Ekonomista: Nigdy nie byliśmy tak znaczącą gospodarką

1 dzień temu 3
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

2025-07-08 06:00

publikacja
2025-07-08 06:00

Prof. Jacek Tomkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego ocenił w rozmowie z PAP, że nigdy nie byliśmy tak blisko Zachodu, nigdy nie byliśmy tak znaczącą gospodarką. Obecna sytuacja gospodarcza to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy polskich przedsiębiorców - dodał.

 Nigdy nie byliśmy tak znaczącą gospodarką
 Nigdy nie byliśmy tak znaczącą gospodarką
fot. Jacek Szydlowski / / FORUM

Premier Donald Tusk poinformował podczas poniedziałkowej konferencji „Deregulacja. Znosimy bariery, ułatwiamy życie”, podsumowującej prace deregulacyjne rządu, iż polska gospodarka w roku 2025 będzie na 20. miejscu na świecie i wyprzedzi Szwajcarię, a siła nabywcza Polaka jest wyższa niż Japończyka. Szef rządu wskazał, że każda wyższa pozycja polskiej gospodarki będzie wymagała „nieporównywalnie większego” i innego typu wysiłku.

W ocenie prof. Jacka Tomkiewicza, dziekana kolegium finansów i ekonomii w Akademii Leona Koźmińskiego, awans polskiej gospodarki na 20. miejsce jest dużym sukcesem.

„Nie ma żadnych wątpliwości, że ostatnie 30 lat wzrostu polskiej gospodarki to niesamowity sukces, niespotykany w naszej historii. Nigdy nie byliśmy tak blisko Zachodu, nigdy nie byliśmy tak znaczącą gospodarką. Ale zawsze trzeba pamiętać, że porównania wynikają z nie tylko z tego, że my radzimy sobie nieźle, ale że inni radzą sobie słabo. Te 3 proc. dynamiki wzrostu, które obecnie notujemy, jest bez porównania lepsze, niż sytuacja w całej strefie euro” - skomentował ekspert.

Jak podkreślił prof. Tomkiewicz, na początku lat 90. poziom PKB na mieszkańca Polski był porównywalny do poziomu Rumunii, Bułgarii czy Ukrainy. „Dzisiaj, jeśli chodzi o Ukrainę czy Rumunię, to zostawiliśmy je daleko z tyłu, chociaż Rumunia ostatnio zaczyna nas doganiać. Przegoniliśmy też Węgry. Mamy wyższe PKB na mieszkańca niż niektóre kraje Zachodu, takie jak Portugalia czy Grecja” - wyjaśnił ekspert.

Polska będzie 20. gospodarką świata? Ekspert: To kurs dolara jest czynnikiem decydującym

Dodał jednak, że choć postęp Polski jest imponujący, to wciąż mamy się z kim ścigać. „Nie możemy zapominać o naszych sąsiadach, czyli np. Estonii i Czechach, które 30 lat temu były od Polski bogatsze i dalej są bogatsze. Czechy dalej mają wyższe PKB na mieszkańca, niż my” - powiedział.

Jak wynika z raportu „Polska gospodarka i wyzwania na najbliższe dekady”, który Bank Pekao zaprezentował podczas XXIX Forum Ekonomicznego w Krynicy w 2019 roku, polska gospodarka w ostatnich 30 latach charakteryzowała się bardzo silnym wzrostem gospodarczym (średnio ponad 4 proc. rocznie), który niemal potroił PKB na mieszkańca, znacząco poprawiając jakość życia Polaków. Według Marcina Mrowca z Banku Pekao, jednego z autorów raportu, skalę sukcesu, jaki Polska osiągnęła w ciągu ostatnich 30 lat najlepiej obrazuje porównanie z sąsiednią Ukrainą.

„W 1991 roku PKB na mieszkańca tego kraju było kilka procent wyższe niż w Polsce, zaś po trzech dekadach wskaźnik ten prawie potroił się w naszym kraju, podczas gdy na Ukrainie spadł o kilkanaście procent” - podkreślił Mrowiec.

W październiku 2024 roku o historii polskiej gospodarki pisał także brytyjski dziennik „Daily Telegraph”, według którego oszałamiający sukces gospodarczy Polski w ostatnich 30 latach powinien być przykładem dla Wielkiej Brytanii. Publicysta ekonomiczny tej gazety Roger Bootle przytoczył dane, zgodnie z którymi w momencie upadku komunizmu w 1989 r. polski PKB na mieszkańca wynosił ok. 40 proc. brytyjskiego. Następnie nieznacznie spadł, po czym się nieco odbił, ale w 2004 r., gdy Polska wstępowała do UE, a polscy pracownicy zyskali nieograniczony dostęp do brytyjskiego rynku pracy, polski PKB na mieszkańca wynosił ok. 45 proc. poziomu brytyjskiego. Dziś jest to 80 proc., a dane dotyczące realnych dochodów i konsumpcji na głowę są zasadniczo porównywalne.

„Zmiana ta nastąpiła zarówno w wyniku słabych wyników Wielkiej Brytanii w zakresie produktywności, jak i oszałamiającego sukcesu Polski. Od czasu globalnego kryzysu finansowego polska gospodarka rozwijała się w średnim tempie 3,4 proc. rocznie. Ten wskaźnik dla Wielkiej Brytanii wynosi 1,7 proc." - napisał Bootle.

W raporcie „20 lat Polski w Unii Europejskiej” przygotowanym przez Polską Agencję Prasową w 2024 roku opisano, iż w pierwszych latach członkostwa w UE, tj. w okresie 2004–2009, tempo wzrostu gospodarczego w Polsce wyniosło 4,8 proc. średniorocznie i było znacznie wyższe niż w UE-27 (o 3,6 p.p.). W kolejnej dekadzie Polska zanotowała także wyraźną, aczkolwiek mniejszą (2,1 p.p.) przewagę nad UE.

Ponadto, jak zaznaczono w raporcie, po kryzysie koronawirusowym Polska szybko wróciła na ścieżkę wzrostu gospodarczego. W 2021 roku PKB w Polsce wzrósł o 6,9 proc., a rok później o 5,3 proc., zaś analogiczne wskaźniki dla grupy UE-27 wyniosły 6,0 proc. i 3,4 proc. Wojna w Ukrainie i związany z nią kryzys energetyczny negatywnie wpłynęły na gospodarkę UE, a zwłaszcza na państwa Europy Środkowej i Wschodniej, które w największym stopniu odczuły skutki wojny.

W styczniu 2025 roku prezes Głównego Urzędu Statystycznego Marek Cierpiał-Wolan przekazał podczas konferencji prasowej, iż wzrost PKB w 2024 wyniósł realnie 2,9 proc., podczas gdy w 2023 r. wzrósł o 0,1 proc. „Szacowany wzrost jest większy od przeciętnego dla Unii Europejskiej, bo prognozy Komisji Europejskiej mówią o wzroście średnim w UE o 0,9 proc.” - dodał prezes GUS. Minister finansów Andrzej Domański, podkreślił we wpisie na portalu X, że „nasza gospodarka należała do najszybciej rosnących w Europie”.

Jak podkreślił prof. Tomkiewicz, obecna sytuacja gospodarcza to przede wszystkim efekt ciężkiej pracy polskich przedsiębiorców. „Polacy okazali się niesamowicie przedsiębiorczym i elastycznym narodem. Czasem narzekamy na strukturę naszej gospodarki - że nie mamy +czempionów+, dużych, bardzo silnych marek, widzianych, notowanych na świecie - ale to właśnie to stoi w dużej mierze za naszym sukcesem. Dzięki temu jesteśmy niezwykle elastyczni. Jak te duże firmy dopiero zastanawiają się, co zrobić, polskie przedsiębiorstwa już trzy razy zmieniły koncepcję, rynek, technologię, a branża priorytety” - wyjaśnił.

Dodał, że wystarczy spojrzeć na historię światowych kryzysów i ich wpływ na Polskę. „Wielki kryzys finansowy na Zachodzie - my rośniemy. Pandemia - ok, mamy recesję, choć mniejszą niż w reszcie Europy i potem rośniemy o 7 proc. Wojna w Ukrainie - wydawałoby się, że nie poradzimy sobie bez ropy i gazu z Rosji, ale w parę miesięcy udało nam się przestawić” - podsumował ekonomista.

Według prof. Tomkiewicza znaczącą rolę w gospodarczym sukcesie Polski odgrywa także konsekwentna polityka gospodarcza, kontynuowana przez kolejne rządy.

„Są rzeczy, które nie podlegają dyskusji, bez względu na to, kto rządzi. Nigdy nie było wątpliwości co do członkostwa w UE, niezależności banku centralnego, obecności w NATO. Nie ma u nas takich wynalazków, jak nacjonalizacja całej gospodarki albo wprowadzenie podatku liniowego czy jednostronne wprowadzenie euro. A takie rzeczy się dzieją wokół nas. Obserwujemy teraz z niepokojem Słowację czy Węgry, które są w NATO i UE, ale widać, że ciągną w stronę bardziej autorytarnej gospodarki, na wzór Wschodu” - wyjaśnił.

W ocenie eksperta, choć mamy na co narzekać, bo m.in. nie trafiamy w cel inflacyjny, mamy wysoki strukturalny deficyt budżetowy, rosnący i w dużej mierze nieprzejrzysty dług publiczny, to nie ma zasadniczych błędów po stronie makroekonomicznej. „Nigdy nie było tak, żebyśmy nie dali rady obsłużyć długu publicznego, musieli zdewaluować walutę czy prosić o pożyczkę Międzynarodowy Fundusz Walutowy, by np. ratować kurs walutowy czy wykupić zapadające obligacje. Mamy stabilną sytuację gospodarczą, co wynika z utrzymania polityki makroekonomicznej przez kolejne rządy” - wyjaśnił ekonomista.

Choć na świecie powszechnie przyjmuje się PKB jako miarę sukcesu danej gospodarki, to krytycznie wobec takiego miernika wypowiadają się m.in. autorzy raportu „Ekonomia bioróżnorodności” opublikowanego w 2021 roku przez brytyjski skarb państwa. Z dokumentu wynika, że obecne modele ekonomiczne nie uwzględniają korzyści, jakie płyną z różnorodności biologicznej. Autorzy wzywają do zastąpienia tradycyjnej rachunkowości wzrostu (PKB) kalkulacją dobrobytu gospodarczego, która uwzględnia również równowagę ekologiczną.

Według prof. Tomkiewicza krytykowanie PKB za to, że nie uwzględnia równowagi ekologicznej czy rozwoju społecznego, to jak „krytykowanie termometru za to, że mierzy temperaturę, a nie ciśnienie”. „To jest zupełnie co innego. PKB to roczny strumień dóbr i usług wyprodukowanych w danym okresie w danym miejscu. Nie może i nie powinien pokazywać wszystkiego. Musimy się zdecydować, co chcemy mierzyć. PKB ma oczywiście sporo wad, w tym bezrefleksyjne mierzenie dobrobytu tylko w kwestiach materialnych, ale jest w stanie zasadniczo określić poziom życia ludzi w danym kraju i często idzie w parze z innymi wskaźnikami rozwoju społecznego czy kulturalnego” - ocenił.

Prof. Tomkiewicz odniósł się także do średniej siły nabywczej Polaka, która - jak podkreślił premier Tusk w poniedziałkowym wystąpieniu - ma być już wyższa niż Japończyka. Premier zastrzegł jednak, że mowa o sile nabywczej „liczonej per capita z parytetem siły nabywczej”, dlatego zdaje sobie sprawę, że „są to rzeczy nie do końca porównywalne”.

„Parytet siły nabywczej to specjalny kurs walutowy, który uwzględnia poziom cen. Mówiąc wprost, chodzi o to, że w Polsce jest taniej, niż w Stanach, a w Japonii jest drożej, niż w Stanach. Ten wskaźnik odnosi się do dochodu uzyskanego w danym miejscu i oznacza, ile mogę kupić w danym kraju za zarobioną tam kwotę. Jeśli my mamy PKB na mieszkańca w dolarze nominalnym niższy od Japonii, ale taki sam lub wyższy w ujęciu parytetu siły nabywczej, to znaczy tyle, że w Polsce jest taniej niż w Japonii. I jakby Polak pojechał do Japonii, to go nie stać prawie na nic, a jak Japończyk do Warszawy - to stać go prawie na wszystko” - wyjaśnił ekonomista.

Jak wynika z badania „GfK Purchasing Power Europe 2024”, opisującego rankingi siły nabywczej w Europie, siła nabywcza na jedną osobę w 2024 roku wynosiła w Polsce średnio 12,6 tys. euro rocznie; na mieszkańca w Europie - 18,8 tys. Euro. Polska awansowała na 27. miejsce w rankingu, na 42 kraje. Z kolei w 2023 roku średnia siła nabywcza na mieszkańca wynosiła niecałe 11 tys. euro rocznie, co dało Polsce 29. miejsce w rankingu, według „GfK Purchasing Power Europe 2023”. Podobnie było w 2022 roku - Polska zajęła 29. miejsce, ze średnią siłą nabywczą wynoszącą nieco ponad 9 tys. euro rocznie.

Prof. Tomkiewicz skomentował również kwestię nałożenia ceł na wiele unijnych towarów, które zapowiedział prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump. 2 kwietnia w Białym Domu Trump przedstawił szczegółowy plan podwyższenia stawek celnych dla większości państw świata, ich wejście w życie administracja Trumpa odłożyła jednak do 9 lipca, zostawiając sobie czas na negocjacje. W tym czasie Amerykanie podpisali umowy handlowe z Wielką Brytanią i Wietnamem.

Pytany, jak ich wprowadzenie może wpłynąć na sytuację gospodarczą Polski, ekspert ocenił, że nie powinno mieć to dużego znaczenia. „Nikomu nie zależy na tym, by rozpocząć wojnę handlową, więc cła, o ile wejdą, prawdopodobnie nie będą tak wysokie, jak zapowiada amerykańska administracja. Jeśli chodzi o Polskę, 3 proc. naszego eksportu trafia bezpośrednio na amerykański rynek - to nie jest dużo. Trochę gorzej sytuacja wygląda z eksportem pośrednim, czyli np. my coś sprzedajemy do Niemiec, tam firma wykorzystuje ten komponent do produkcji i dalej trafia to do Stanów. Natomiast wciąż te cła nie powinny w znaczący sposób zaszkodzić dynamice polskiej gospodarki” - ocenił prof. Tomkiewicz.

Według rozmówcy PAP również to, że Polska awansowała na 20. gospodarkę świata, absolutnie nie oznacza, że zostanie wpuszczona do grupy G20, która zrzesza 19 spośród najsilniejszych pod względem gospodarczym państw na świecie, w tym m.in. USA, Niemcy, Francję, Chiny, Japonię, Indie, Rosję oraz UE.

„O przynależności do grupy G20 decyduje rozkład polityczny i geograficzny, a nie tylko pozycja w rankingu” - wyjaśnił ekspert. „Nie jest to też, z ekonomicznego punktu widzenia, specjalnie znacząca dla Polski grupa. Jeśli byłaby możliwość dołączenia do niej, to tak, oczywiście, zawsze lepiej być obecnym, niż nie, natomiast nie warto czynić teraz z tego naszego najważniejszego celu i obrażać się na cały świat, że nas tam nie ma” - dodał.

Kraje G20 odpowiadają za około 85 proc. globalnego PKB i 75 proc. wartości transakcji handlowych, a ich łączna liczba ludności to około 2/3 populacji świata.

Agata Gutowska (PAP)

agg/ drag/ jpn/

Przeczytaj źródło