Kamila zaszła w ciążę na piątym roku studiów. Partner zawinął się od razu, gdy usłyszał dobrą nowinę. Przez osiem lat samotnie wychowywała syna i coraz bardziej desperacko pragnęła zbudować trwały związek. — Żyłam w przekonaniu, że rodzina to mama, tata i dziecko. Moim jedynym marzeniem stało się poznanie mężczyzny i przyciśnięcie go na tyle, żeby został moim mężem — mówi.
Z Arturem po raz pierwszy spotkali się na grillu u znajomych. Potem była randka we dwoje, a po niej kilka miesięcy sielanki. — Okazał się inteligentny, poukładany, z dobrą pozycją zawodową. Wydawał się też dobrym człowiekiem — wspomina. — Obsypywał mnie prezentami, chodziliśmy do restauracji, jeździliśmy na wycieczki. Czasami dokładał się do czynszu, kupował też różne rzeczy Mikołajowi. Wiem, jak to brzmi, ale to nie było z mojej strony wyrachowanie. Byłam zakochana, być może dlatego, że znalazłam w nim cechy, których szukałam. Artur zapewniał nam bezpieczeństwo i byt.