Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
W momencie, w którym wszyscy spodziewali się, że myślami będą przy podróży do Kazachstanu. Że skoro chcieli ten mecz przekładać, trener wystawi głębokie rezerwy z udziałem młodzieży, co przecież przed laty czynili inni legijni szkoleniowcy, nie wykluczając nawet Henninga Berga.
ZOBACZ TAKŻE: Goncalo Feio już odszedł z nowego klubu. Nie zdążył nawet zadebiutować
Edward Iordanescu nie pokpił jednak sprawy. Do tego korekty w składzie nie osłabiły zespołu i dotyczy to, choć w różnym stopniu, zarówno Szkurina, jak i Ziółkowskiego, Alfarelę oraz Chodynę. Zespół miał plan, który skutecznie realizował. Na pewno skuteczniej niż w czwartek z Aktobe.
Augystyniaka schodzącego między parę stoperów oglądaliśmy już za Feio, bocznych obrońców momentami w roli skrzydłowych za Runjaica, rzucanie piłek za linię obrony wówczas, gdy w drużynie grał jeszcze Kramer. Drużyna musi korzystać z wcześniejszych założeń i zasad i nie ma w tym nic złego. Dzisiejsza Legia stara się jednak piłkę wyżej i szybciej odbierać na połowie przeciwnika. Uzyskała też plusik u swego kibica, który przez ostatnie dwanaście miesięcy zwycięstw z krajową czołówką w ogóle nie doświadczał.
Lech był przyduszony, ale czy była to aż tak duża niespodzianka? Nie mógł rozwinąć skrzydeł, bo de facto ich nie miał. Fiabema po raz kolejny pokazał, że nie każdy piłkarz ściągnięty ze Skandynawii sprawdzi się w stolicy Wielkopolski, a wariant z Gumnym oraz Pereirą po prawej stronie to pomysł na pewno nie na dzisiaj. Że bez jakości Walemarka i Gholizadeha w bocznych sektorach boiska oraz braku zabezpieczenia środka w postaci Murawskiego "Kolejorz" traci trójkę elementów, bez których ta maszyna nie prawa funkcjonować.
Łańcuch przerwany zostaje zazwyczaj przez najsłabszą część i czasem do katastrofy wystarczy tylko jedno wadliwe ogniwo, lecz w niedzielę było ich więcej. Lech ma co prawda przed sobą ważniejsze cele niż Superpuchar, ale pierwszy sygnał wysłał niepokojący. Znając jednak nasze piłkarskie uniwersum, na jakieś konkretne wnioski wciąż jest zdecydowanie za wcześnie. Szczególnie jeśli dotyczyć one mają właśnie tych dwóch klubów, które widzieliśmy. Bo to, co dziś wydaje się obiecujące, za kilka dni może zmienić optykę. I odwrotnie.
W Warszawie czekają więc do czwartku i rewanżu z Aktobe, a w Poznaniu na weekendowy start ligi. Czy ktoś postawi dolary przeciw orzechom, że w obu przypadkach będzie cudownie?