Eksplozja drona w Osinach. Ekspert: To test szczelności naszego systemu

15 godziny temu 8

Trwa wyjaśnianie okoliczności eksplozji drona w Osinach, do której doszło w nocy z wtorku na środę. Szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz ocenił, że była to "rosyjska prowokacja". Eksperci nie wykluczają, że Rosja mogła w ten sposób sprawdzać system zabezpieczeń na polskiej granicy.

Osiny w powiecie łukowskim Fot. REUTERS/Kacper Pempel

"Test szczelności naszego systemu"

- Skierowanie statku bezzałogowego nad Polskę to test szczelności naszego systemu - stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową Andrzej Kiński, redaktor naczelny miesięcznika "Wojsko i technika". Ekspert ocenił, że dron, który eksplodował w Osinach, mógł wcale nie być wabikiem. - Jeśli w wyniku detonacji wypadły szyby w budynkach oddalonych o kilkaset metrów, można przypuszczać, że urządzenie wyposażone było w pełnowymiarową głowicę bojową. To oczywiście jedynie spekulacje, jednak 2–5 kilogramów trotylu nie wywołałoby tak silnej fali uderzeniowej - dodał. Według eksperta dron to prawdopodobnie Gierań-2, oparty na konstrukcji irańskiego Shaheda 136.

Gen. Malinowski: To był dron-wabik

- W godzinach porannych, o wschodzie słońca, pojawiła się informacja o obiekcie, który wybuchł bardzo blisko Łukowa. Z naszej oceny wynika, że to tzw. dron-wabik, który nie przenosi głowicy bojowej, natomiast przenosił głowicę do samodestrukcji. Natychmiast zostały podniesione śmigłowce, które miały stwierdzić, czy nie ma dodatkowych wybuchów, dodatkowych miejsc - przekazał w środę po godz. 16 na briefingu prasowym gen. Dariusz Malinowski, zastępca Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Dodał, że dron był "bardzo ciężko wykrywalny". - Leciał prawdopodobnie bardzo nisko, by ominąć nasze pole radiolokacyjne - mówił generał. - Silnik jest dostępny na wszystkich rynkach, made in China, na pokładzie znajdowały się systemy, które też są dostępny, a ładunek, który był na pokładzie, nie był dużym ładunkiem - doprecyzował generał. 

Zobacz wideo Polska kupuje sprzęt od Izraela testowany na Palestyńczykach

Władysław Kosiniak-Kamysz o inwestycjach w bezpieczeństwo

- Budujemy całościową obronę przeciwlotniczą, przeciwrakietową obronę powietrzną na różnych poziomach. To jest proces, który nie dzieje się z dnia na dzień, który wymaga tak naprawdę wielu lat starań - mówił w środę szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. - Jedna z kluczowych decyzji to decyzja z maja ubiegłego roku o zakupie aerostatów BARBARA pozwalających wykryć obiekty nawet o o niewielkiej wielkości, 1/10 metra kwadratowego, poruszające się od powierzchni ziemi do wysokości kilku tysięcy metrów - dodał, zaznaczając, że "pierwsze aerostaty trafią już w najbliższych miesiącach do Polski". - Do tego przyspieszeniu uległa budowa systemów antydronowych (...). 2 mld zł na radary pasywne, na program związany z wykrywaniem bezzałogowych statków powietrznych i oddziaływaniem na bezzałogowe statki powietrzne - przekazał minister. 

Naruszenia przestrzeni powietrznej

Trzy razy w ciągu ostatniego roku rosyjskie drony naruszyły przestrzeń powietrzną krajów bałtyckich. Do dwóch tego typu przypadków w ostatnich tygodniach doszło na Litwie. Jeden bezzałogowiec blisko rok temu spadł na terytorium sąsiedniej Łotwy. Do pierwszego incydentu doszło 10 lipca, gdy rosyjski dron typu Gerbera, będący wersją Shaheda, wleciał z terytorium Białorusi i rozbił się na Litwie około jednego kilometra od granicy. Drugi incydent miał miejsce 28 lipca. Jego przelot zauważyli m.in. mieszkańcy Wilna. Bezzałogowiec podobny do dronów typu Shahed został odnaleziony dopiero kilka dni później na poligonie w pobliżu Kowna w centrum kraju. Wilno nie wyklucza, że oba drony mogły zostać zepchnięte z kursu przez ukraińską obronę powietrzną. Z kolei 7 września ubiegłego roku na wschodzie Łotwy w rejonie miasteczka Rzeżyca rozbił się dron typu Shahed. Wyposażony był w ładunek wybuchowy. Łotewskie służby podejrzewają, że był to przypadek, a bezzałogowiec nie miał wyznaczonego celu na terytorium Łotwy.

Eksplozja drona w Osinach

W środę ok. godz. 2 w nocy na pole kukurydzy w miejscowości Osiny w powiecie łukowskim na Lubelszczyźnie spadły fragmenty wojskowego drona. Urządzenie eksplodowało, co doprowadziło m.in. do wybicia szyb w pobliskich zabudowaniach. "Informujemy, że po przeprowadzeniu wstępnych analiz zapisów systemów radiolokacyjnych, minionej nocy nie zarejestrowano naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej ani z kierunku Ukrainy, ani Białorusi" - podkreślało w środę rano Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Według wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, pojawienie się drona w Polsce to "rosyjska prowokacja". 

Czytaj również: Eksplozja drona w Osinach. Prokurator: Napis prawdopodobnie w języku koreańskim

Źródła: PAP, wystąpienie Władysława Kosiniaka-Kamysza i Dariusza Malinowskiego, IAR

Przeczytaj źródło