Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
Patryk Strzałkowski: Dlaczego rząd kolejny raz próbował ułatwić wycinanie drzew - tym razem na terenach zabytkowych?
Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska: Komitet Stały Rady Ministrów przyjął nasze zastrzeżenia dotyczące projektu ws. wycinek drzew w miejscach zabytkowych. Projekt deregulacyjny jest potrzebny, ale w tym przypadku takiej potrzeby po prostu nie ma.
Nic nie trzeba zmieniać?
Niedawno widziałem, jak na Podhalu burmistrz miasta, urzędnicy i mieszkańcy bezradnie patrzyli, jak deweloper wycina 120-letnie drzewa. Proces wydawania zgód na wycinkę można usprawnić, na przykład dając górną granicę czasu na decyzję urzędu od momentu zgłoszenia przez osobę fizyczną. Zaproponowaliśmy limit 60 dni i samorządy się na to zgodziły. Więc możemy coś poprawić, usprawnić, ale bez otwierania furtki do robienia tego w sposób stwarzający przestrzeń do omijania prawa. Znamy przypadki przepisywania działki na osobę fizyczną na chwilę, aby "oczyścić" ją z drzew, a potem następowało przejęcie z powrotem przez nieuczciwego dewelopera. Drzewa w miastach są nam bardzo potrzebne. Musimy nie tylko mieć ich więcej, ale też lepiej je chronić.
Zobacz wideo Donald Tusk po wyborach 2025 – przemówienie pełne emocji
Część wyborców rządzącej koalicji głosowała na nią, bo obiecywano lepszą ochronę środowiska, a słyszą o pomysłach na łatwiejszą wycinkę drzew. Co w takim razie udało się osiągnąć dla przyrody?
Rządowi brakuje strategii komunikacji. W tej rozchwianej medialnej rzeczywistości musimy skuteczniej pokazywać efekty naszej pracy. Od tygodnia mówi o tym głośno marszałek Szymon Hołownia. W Ministerstwie Klimatu i Środowiska w niespełna 1,5 roku przygotowaliśmy 36 projektów ustaw, w tym 14 z nich już jest podpisanych! Kto o tym słyszał? Wprowadziliśmy - i myślę, że jako rząd za mało o tym mówimy - subwencję ekologiczną dla samorządów. To potężna zmiana wspierająca gminy, ale również powiaty i województwa, na których terenie chroniona jest przyroda. Samorządowcy to widzą, ostatnio słyszałem, jak starosta hajnowski potwierdzał, że ma 4 mln zł więcej w budżecie dzięki subwencji i temu, że na ich terenie są rezerwaty i park narodowy.
Co z ochroną lasów?
Proces zwiększania ochrony lasów jest niebywale skomplikowany z uwagi na wielu interesariuszy i ich trudne do pogodzenia ze sobą interesy – leśnicy, przyrodnicy, przemysł drzewny, samorządy, obywatele. Mimo tego prawie 100 tys. ha najcenniejszych lasów jest chronionych w ramach moratorium na wycinkę. To 1,3 proc. obszaru Lasów Państwowych. Ktoś powie: to mało. Ale to największy projekt ochrony lasów od powstania programu Natura 2000. Kolejny 1 proc. tak zwanych starolasów także objęliśmy w tym roku ochroną. Daje nam to ponad 2 proc. lasów i tam są prawie wszystkie te najcenniejsze przyrodniczo lasy. Gdyby w takim tempie realizowany był np. program budownictwa komunalnego, mielibyśmy dziś ze 100 tysięcy mieszkań.
W jakim stopniu trwała jest ta ochrona? Ministerialne polecenie to coś, co może zniknąć z dnia na dzień.
W Puszczy Świętokrzyskiej na dużej części obszaru moratorium właśnie powstał rezerwat przyrody "Bliżyńskie Lasy Naturalne". Tworzenie nowych rezerwatów bardzo przyspieszyliśmy. W ramach inicjatywy na 100-lecie Lasów Państwowych w ciągu 1,5 roku powołaliśmy trzy razy więcej rezerwatów niż przez 8 lat rządów naszych poprzedników.
Obszar starolasów jest weryfikowany przez leśników i od przyszłego roku ma być fizycznie zabezpieczony, a od 2027 roku obejmą one kolejny 1 proc. lasów. Przygotowujemy w tej sprawie odpowiednie zmiany ustawowe.
Za nami także historyczna zgoda samorządów na powołanie pierwszego od 24 lat nowego parku narodowego - PN Doliny Dolnej Odry. Ustawę ws. jego utworzenia skierowaliśmy do wpisania do wykazu prac rządu, po przyjęciu przez Radę Ministrów trafi do parlamentu.
A później na biurko - być może już nowego - prezydenta. Jak rząd będzie starał się przekonać środowisko polityczne Karola Nawrockiego oraz samego prezydenta-elekta do podpisania ustawy ws. parku?
Najważniejsze jest to, że mamy zgodę sześciu samorządów. Jeśli będzie taka potrzeba, spotkamy się z panem prezydentem, chętnie zaprosimy na takie spotkanie również samorządowców. Powołanie parku narodowego to projekt, który nie powinien dzielić i liczę na dobrą współpracę. Jest wielu wyborców Prawa i Sprawiedliwości i samego Karola Nawrockiego, którzy także chcą nowych parków narodowych. Kluczowe jest to, aby udało się powołać park w tym roku, bo samorządowcy liczą na związane z tym środki.
A co z innymi ustawami, w tym tymi dotyczącymi Lasów Państwowych? Tu już o wiele łatwiej wyobrazić sobie spór z opozycją, a więc i możliwe weto prezydenta.
Po drugiej fazie konsultacji jest ustawa dotycząca przekazania części przychodów Lasów Państwowych na ochronę środowiska. Pewnym kompromisem jest ustalenie tej stawki na poziomie 2 proc., choć wcześniej proponowaliśmy, aby była progresywna. Ponowne konsultacje kończą się też dla ustawy o możliwości zaskarżania Planów Urządzenia Lasu. Obie te ustawy są ważne, druga z nich choćby dlatego, że realizuje wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE i także liczymy na współpracę.
Część branży drzewnej uważa, że 2 proc. przychodów Lasów Państwowych przekazywane na ochronę przyrody to "ukryty podatek", którym obarczone będą firmy.
Lasy Państwowe nie są prywatnym przedsiębiorstwem, tylko państwowym gospodarstwem i jego celem nie jest zysk, tylko dobre zarządzanie lasami. A jednak ten zysk się pojawia, sytuacja finansowa LP jest stabilna. Wprowadzenie tej ustawy nie uderzy w LP ani nie będzie stanowić dodatkowego obciążenia dla firm.
Mało tego - jestem przekonany, że przedsiębiorcy na tym skorzystają. Część środków trafi do Regionalnych Dyrekcji Ochrony Środowiska. To przełoży się na ich lepsze działanie, a więc np. sprawniejsze wydawanie ocen oddziaływania na środowisko. To korzystne dla biznesu.
Czy przez dodatkową ochronę lasów nie spadnie podaż drewna, której oczekują przedsiębiorcy?
Przede wszystkim - działamy na podstawie trwającej rok Ogólnopolskiej Narady o Lasach, w której brały udział wszystkie strony, w tym branża drzewna. Idziemy na kompromisy. Na przykład wsłuchując się w głos branży, starolasy zabezpieczamy możliwe równomiernie w całej Polsce. Właśnie po to, by nie uderzało to w przedsiębiorców w jakimś konkretnym regionie. W niektórych nadleśnictwach, gdzie obowiązuje moratorium, pozyskanie było minimalnie poniżej planów lub wcale się nie zmniejszyło.
Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego (PIGPD) uważa, że realizacja obietnic ws. lasów doprowadzą do nawet 28 mld zł strat rocznie, utraty pracy dziesiątek tysięcy ludzi i wzrostu cen drewna.
Działania pana Piotra Poziomskiego (szef Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego - red.) przypominają raczej krucjatę polityczną niż rzetelną krytykę. To niezrozumiałe, bo uczestniczył w Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach, a jego ludzie pracowali w grupach tematycznych ONL.
W 2024 roku, kiedy zaczęliśmy wprowadzać zmiany w ochronie lasów, średnia cena drewna spadła o około 15 proc. rok do roku, a sosny tartacznej - najbardziej powszechny sortyment - o 10 proc. Jako dowód na brak dostępność drewna wskazuje się spadek rzędu 4-5 proc. Tymczasem to zupełnie normalne wahania. Pozyskanie drewna w lasach nigdy nie jest stałe - różni się miesiąc do miesiąca, rok do roku, bywa powyżej planu lub poniżej nawet o kilka milionów metrów sześciennych. Dla przykładu w 2018 faktyczne pozyskanie w Lasach Państwowych różniło się od pierwotnego planu o ponad 1,2 mln m3 a w 2020 o blisko 2 mln. To, co widzimy obecnie, zupełnie mieści się w normalnej zmienności.
Ze strony branży słychać, że przedsiębiorstwa są w trudnej sytuacji.
Nie mamy do czynienia z żadnym masowym upadaniem firm. Branża meblarska ma problemy związane ze spowolnieniem gospodarczym w Europie, sankcjami na Rosję, wysokimi cenami energii, które są m.in. efektem tego, ze poprzedni rząd niewiele zrobił dla rozwoju energetyki odnawialnej. Ale nawet mimo tego dane wskazują, że w 9 pierwszych miesiącach 2024 roku branża meblarska i inne odnotowały niewielki wzrost.
PIGPD mówi, że ministerstwo zasłania się ogólnopolskimi danymi, inaczej jest w regionach. I na przykład przez "ochronę lasów wokół Wrocławia" pozyskiwanie drewna dębowego "zmalało tam o jedną trzecią".
Pod Wrocławiem objęliśmy ochroną tylko najcenniejsze dla miasta lasy wodochronne. Nikomu nie trzeba przypominać, jak Wrocław jest narażony na powodzie. Natomiast dane dot. ograniczeń są często zawyżane. W przestrzeni publicznej pojawiały się na przykład twierdzenia, że w ramach moratorium "wyłączono z pozyskania drewna 60 proc." lasów Regionalnej Dyrekcji LP w Białymstoku. W rzeczywistości obszar ograniczeń to 34 proc., ale co bardzo ważne - zdecydowana większość to modyfikacje gospodarki leśnej. Wyłączenie z pozyskania obejmuje tylko 2,5 proc. A więc nie 60, a w 2,5 proc. lasów zostało wyłączonych tam z gospodarki leśnej.
Komunikowanie się z przedsiębiorcami jest bardzo ważne i cały czas to robimy. Ale uważam za nieodpowiedzialne próbowanie przekonywania społeczeństwa, że stajemy przed wyborem "albo ochrona lasów, albo gospodarka". Da się to pogodzić. I nie mamy żadnych rzetelnych danych, aby wraz z większą ochroną drastycznie miało spaść w Polsce pozyskanie drewna. Kto wie, czy w niektórych latach nie będzie ono wzrastać ze względu na wpływ zmian klimatycznych na lasy i konieczność ich szybszej przebudowy w niektórych regionach. Chcielibyśmy też przyjąć pewien minimalny roczny poziom pozyskania, który zabezpieczy potrzeby przemysłu.
Branża drzewna mówi też, że nie może doczekać się działań ws. energetyki oraz eksportu, które zwiększą dostępność drewna na ich potrzeby.
Komisja Europejska zaakceptowała już nasze rozporządzenie w sprawie zakazu spalania pełnowartościowego drewna w energetyce zawodowej. We wrześniu wejdzie ono w życie.
W kwestii eksportu - od początku tego roku obowiązują zasady, które wspierają firmy przetwarzające drewno w Polsce. Zwiększane są kontrole eksportu, ale i importu drewna. Ostatnio mieliśmy aresztowania ws. procederu nielegalnego importu sklejki z Rosji, który uderza w polskich producentów. W drugiej połowie ubiegłego roku oraz od początku tego widzimy spadek eksportu nieprzetworzonego drewna do Chin (pierwszy kwartał 2025 vs. pierwszy kwartał 2024 to spadek o ok. 40 proc.). Cieszę się też, że Ministerstwo Rozwoju Technologii zajęło się pracą nad uznaniem drewna za surowiec strategiczny. Nie było to w kompetencjach naszego resortu, ale liczymy, że pomoże zachować więcej drewna dla polskich przedsiębiorstw.
Poza tym przywracamy certyfikację FSC w kolejnych jednostkach Lasów Państwowych (już 10 Regionalnych Dyrekcjach LP powróciło do certyfikacji, a kolejne dyrekcje w drodze). To także wspiera biznes i jego konkurencyjność, bo wielu kontrahentów wymaga certyfikowanego drewna. Udrożniliśmy też import drewna poużytkowego dla producentów płyt drewnopochodnych, z czym nie umiał sobie poradzić poprzedni rząd. Proszę zobaczyć, ile zrobiliśmy w ciągu 1,5 roku dla polskiego sektora drzewnego.
Co dzieje się z projektem lasów społecznych?
W projekcie reformy leśnej musimy opierać się na kompromisach. W przypadku lasów społecznych też, choć stawiamy tu sprawę bardzo wyraźnie: lasy społeczne są kluczowe. Mamy wypracowany niełatwy kompromis ws. obszarów tych lasów wokół kilkunastu aglomeracji, poza Krakowem, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza. W ciągu najbliższych tygodni pokażemy specjalny serwis internetowy, gdzie będzie można sprawdzić lokalizacje lasów społecznych, dowiedzieć się o nich więcej.
A co z Krakowem?
Tam sytuacja jest trudna, nie udaje się wciąż znaleźć porozumienia. Pracujemy nad tym.
Kilka miesięcy temu zapowiadał pan usunięcie kilku ptaków z listy gatunków łownych. Czy dojdzie do tej zmiany?
Na początku czerwca wysłaliśmy ten projekt do ponownych konsultacji, jest już w wykazie prac legislacyjnych. Mieliśmy serię uwag mocnego kalibru od niektórych ministerstw, w tym resortu rolnictwa i zaproponowaliśmy kompromis. Nie wykreślenie tych 7 ptaków z listy gatunków łownych, a moratorium na polowania na nie.
Na czym w praktyce polega różnica?
Moratorium daje większą elastyczność, zabezpieczamy te populacje na jakiś okres, przykładowo 10 lat. W czasie jego obowiązywania przeprowadzimy badania tych gatunków, zaprosimy Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, ale też Polski Związek Łowiecki, ornitologów, organizacje pozarządowe, najlepszych ekspertów. W tej chwili 6 z tych 7 gatunków wykazuje trend spadkowy i bardzo niską liczbę rzeczywistych polowań. Jeśli po tym okresie okaże się, że populacje się stabilizują czy rosną, będzie można podejmować dalsze decyzje na podstawie najnowszych badań. Warto wspomnieć, że mamy już takie moratorium dla polowań na łosia, które obowiązuje od 2001 roku.
Czy wróci pomysł badań okresowych dla myśliwych?
Był to projekt poselski, więc to od parlamentarzystów zależy, czy będą próbować wprowadzić takie zmiany. Moim zdaniem są one potrzebne. Badania społeczne pokazują, że odbiór środowiska łowieckiego w Polsce jest negatywny i to dla samych myśliwych jest problemem. Warto zastanowić się, jak to poprawić. Ja jestem zawsze gotowy na rozmowę.
Nawet teraz gdy prezes Naczelnej Rady Łowieckiej PZŁ Marcin Możdżonek postanowił wejść do polityki i dołączyć do partii Sławomira Mentzena?
Można powiedzieć, że dobrze, iż mamy wreszcie jasność co do przekonań politycznych prezesa NRŁ. Ja należę do innej partii niż on, reprezentuję też inne wartości. Teraz możemy przynajmniej przejść do dyskusji na jasnych warunkach i liczę, że znajdziemy wspólną płaszczyznę do rozmów o ochronie przyrody. Mam jedynie nadzieję, że pan prezes nie będzie już próbował mówić, że działa apolitycznie dla dobra Związku, skoro wstąpił do jednej z partii politycznych.