Reklama 3 tysiące złotych na miesiąc.
2025-06-24 19:20, akt.2025-06-24 19:31
publikacja
2025-06-24 19:20
aktualizacja
2025-06-24 19:31
Były ambasador RP w Izraelu i USA Marek Magierowski zaznaczył w rozmowie z PAP, że przeznaczając 5 proc. PKB na obronność nie możemy zapomnieć o infrastrukturze takiej jak mosty czy drogi. Jego zdaniem, jeśli nie będziemy mieli dobrej infrastruktury, to nasze zdolności obronne spadają.


Przywódcy państw NATO spotkają się we wtorek i środę na szczycie w Hadze, aby omówić wyzwania stojące przed Sojuszem. Głównym tematem będzie zwiększenie zobowiązań finansowych krajów NATO dotyczących obronności do 5 proc. PKB.
Magierowski, w przeszłości wiceszef MSZ, oraz ambasador RP w USA i Izraelu, który obecnie jest dyrektorem programu "Strategia dla Polski" w Instytucie Wolności oraz Senior Fellow w Atlantic Council ocenił we wtorek w rozmowie z PAP, że prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi zależy, by państwa Europy zwiększyły wydatki na obronność i odciążyły siły amerykańskie.
Jego zdaniem m.in. agresja Rosji na Ukrainę sprawiła, że zmieniła się mentalność wielu przywódców europejskich. Dodał, że wielu z nich wciąż wierzy w możliwość odbudowy relacji z Rosją "pod naciskiem własnych środowisk biznesowych".
Magierowski zastanawia się, na co są przeznaczane środki, które mają być wydawane na obronność. "W wielu krajach europejskich są one wydawane np. na emerytury wojskowe i na rzeczy, które nie do końca są bezpośrednio, w sposób jednoznaczny, związane ze zwiększeniem zdolności obronnej" - zauważył były ambasador.
Według niego, przeznaczając 5 proc. PKB na obronność, nie można zapominać, że nie chodzi tylko o zakupy czołgów, rakiet, samolotów czy systemów obrony przeciwrakietowej, ale - jak podkreślił - o infrastrukturę.
"Możemy kupować samoloty F-35, możemy kupować czołgi Abrams, ale w momencie, kiedy nie będziemy mieli czym tych Abramsów zatankować, to staną się one bezużyteczne. Jeżeli nie będziemy mieli dobrej infrastruktury drogowej, mostów, tuneli itd., to nasze zdolności obronne automatycznie spadają" - ocenił.
"Możemy mieć najlepszy sprzęt, najlepsze zdolności, jeśli chodzi o cyberbezpieczeństwo, ale może to nas nie uchronić przed bardzo dotkliwą niespodzianą" - stwierdził.
Magierowski ocenił, że przez najbliższe 3-5 lat nie dojdzie w Polsce i w krajach należących do NATO do "kinetycznego ataku militarnego ze strony Rosji”. "Władimir Putin ma w swojej skrzynce z narzędziami, mówiąc obrazowo, bardzo dużo możliwości oddziaływania na struktury, na pewne mechanizmy w Europie, nie tylko Europie Środkowo-Wschodniej. Mówię tutaj oczywiście przede wszystkim o akcjach hybrydowych" - podkreślił. Wskazał na zakłócenia sygnału GPS czy na przecinanie kabli telekomunikacyjnych w Morzu Bałtyckim.
"Rosjanie, tak jak w wielu obszarach, szczególnie gospodarczych, są daleko w tyle za światem Zachodu, tak akurat w przypadku akcji hybrydowych czy niekonwencjonalnych metod prowadzenia de facto wojny przeciwko kolektywnemu Zachodowi, są naprawdę bardzo sprawni. To jest doświadczenie wypływające jeszcze z czasów zimnej wojny" - zauważył dyplomata.
"Przekonanie, że jednak Rosję można jakoś zmienić, że Rosja sama może się naprawić, wciąż pokutuje, szczególnie w takich krajach jak Niemcy czy Francja, czy tych leżących na peryferiach Europy: Hiszpanii czy Portugalii, które nie są i nigdy nie były tak bardzo zależne od dostaw rosyjskich surowców" - ocenił Magierowski.(PAP)
pm/ par/ lm/