Co dalej z Igą Świątek i Kamilem Majchrzakiem? Radwański punktuje! "Prztyczek w nos. Porachunki wyrównane"

1 dzień temu 4
Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.

Michał Białoński, Polsat Sport: Iga Świątek nadspodziewanie łatwo pokonała Danielle Collins i podobnie jak Kamil Majchrzak zagra o ćwierćfinał Wimbledonu! Od 2013 r. i sukcesów Agnieszki Radwańskiej, Jerzego Janowicza i Łukasza Kubota nie mieliśmy dwóch Polaków w drugim tygodniu turniejach singlistów w Londynie.

Piotr Robert Radwański: Jestem bardzo zadowolony. Proszę podkreślić, że na miejscu od ponad tygodnia jest "Isia", bo coachuje Magdę Linette. Jest tam też jej mąż Dawid Celt i syn Kubuś. Żeby było ciekawiej, w niedzielę do Polski wraca Dawid z Kubusiem, a na Wimbledon przyleci Ula, więc ród Radwańskich będzie nadal coachował, dopingował naszych, uważał, by się naszym ekipom nie stała krzywda.

Ja się cieszę, że ten bliski kontakt nadal jest. Że to nie jest tak, że z Krakowa czy Warszawy oglądamy Wimbledon tylko w telewizji, ale moje dziewuchy obie są na miejscu.

ZOBACZ TAKŻE: Iga Świątek pokazała, co je na kolację. "To polska specjalność"

Co do Collins, mamy z nią porachunki ewidentne, ale w jakimś stopniu Iga je tym razem na pewno wyrównała. To był tenisowy prztyczek w nos rywalki, pokazanie, że jest poza zasięgiem. Rywalizacja była jednostronna. Iga kontrolowała ten mecz, Amerykanka grała przez środek, ale biła od niej pełna bezradność. Iga gra o klasę lepiej, nawet nie ma co komentować. Iga miała gorsze mecze wcześniej, ale ten z Amerykanką był już pokazem siły.

A Kamil Majchrzak? Idzie jak burza!

Chyba Pan Bóg, niejako w rewanżu, oddaje mu to, co mu zabrano przez dyskwalifikację. Przecież potraktowano go niesprawiedliwie.

Kamil był zawieszony aż na 13 miesięcy za nieświadome stosowanie środków dopingujących, które znalazły się w jego organizmie.

Znamy te afery. Kamil miał to samo, co inni, ale tylko wobec niego wytoczono najcięższe "armaty", a innym identyczne wykroczenie przeszło prawie bezkarnie. Przez to zawieszenie Kamil miał duży kryzys. Dlatego jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jego postawą. Przecież przegrał aż siedem razy w pierwszej rundzie. I mało ktoś już liczył na to, że Majchrzak coś tam ugra. I wspaniale, że to zrobił!

Co to może oznaczać?

Spory awans w rankingu i niemałe pieniądze na dalszą grę, ale jeszcze coś ważniejszego: optymistyczne patrzenie w przyszłość. Ale ja bym nie był taki "hop-siup". Kamil ma iść za ciosem nie tylko na Wimbledonie, ale powtórzyć te wyniki jeszcze w kilku tegorocznych turniejach, na czele z US Open. Do grudnia mamy jeszcze gry co niemiara.

Liczę na to, że Kamil zastąpi w czołówce Huberta Hurkacza, któremu nie dopisuje zdrowie. Choć oczywiście "Hubiemu" również życzę jak najlepiej.

To spore zaskoczenie, że talent Majchrzaka eksplodował właśnie na Wimbledonie?

Tym większe, że trawa jest ciężka dla tenisistów. Gra się na niej zawsze specyficznie.

Dlaczego?

Występuje tam coś takiego jak kontrastowanie uderzeń. Np. uderzasz z serwisu 200 km/h, po czym nagle stosujesz miękkie zagranie, następnie znowu z całej siły, by za chwilę zastosować skrót, czy w bok po krosie. Całkowicie ten tenis jest inny niż na korcie ziemnym czy twardym, gdzie cały czas gra się cały czas "pałuje" na siłę. Na Wimbledonie gra się pół na pół, kontrastując uderzenia. Jak ktoś to umie, to gra bardzo dobrze.

Dodatkowym aspektem jest bieganie po trawie, które różni się od tego po innych nawierzchniach. Zmiany kierunku, starty, hamowanie w pełnym biegu wymagają umiejętności. Dużo na ten temat by powiedzieli piłkarze, ale oni mają korki, które gwarantują lepszą przyczepność. Tenisiści muszą sobie radzić przy pomocy znacznie drobniejszych, wręcz milimetrowych kołeczków, które mają uchwycić tę trawę, ale nie zawsze się to udaje, gdyż poślizgów nie brakuje.

Przypominam, że korty się zmieniają. W pierwszej rundzie nawierzchnia jest inna niż w kolejnych, gdy trawa ustępuje miejsca klepisku, po rozegraniu kilkunastu meczów na każdym z kortów.

Zatem na Wimbledonie króluje zmienność i Kamil Majchrzak na razie świetnie sobie z nią radzi. Umiejętność dostosowania się do warunków jest niezwykle ważna. Życzę mu, żeby awansował jeszcze dalej.

W niedzielne południe zmierzy się ze znacznie wyżej notowanym Chaczanowem. Czy Polak może sprawdzić kolejną niespodziankę?

Oczywiście, że tak! Kamil dobrze gra, ufa samemu sobie, dzięki temu po kłopotach wyszedł na prostą drogę.

A jak pan widzi szanse Igi Świątek, w starciu o ćwierćfinał z Dunką Clarą Tauson, która pokonała Jelenę Rybakinę?

Awans Tauson jest niespodzianką. Rybakina ma potencjał do roli numeru "jeden", to jest ewidentne. Ma piękne uderzenia i byłem przekonany, że ona wygra, ale Dunka znalazła na nią sposób. Najwyraźniej Rybakina nie była w formie, z jakiej ją znaliśmy. Wierzę, że Iga sobie poradzi i tym razem.

Przejdź na Polsatsport.pl

Przeczytaj źródło