Iza jest nowa w szkole. Warszawskie liceum, żadne wybitne, ale w miarę solidne. W kadrze nauczycielskiej głównie ludzie z pokolenia jej rodziców. Najbardziej polubiła Marysię. Śmieszny z nich duet: Iza tuż po trzydziestce, Marysia – tuż przed emeryturą. "Tak to chyba musi wyglądać: człowiek stara się zrozumieć ten nowy świat. Ale mu nie do końca wychodzi" – myśli anglistka Iza, kiedy jej starsza o 30 lat koleżanka polonistka opowiada o uczniach.
– Ta Woźniak, wiesz, ta, co jej wszędzie pełno – tłumaczy Maria. – Ona ma to ADHD. Alek, jej obecny absztyfikant, też. A do tego on miał podobno bulimię w podstawówce, matka mówiła w pierwszej klasie, żeby na niego mieć oko. Przewodnicząca klasy utrzymuje, że ma tego borderline'a. To jest taki worek, że wszystko do tego wrzucisz: depresję, lęki, co chcesz. No prawie każdy coś tam ma. A ze sportowej klasy w zeszłym roku dwóch wyleciało za narkotyki i to nie za trawkę. Matki rozpaczały, że presja. Trudno mają dzieciaki, nie ma co. Może świat jest inny niż kiedyś. Dobrze, że ty, chociaż jesteś młoda, to ty ten świat znasz.