Marka już nie ma. Bagatelizował wszystkie objawy choroby, umarł w samotności

1 tydzień temu 11
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Nigdy nie pałał miłością do lekarzy. "Wykształceni na książkach, przemądrzali, wybadają ci coś, czego nie masz, więc będziesz się musiał dostosować i łykać drogie tabletki" — mawiał. Góral z krwi i kości nie uznawał dolegliwości za jakieś poważne tylko wtedy, gdy wywoływały gorączkę, swędzenie czy kaszel. Choroba według Marka była prawdziwa wtedy, gdy nie dało się wstać z łóżka. W tym duchu wychowywał z żoną również swoich dwoje dzieci. Dla tej rodziny wizyta w przychodni była ostatecznością.

Żona Marka, Hania, umarła szybko. Rak trzustki rozwijał się najpierw po cichu przez kilka miesięcy, a po diagnozie było za późno na cokolwiek. Odeszła na oddziale paliatywnym w wilkowickim szpitalu, pod koniec życia już nie będąc – z powodu silnych środków przeciwbólowych – świadomą czegokolwiek.

Wcześniej, gdy Marek zaczynał mieć objawy cukrzycy typu 2, nie zauważała tego. Przysypiał, najczęściej w busie wiozącym go do i z pracy, albo przed telewizorem. Dużo pił, zwłaszcza słodkich napojów i piwa. Często sikał, no ale jak się pije moczopędne piwo, to się sika co chwilę.

Marek został sam. Zaniedbał wszystko

Gdy skaleczenia się nie goiły, zwalał to na genetykę i słabokrzepnącą, jak ją nazywał "rzadką krew", którą miał dziedziczyć po ojcu. Tak jak żylaki na łydkach i nawet stopach. Bywał często drażliwy, nerwowy, często się kłócił, zwłaszcza z dziećmi, które zaczęły się totalnie odsuwać od rodziców. Hania w międzyczasie bardziej martwiła się o pieniądze na ich studia, niż o cokolwiek, a zwłaszcza zdrowie swoje czy Marka.

Pracował fizycznie w bielskim Fiacie. Na pasku wypłaty co miesiąc nie było zbyt wiele. Ona, gospodyni domowa i sprzątaczka w szkole, też nie mogła zbyt wiele odłożyć na życie. Dorabiała sprzątając dorywczo u starszych, samotnych i bogatszych. Żadne kokosy. Gdy dzieci skończyły studia i poszły do pracy – oboje z Markiem odetchnęli. Doczekali emerytury, z której jednak Hania nie za długo się cieszyła. Od diagnozy do śmierci wystarczyły trzy miesiące.

Marek został sam jak palec. Z wędkami i motorowerem oraz obrażonymi dziećmi gdzieś tam, w wielkim mieście i w wielkich firmach. Kontaktowały się bardzo rzadko, prawie wcale. On, hardy i uparty, też. Zresztą nie nauczył się obsługiwać telefonu komórkowego, więc gdy dostawał od nich SMSy — nie czytał. Potrafił jedynie wykręcić numer, klikając w klawiaturę, ale kto by te numery spamiętał. Najczęściej więc telefon leżał rozładowany. Więcej technikaliów Markowi nie było potrzebnych. No może jeszcze pilot do telewizora. To było jego ulubione zajęcie. Siedzieć, oglądać, mówić do telewizora, przełączać kanały. Od dziecka nie lubił być w ruchu, już jako nastolatek miał nadwagę.

Na krzesełku, z piwkiem i w słoneczku

"Na rybach" też nie ma ruchu. Siedzi się na krzesełku i patrzy w wodę, czy spławik w niej nie znika. Są też sprzęty, które same alarmują, gdy ryba bierze, więc można sobie drzemać, reagując na coraz częstsze u Marka przemęczenie. Czasem przysypiać w słońcu, a potem, jak myślał, swędzi od tego skóra. Na rybach z nudów się podjada, pije piwo i inne napoje.

Jemu smakowały szczególnie te słodkie, potrafił przez dobę wypić zgrzewkę 1,5-litrowych oranżad. Jeździł po nie na pobliską Słowację, bo tam były tańsze. Nawet słowackie zezwolenie na wędkowanie nad Jeziorem Orawskim wykupił i na rybyczęściej się tam wybierał. I tak mijały miesiące.

Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo

Z upływem czasu coraz trudniej było Markowi zawiązać haczyk na żyłce. Nawet okulary po Hani już nie pomagały. Kupił lupę, którą wkręcał w imadło i pod nią przygotowywał sprzęt na ryby. Pomagali też koledzy, przy piwku i rozmowach o życiu. Ale mieli swoje problemy, więc zjawiali się u niego coraz rzadziej.

Przestał robić praktycznie cokolwiek

Marek słabł. Coraz rzadziej wstawał z łóżka rano, leżał w nim czasem do południa. Tłumaczył sobie, że to pewnie przez monotonną dietę, bo zawsze gotowała Hania, a on pozostawiony sam sobie nie miał zróżnicowanych pomysłów na dania. Wiadomo, chleb. Do tego margaryna, jakaś konserwa, jajko. Na obiad czasem kiełbasa albo złowiona ryba, kotlet z karczmy od święta, albo kurczak z rożna z budki na parkingu pod sklepem. Pączki, tak, na to sobie często pozwalał. I chrupki kukurydziane — te pałaszował nagminnie, oglądając TV. Nie tył, mimo że jadł więcej, co tłumaczył sobie tęsknotą za Hanią i za poprawnymi relacjami z dziećmi.

Ponadto coraz więcej pił, w tym również alkohol, i mniej się ruszał. Tyle ile trzeba, żeby dom się nie zawalił. Ale sprzątanie, mycie garnków, to była rzadkość, "od święta". Koledzy "z ryb" coraz mniej chętnie zaglądali, bo miał brudno, poza tym łatwo go było wyprowadzić z równowagi, bywał kłótliwy. A on się coraz bardziej zapuszczał.

Pojawiły się kłopoty ze stopą, zaczęła puchnąć, na palcach jakieś dziwne wykwity, mrowienie, odrętwienie. Znów powód, żeby usiąść w fotelu i krytykować gadające w telewizorze głowy. A potem położyć się spać. I tak z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień. Ciągłe zmęczenie i sikanie.

Owrzodziała stopa, amputacja i udar

Nieprzytomnego Marka znaleźli koledzy. Telefon miał rozładowany, nie mogli dobić się do drzwi. Wyważyli je. Leżał w łóżku, bez kontaktu. Wezwali karetkę. W szpitalu wyciągnięto mu larwy muchy z zaropiałej i owrzodzonej cukrzycowej stopy. Za kilka tygodni odjęto ją całą. Wyniszczony organizm nie wytrzymał rekonwalescencji po operacji. Marek zmarł kilka tygodni później, nie dożywając siedemdziesiątki. W karcie zgonu wpisano udar.

Tymczasem latami toczyła go cukrzyca. Bagatelizował wszystkie objawy, jakie wysyłał mu organizm. A może inaczej: źle je odczytywał. To, że często sikał, tracił wzrok, chudł, swędziała go skóra, tłumaczył sobie na swoją modłę. Gdy stracił żonę, a dzieci przestały się nim interesować, kompletnie się zapuścił. Niestety na ratunek było za późno. Cukrzyca nie zabija bezpośrednio – to jej powikłania są głównym zagrożeniem dla życia pacjentów. Choroba wieńcowa, niewydolność serca czy przewlekła choroba nerek to tylko niektóre z nich.

Objawy cukrzycy to pragnienie, suchość ust, częste oddawanie moczu, spadek masy ciała, osłabienie, infekcje skórne, zaburzenia widzenia. Pojawiają się przy znacznie podwyższonych wskaźnikach glukozy we krwi rzędu 250-300 mg proc.

— Cukrzyca jest chorobą podstępną. Początkowo nie boli. Do narastającego stopniowo cukru we krwi organizm się przyzwyczaja. Jeśli pacjent zignoruje pierwsze, czasami dyskretne objawy choroby takie jak osłabienie, wzmożone pragnienie czy wielomocz może przez nawet wiele lat nie leczyć tej choroby — ostrzegała w rozmowie z Medonetem diabetolog dr n. med. Elżbieta Wójcik-Sosnowska z Grupy LUX MED. Całą rozmowę z lekarką przeczytasz tutaj: Takie są skutki zaniedbanej cukrzycy. Lekarz: Polacy zgłaszają się za późno.

Czeka nas epidemia cukrzycy?

Cukrzyca jest chorobą cywilizacyjną, nazywaną niezakaźną epidemią XXI wieku. Może rozwijać się powoli i w każdym wieku. Choruje na nią wiele osób, ale znaczna część o tym nie wie.

Eksperci ostrzegają, że bez odpowiednich działań problem będzie się pogłębiać, a Polska może stanąć przed epidemią cukrzycy na niespotykaną dotąd skalę.

Według danych Międzynarodowej Federacji Diabetologicznej (IDF) w 2021 roku na cukrzycę chorowało 537 mln dorosłych w wieku od 20 lat do 79 lat (1 na 10). Przewiduje się, że liczba ta wzrośnie do 643 mln do 2030 r. i 783 mln do 2045 r. Ponadto, w 2021 roku 541 milionów dorosłych miało upośledzoną tolerancję glukozy (IGT), co stawiało ich w grupie wysokiego ryzyka cukrzycy typu 2.

Większość osób z cukrzycą (3 na 4 osoby) żyje w krajach o niskich i średnich dochodach.. Co ważne, ponad 1 na 2 (54 proc.) osób chorych na cukrzycę na świecie pozostaje niezdiagnozowana.

Ilu jest chorych na cukrzycę w Polsce?

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2022 roku 3,1 mln chorych na cukrzycę w Polsce skorzystało z usług publicznej służby zdrowia (recepty, wizyty, hospitalizacje). W roku 2017 zarejestrowano 2,7 mln chorych. Na podstawie tej dynamiki wzrostu ocenia się, że w 2030 roku będzie w Polsce 4,2 mln chorych. Resort zdrowia podkreślił, że według danych GUS w 2022 r. 3,1 mln chorych na cukrzycę skorzystało z usług publicznej służby zdrowia (recepty, wizyty, hospitalizacje).

"W roku 2017 zarejestrowano 2,7 mln chorych. Na podstawie tej dynamiki wzrostu ocenia się, że w 2030 roku będzie w Polsce 4,2 mln chorych. Przyjmuje się, że dodatkowo 25 proc. osób ma niezdiagnozowaną cukrzycę i nie leczy się z tego powodu" — wyjaśniło MZ. Dane szacunkowe mówią, że ok. 200 tys. chorych to osoby z typem 1, pozostałe to typ 2 (1 proc. chorych leczy się z powodu cukrzycy typu 3).

Otyłość – tykająca bomba zdrowotna

— Cukrzyca typu 2 to w dużej mierze pochodna otyłości – ostrzega prof. Piotr Rozentryt, specjalista chorób wewnętrznych, nefrolog i kardiolog ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Według eksperta, w najbliższych latach możemy spodziewać się dramatycznego wzrostu liczby przypadków cukrzycy w Polsce.

Prof. Rozentryt zwraca uwagę, że to nie sama cukrzyca, ale jej powikłania są główną przyczyną zgonów wśród diabetyków. — Osoby chorujące na cukrzycę typu 2 rzadko umierają z powodu samej choroby. Głównym zagrożeniem są powikłania, takie jak choroba wieńcowa, która prowadzi do zawałów serca i niewydolności serca – wyjaśnia.

Jednym z najpoważniejszych powikłań cukrzycy jest przewlekła choroba nerek, która dotyka aż 45 proc. osób zmagających się z tą chorobą. Jak podkreśla prof. Rozentryt, niewydolność nerek często prowadzi do śmierci pacjentów, zanim dojdzie do zaawansowanego stadium mocznicy. — Większość chorych nie dożyje tego etapu, ponieważ wcześniej umiera z przyczyn sercowo-naczyniowych – dodaje ekspert.

Cukrzyca typu 2 skraca życie o 12 lat

Dane Europejskiego Towarzystwa Diabetologicznego są alarmujące: cukrzyca typu 2, szczególnie źle leczona, może skrócić życie pacjenta nawet o 12 lat. Powikłania sercowo-naczyniowe odpowiadają za 60 proc. zgonów wśród chorych.

Eksperci apelują o większą świadomość wśród lekarzy i pacjentów oraz o inwestowanie w nowoczesne terapie na wczesnym etapie choroby. Są zgodni: bez odpowiednich działań cukrzyca stanie się jednym z największych wyzwań zdrowotnych w Polsce.

Przeczytaj źródło