Małżeństwa, które żyją bez miłości. "Największy kryzys przyszedł, gdy przestali ze sobą sypiać"

1 tydzień temu 20
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

— Powody, dla których poślubiłam Jacka, są dla mnie dziś niejasne i nieodgadnione. Wiem na pewno, że nie wyszłam za mąż z miłości — mówi 47-letnia Daria. Jacek zakochał się w niej, co do tego nie ma wątpliwości. Ona uczucia do niego postanowiła sobie wmówić.

Kamila zaszła w ciążę na piątym roku studiów. Partner zawinął się od razu, gdy usłyszał dobrą nowinę. Przez osiem lat samotnie wychowywała syna i coraz bardziej desperacko pragnęła zbudować trwały związek. — Żyłam w przekonaniu, że rodzina to mama, tata i dziecko. Moim jedynym marzeniem stało się poznanie mężczyzny i przyciśnięcie go na tyle, żeby został moim mężem — mówi.

Z Arturem po raz pierwszy spotkali się na grillu u znajomych. Potem była randka we dwoje, a po niej kilka miesięcy sielanki. — Okazał się inteligentny, poukładany, z dobrą pozycją zawodową. Wydawał się też dobrym człowiekiem — wspomina. — Obsypywał mnie prezentami, chodziliśmy do restauracji, jeździliśmy na wycieczki. Czasami dokładał się do czynszu, kupował też różne rzeczy Mikołajowi. Wiem, jak to brzmi, ale to nie było z mojej strony wyrachowanie. Byłam zakochana, być może dlatego, że znalazłam w nim cechy, których szukałam. Artur zapewniał nam bezpieczeństwo i byt.

Przeczytaj źródło