… Efekt był taki, że arcybiskup miał do dyspozycji cały harem zakonnic. "Rozkochane mniszki wzywał do siebie, gdy tylko przyszła mu ochota, i żadna nie śmiała odmówić. Pewna dowcipna siostra opowiedziała mi: »Zachowywał się jak wiktoriański mąż, pan i władca. ‘Albo mam żonę, albo nie mam’, mówił, mając na myśli tę, którą sobie wybrał na dany dzień. ‘Niech tu przyjdzie’«. I siostra dyżurna lub zawsze cierpliwa Pierwsza Małżonka biegła dostarczyć mu małżeńską porcję uświęconego ciała" – opisywał sytuację w klasztorze Jerzy Pietrkiewicz, odwołując się do kobiet, które znały Kowalskiego.

Przeczytaj źródło