Indie stawiają na jeszcze potężniejszy arsenał nuklearny. K-6 zejdzie pod wodę, a jak wystrzeli, to…

2 dni temu 4
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Pociski hipersoniczne stały się w ostatnim czasie kluczowymi elementami zdolnymi do realnego wpływania na globalną równowagę sił. Podczas gdy światowe potęgi ścigają się w udoskonalaniu tego typu uzbrojenia, Indie również wkroczyły na ten tor ze swoim ambitnym projektem pocisku balistycznego wystrzeliwanego z okrętu podwodnego, czyli właśnie K-6. W porównaniu do poprzednich pocisków z tej rodziny K-6 to ogromny technologiczny skok naprzód, który może znacząco wzmocnić indyjski potencjał odstraszania nuklearnego. Co jednak sprawia, że ten pocisk budzi tak wielkie emocje i dlaczego powinny się nim zainteresować światowe mocarstwa?

Indie stawiają na pocisk K-6, aby raz na zawsze odmienić oblicze nuklearnego odstraszania

Dotychczas indyjska strategia obronna opierała się na ostrożnym, stopniowym rozwoju. Oto jednak oficjalne potwierdzenie prac nad K-6, które miało miejsce podczas niedawnej ceremonii w Kerala Spacepark, zapowiedziało zmianę tego podejścia. Nowy pocisk nie jest już bowiem tylko ewolucją dotychczasowych rozwiązań, bo w praktyce (o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem) otworzy zupełnie nowy rozdział w doktrynie odstraszania nuklearnego Indii. Projekt ten jest nadzorowany przez Laboratorium Systemów Morskich DRDO w Hajdarabadzie, a w porównaniu do wcześniejszych modeli takich jak K-4 czy K-5, ten nowy pocisk mierzący ponad 12 metrów długości i powyżej 2 metrów średnicy ma wnieść możliwości rażenia na zupełnie nowy poziom. Co więc kryje się w K-6?

Czytaj też: Za naszą granicą właśnie doszło do czegoś wielkiego. Niemcy zmieniają oblicze wojny

Indie mają nową broń. K-5 uderzy niespodziewanie i z potęgą atomu

Z perspektywy Indii najważniejsze w pocisku K-6 sprowadza się do zasięgu rzędu około 8000 km. To akurat pozwala na rażenie celów w niemal całej Azji, znacznej części Europy oraz północnej Afryki i to z bezpiecznych rejonów patrolowych na Oceanie Indyjskim. Drugą wyjątkową cechą jest prędkość końcowa, która dochodzi do Mach 7,5 (czyli ok. 9200 km/h), dzięki czemu pocisk ten znacząco skraca czas reakcji systemów obrony przeciwrakietowej, zwiększając tym samym szanse na skuteczne przebicie się przez tarcze przeciwnika. Technologicznie z kolei pocisk K-6 reprezentuje najnowsze osiągnięcia w dziedzinie uzbrojenia strategicznego, bo łączy w sobie trzystopniowy napęd na stały materiał pędny i możliwość przenoszenia nawet 3-tonowych ładunków w postaci np. głowic MIRV (Multiple Independently Targetable Reentry Vehicles), czyli kilku niezależnych ładunków jądrowych, które trudniej jest przechwycić z racji dywersyfikacji finalnych celów.

Czytaj też: Europa buduje superczołg. Pancerny MARTE będzie godny nowej ery wojny

Indie kupiły sobie bezpieczeństwo. Okręt podwodny INS Arighat ma nuklearny napęd i pociski balistyczne

Tak zaawansowana broń wymaga nowej klasy nosicieli i stąd prace Indii nad okrętami podwodnymi typu S-5, które mają przewyższyć dotychczasowe jednostki typu Arihant. S-5 mają mieć wyporność ok. 13500 ton i do 16 pionowych wyrzutni pocisków. Jednostki te będą napędzane reaktorem CLWR-B2 o mocy 190 MW i mają korzystać z cichego napędu strumieniowego (pump-jet), a to pozwoli na operowanie w trudniej dostępnych i głębokich wodach bez zwiększonego ryzyka wykrycia.

Czytaj też: Bombowy blackout. Chiny mają grafitową broń, która uderza tam, gdzie boli najbardziej

Na papierze więc Indie zbudują sobie nie lada nuklearny potencjał odstraszania, ale musimy pamiętać, że przed projektem K-6 pozostaje wiele wyzwań rozwojowych. Indie jednak już teraz mają spory potencjał w tym zakresie, bo tamtejsza triada nuklearna obejmuje rakiety lądowe Agni, samoloty bojowe z ładunkiem jądrowym oraz właśnie pociski K-15 Sagarika (750–1500 km), K-4 (3500 km) oraz K-5 (ok. 5500 km). Państwo wyznaje jednocześnie doktrynę no first use i kieruje się zasadą wiarygodnego minimalnego odstraszania.

Przeczytaj źródło