– Tyle sobie zawsze obiecuję po tym wyczekanym, jedynym w roku, dwutygodniowym urlopie. Poza nim mam tylko jakieś pojedyncze wolne dni czy długie weekendy. Kiedy więc wybieramy się z mężem i dwójką naszych nastolatków, zawsze w lipcu, na wymarzony wypoczynek, wyobrażam sobie to jako najlepszy czas w roku. I dla rodziny, i dla związku – opowiada Marta (43 l.). Jeżdżą tak rokrocznie, od kiedy urodziły im się dzieci, więc kilkanaście lat.
Wakacje wywołują irytację
Pierwszy dzień rodzinnych wakacji jest nieco nerwowy. Przylatują (albo na grecką wyspę, albo na wybrzeże Portugalii, albo na Wyspy Kanaryjskie) zwykle zmęczeni, niewyspani. Czasem jeszcze lot się opóźnia, jest pośpiech, mało snu, nerwowe pakowanie. Drugiego dnia ma być idealnie, ale… nie jest. Do Marty wciąż dzwoni telefon. Pracuje w branży reklamowej, tam nie ma świętych godzin urlopu, pewne decyzje muszą zostać podjęte. Mąż się irytuje, że Marta niby jest na wakacjach, a nie jest. Sam wychodzi często na papierosa, więc ona zaczyna go błagać, aby rzucił nałóg, "bo umrze na raka płuc jak jej ojciec". Dorastające dzieci kłócą się o wszystko, włącznie z tym, że rywalizują o uwagę rodziców. Między bratem a siostrą jest tylko półtora roku różnicy, więc nie, to się nie może udać, a tutaj nagle mają jeszcze wspólny pokój.