Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Sportowy dramat spotkał w meczu czwartej rundy Wimbledonu Grigora Dimitrowa. Bułgar prowadził z Jannikiem Sinnerem już 2:0, ale w trzeciej partii musiał skreczować z powodu kontuzji. Włoch odniósł się do wyjątkowego pecha rywala.
W pierwszym gemie tego spotkania niekomfortowo poczuł się Sinner. Widać było, że Włoch ma problemy z łokciem. Wiatru w żagle nabrał za to Dimitrow, który pewnie wygrał seta 6:3. Bułgar kontynuował dobrą grę i wygrał także druga partię - tym razem 7:5. Było coraz bliżej niespodzianki.
ZOBACZ TAKŻE: Kontrowersje wokół Wimbledonu, są protesty! "Działania ogromnego dewelopera"
W trzecim secie przy stanie 2:2 Dimitrow zaserwował asa i po chwili poczuł gigantyczny ból. Natychmiast pojawił się przy nim sztab medyczny, wspierał go również Sinner. Dimitrow cierpiał z bólu i na moment udał się do szatni. Po kilku minutach wrócił, ale tylko po to, by podziękować Sinnerowi za mecz. Po chwili stało się jasne, że Bułgar skreczował.
- Trudno znaleźć jakieś słowa. Grigor to ambitny tenisista. Wszyscy jesteśmy przybici i bardzo smutni. Jesteśmy przyjaciółmi, bardzo dobrze dogadujemy się poza kortem. Bez wątpienia zasłużył na ćwierćfinał - powiedział tuż po zakończeniu spotkania Sinner.
- To był ogromny pech. Teraz mogę mieć tylko nadzieję, że szybko wróci do zdrowia. Nie taki koniec meczu chcieliśmy oglądać. Życzmy mu wszystkiego najlepszego i podziękujmy mu brawami - zaapelował Włoch.
Publiczność spełniła prośbę tenisisty. Kibice nagrodzili Bułgara głośnym aplauzem.
Całą rozmowę z Jannikiem Sinnerem obejrzysz w załączonym materiale wideo.
