Wśród licznych obietnic, z jakimi obecna koalicja obejmowała władzę, były też te związane z nowymi regulacjami stosunków między państwem i związkami wyznaniowymi. A zwłaszcza z jednym, dominującym w Polce Kościołem katolickim. Wydawało się, że stary model – oparty na koncepcji "przyjaznego rozdziału" Kościoła i państwa – ostatecznie skompromitował się jesienią 2020 r. (a przynajmniej po nieprawicowej stronie sceny politycznej), w trakcie wielkich protestów przeciw zaostrzeniu ustawy aborcyjnej przez Trybunał Julii Przyłębskiej.
Wybrzmiewające w ich trakcie żądanie liberalizacji przepisów o dostępnoci przerywania ciąży, było też żądaniem ograniczenia władzy Kościoła i jego wpływu na ustawodawstwo, sferę publiczną i politykę. Nikt nie miał bowiem wątpliwości, że prezes Przyłębska i jej polityczni patroni sprawę aborcji podjęli, by zaspokoić żądania części kościelnych środowisk, wspierających konsekwentnie Zjednoczoną Prawicę w latach 2015-23.